Gigi Hadid, wraz z siostrą Bellą, Anną Ewers i niektórymi twarzami Victoria’s Secret to modelki zaliczane do grona tzw. „bombshells” – bardzo szczupłych, lecz niewychudzonych i niepozbawionych seksapilu dziewczyn, które w ostatnich kilku sezonach wyraźnie zaznaczyły swoją obecność w świecie mody. Biorąc pod uwagę fakt, iż problem zbyt wychudzonych i wręcz anorektycznych dziewczyn chodzących w pokazach największych projektantów niestety cały czas jest aktualny, wielu obserwatorów w popularności Hadid upatruje szans na dokonanie istotnych zmian w postrzeganiu kobiecego ciała przez branżę.
Modelka jednak w ostatnim czasie na własnej skórze doświadczyła tego, że wraz ze wzrostem popularności rośnie także grono hejterów, dla których obraźliwa krytyka to chleb powszedni. Pomimo niezaprzeczalnego sukcesu – kampanii Balmain i Toma Forda, okładek „Vogue’a” i „V Magazine” – instagramowe konto Hadid zalała ostatnio fala negatywnych komentarzy dotyczących jej sylwetki, która zdaniem niektórych użytkowników nie kwalifikuje jej do chodzenia po światowych wybiegach. Gigi Hadid postanowiła odpowiedzieć wszystkim hejterom i opublikowała wczoraj list otwarty w którym zapowiada, że pomimo faktu, iż niektóre komentarze naprawdę ją dotknęły, nie ma zamiaru nic zmieniać w swojej sylwetce ani tym bardziej rezygnować z modelingu.
Gigi i Bella Hadid w kampanii Balmain jesień-zima 2015
„Nie, nie posiadam takiej samej sylwetki jak większość modelek”, pisze Hadid. „Nie, nie sądzę, że jestem najlepszą modelką w pokazach, w których biorę udział. Chcę chodzić po wybiegu w sposób unikatowy, ale jednocześnie wiem, że jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które muszę poprawić. I nie, nie jestem pierwszą modelką o takiej budowie w branży. Możecie wymyślać mnóstwo powodów, dzięki którym sądzicie, że zaszłam tam, gdzie zaszłam, ale jestem naprawdę ciężko pracującą osobą, która czuje się pewnie w swoim ciele i rozpoczęła karierę w momencie, w którym świat mody jest gotowy na zmianę. Ja po prostu wykonuję swoją pracę”, dodaje.
„Mam piersi, tyłek i uda, ale nie proszę o żadne specjalne traktowanie”, czytamy w dalszej części notki. „Mieszczę się w próbkowe rozmiary, a wasze złośliwe komentarze na pewno nie sprawią, że będę chciała zmienić swoje ciało czy odmówić projektantom, którzy chcą, abym wystąpiła w ich pokazie. (…) Jeśli wam się to nie podoba, po prostu mnie nie obserwujcie. Nigdzie się nie wybieram. Kocham to, że mogę być sexy. Jestem z tego dumna”.
Patrząc na to, o czym pisze Gigi, nieśmiało nasuwa się pytanie: czy branża mody faktycznie jest gotowa na zmiany? Z jednej strony mamy bowiem wrażenie, że występują one na razie jedynie w skali mikro, z drugiej, do głosu dochodzi coraz więcej organizacji, które walczą ze zbyt chudymi modelkami, a swoje działania wnoszą na poziom legislacyjny. Zmiany wymuszone przez rządowe organy będziemy już może obserwować podczas następnego tygodnia mody w Londynie. Brytyjski Parlament rozważa bowiem wprowadzenie ustawy, która chroniłaby modelki przed presją osiągnięcia zbyt szczupłej sylwetki. Działania te są reakcją polityków na petycję, którą do tej pory podpisało już ponad 50 tysięcy osób. Jej autorką jest modelka Rosie Nelson. Nelson, która nosi ubrania w rozmiarze 36 (UK8) we wstępie do swojej petycji pisze:
„Kiedy w zeszłym roku przekroczyłam próg jednej z największych agencji modelek w Wielkiej Brytanii, powiedziano mi, że idealnie spełniam wszystkie wymogi. Oprócz jednego – musiałam schudnąć. Tak też zrobiłam. W cztery miesiące zrzuciłam prawie 7 kg i straciłam 5 centymetrów w biodrach. Kiedy wróciłam do tej samej agencji, usłyszałam, że muszę schudnąć jeszcze bardziej – najlepiej do ‘absolutnego minimum’.”
Rosalie Nelson, autorka petycji
Czego domaga się w swojej petycji modelka? Przede wszystkim okresowych badań, najlepiej co trzy miesiące, a maksymalnie co pół roku, przy czym zwraca uwagę na to, że nie chodzi tutaj o wymagania dotyczące BMI. W rozmowie z „The Guardian” słusznie stwierdziła, że wiele modelek dbając o sylwetkę uprawia sport, a to jednoznacznie przekłada się na wzrost masy mięśniowej. BMI nie jest więc wiarygodnym wskaźnikiem ich kondycji zdrowotnej. „Miewałam sesje, które trwały nawet 10 godzin, podczas których nie zapewniono mi żadnego posiłku”, Rosie Nelson dodaje w swojej petycji. „Domyślny przekaz jest po prostu taki, że nie powinnaś jeść”.
Zakazana w Wielkiej Brytani kampania Saint Laurent Paris
Pomimo, że odpowiednie regulacje dotyczące wagi i zdrowia modelek wprowadziło już kilka innych państw, między innymi Francja i Dania, nietrudno zauważyć, że progres, jeśli w ogóle ma miejsce, jest niezwykle powolny i praktycznie niezauważalny w skali makro. Wszystkie reakcje na zbyt chude modelki angażowane do pokazów i kampanii mają charakter w większości jednorazowy (jak chociażby miało to miejsce w przypadku zakazania publikacji kampanii Saint Laurent w Wielkiej Brytanii), a na wybiegach i rozkładówkach magazynów nadal dominują ekstremalnie szczupłe modelki. Na tle listu otwartego wystosowanego do hejterów przez Gigi Hadid, nasuwa się także inny problem – czego tak naprawdę chce publiczność? Z jednej strony bowiem nie ustają głosy sprzeciwu dotyczące zatrudniania zbyt chudych modelek, z drugiej zaś, szczupłe, lecz zdrowo i kobieco wyglądające dziewczyny otrzymują fale negatywnych komentarzy dotyczących swoich sylwetek, które w domyśle dyskwalifikują je z bycia częścią świata „high-fashion”.
A może wina nie leży tak naprawdę po stronie branży? Może to fani nie są jeszcze gotowi na zmianę, a świat mody jedynie spełnia ich oczekiwania?