West i Kardashian – prywatnie bliscy przyjaciele Oliviera Rousteinga – po raz pierwszy pojawili się w kampanii Balmain w 2014 roku promując kolekcję na wiosnę-lato 2015 i dołączając tym samym do słynnej „Balmain Army”. Od tej pory, Rousteing oficjalnie nazywał Kim swoją muzą i wziął spory udział w ustanowieniu zawodowej pozycji jej siostry, Kendall Jenner, małżeństwo Westów regularnie gościło na paryskich pokazach marki i pokazywało się publicznie w ubraniach z jej metką. Współpraca ta weszła też na zupełnie nowy poziom wraz z początkiem tego roku – Rousteing stworzył wspólnie z Westem limitowaną kolekcję, w jakiej cała rodzina Kardashian zaprezentowała się na pokazie rapera w Madison Square Garden oraz ubrał parę w futurystyczne stroje na galę MET.
Nie dziwi nas więc, że „Kimye”, jak często mówi się na Kardashian i Westa, zostali największymi gwiazdami jesienno-zimowej kampanii marki. Oboje pozują w dobrze znanych nam projektach z gali MET (Kanye ma nawet założone te same, niebieskie soczewki, a Kim występuje w identycznej fryzurze), a towarzyszy im cała plejada gwiazd modelingu, począwszy od aniołków Victoria’s Secret, aż po „starych wyjadaczy” w postaci Alessandry Ambrosio i Jona Kortajareny.
Hasłem kampanii zostało „Music meets fashion”, a oprócz ekskluzywnych projektów Rousteinga dla Westów, zobaczymy w niej sporo sylwetek, które pojawiły się na wiosenno-letnim wybiegu marki. Czarno-białe, nieco mroczne zdjęcia wykonał legendarny Steven Klein (świetny wybór!), który postawił zarówno na dalsze plany, jak i bliskie portrety modelek okazujących całe spektrum emocji. Cały Internet zastanawia się zresztą, dlaczego po twarzach dziewczyn i Kanyego spływają łzy. Czy jest to ukryty wyraz zadumy nad kondycją współczesnego świata? Czy stylowa armia Balmain wcieliła się w rolę upadłych aniołów ubolewających nad zastanym stanem rzeczy? Możemy tylko gdybać, póki co więc, podziwiajmy piękno, bo tego akurat w kampanii francuskiej marki nie brakuje.