1. Moda, blogerki, pokazy, wszędzie ta moda – skąd to zamieszanie? Masz jakieś podejrzenia?
Jest moda na modę, dobrze, że także na polską modę. Poza tym, to superokazja do lansu dla tych, co lubią się lansować. Media to na pewno też napędzają, bo jak sam pewnie widzisz, wszystkie niemal zdjęcia z rubryk towarzyskich są z pokazów. Najgorsze jest to, że w tych medialnych relacjach z pokazów nie ma ani słowa o tym, co było na wybiegu – bo do tego trzeba jakiejś elementarnej wiedzy, a tej w portalach brakuje. Jak i podstaw posługiwania się językiem polskim – skupiają się wyłącznie na tym, kto był, ile gwiazd, kto i jak wyglądał. To chyba tylko polska specyfika. A ja bym chętnie poczytała, co taki projektant miał na myśli…
2. Jak tam z Twoją opinią o szafiarkach? Coś się zmieniło w temacie?
Jest jak było, czyli leży i kwiczy. Jest czołówka: Mercedes – nadal nie potrafi pisać, kaleczy język polski, jej portal, czy jak to zwał, poraża wtórnością, ale widać ktoś to jednak czyta, bo nadal istnieje, a i sama Jessica nadal wzbudza zainteresowanie, ma nawet okładkę w magazynie, przyznać trzeba, ładna. Maff (Julia Kuczyńska, przyp. red.) – chyba najsensowniej wygadana z nich wszystkich, konsekwentnie buduje swoją markę i co ciekawe potrafi mówić po polsku, a to wśród szafiarek nie jest takie znowu oczywiste. I Tuskówna – poza konkurencją – jak tylko zaczęła, powiedziałam, że mamy polską Marthę Stewart. I to podtrzymuję, ona nie ma ambicji odkrywania nowych lądów. Robi swoje. Widać inspiracje zagranicznymi blogami, i dobrze. Poza tym, dzięki szafiarkom pojawił się nowy gatunek książkowy, zwany „książka internetowa”, polegający na tym, że zbiera się teksty z Internetu, robi do tego fotki, wydaje w twardej oprawie jako autorską książkę, i jest szum. Ktoś to nawet kupuje, choć ma w necie porady o małej czarnej za darmo. To chyba rodzaj polskiej perwersji. Czytałam te dzieła i mało po nich nie umarłam.
3. Gwiazdy – którą najbardziej cenisz?
Kot, Kulesza, Cielecka, Ogrodnik, Nosowska, Muniek Staszczyk, Ostaszewska, Kijowska, Jakubik, Braciak, Więckiewicz, Rosati, Stuhr… sporo, wbrew pozorom; bardzo ciekawe jest młode pokolenie – Więdłocha, Pawlicki, Pawłowski, Wichłacz, Kulig.
4. Największe grzechy polskich celebrytów?
Głupota, brak wyobraźni, życie według bajkowego wyobrażenia na swój temat, bez związku z rzeczywistością oraz kłamstwo – niemal na każdym kroku, w autoryzacji wywiadu, która polega na pisaniu go od początku i tworzeniu siebie na nowo, na retuszowaniu swoich zdjęć, na ordynarnym poprawianiu urody i wmawianiu ludziom, że to dieta, miłość, spacery albo uczulenie na gluten, a na pewno nie zastrzyk z botoksu. Nie dziwi mnie, że celebryci w Polsce wzbudzają taką niechęć i szyderstwo. Sami na to pracują. Na szczęście na drugim biegunie są prawdziwi artyści, których nie brakuje, wbrew pozorom.
5. Poproszę o kilka rekomendacji kulturalnych – co warto poczytać, obejrzeć, posłuchać?
Z polskich „Pani z przedszkola” i „Serce serduszko” – pierwszy z Gruszką i Kuleszą, a drugi ze świetną Julią Kijowską, Marcinem Dorocińskim i nareszcie bardzo dobrym Szycem. Zagranica – „Boyhood” i wszystko jasne, mam nadzieję, że nie zginie w nominacjach oscarowych, bardzo mocny „Wolny strzelec”. Z książek nieustannie „Beksińscy”, wywiad rzeka z Kowalewskim, zauroczona jestem „Wszystko, co lśni” Eleanor Catton. A posłuchać? Nowy Fisz i Emade albo Hozier. I taki zespół, który niedawno odkryłam, wiem, że to wstyd, że teraz, ale nazywa się The Do.