Od momentu premiery w Madison Square Garden, album Kanyego Westa „The Life of Pablo” wzbudzał emocje na całym świecie. Raper nigdy nie zdradził do którego „Pawła” odnosi się w tytule, kilka razy zmieniał tracklistę i przesuwał datę oficjalnego debiutu krążka, a ze swojego konta na Twitterze uczynił platformę do dzielenia się z fanami swoimi inspiracjami i najświeższymi ogłoszeniami. Jednym z tweetów była informacja o tym, że jedyną platformą udostępniającą „TLOP”, będzie należący do Jaya-Z Tidal. Jeśli na bieżąco śledzicie artystyczne poczynania Westa, zapewne doskonale wiecie, że w tym momencie ma to bardzo mało wspólnego z prawdą, a utwory z albumu są wszechobecne na innych popularnych serwisach, w tym Spotify i Apple Music.
Podczas gdy większość z nas cieszy się z takiego obrotu sprawy, niektórzy nie kryją swojego rozczarowania i złości. Do tego grona należy amerykański fan rapera, Justin Baker-Rhett, który zdecydował się nie przebierać w środkach i skierować sprawę do sądu w San Francisco. Jak podaje „The Guardian”, Baker-Rhett uważa, że został krótko mówiąc „wpuszczony w maliny” przez Westa i niepotrzebnie opłacił subskrypcję na Tidalu. To jednak nie wszystko. Amerykanin sądzi także, że dzięki umyślnym działaniom Westa, Tidal wzbogacił się na nowych subskrybentach i uzyskał możliwość pozyskania cennych danych od nowych użytkowników, którzy dołączyli wyłącznie po to, aby pobrać nowy album męża Kim Kardashian.
Pomimo tego, że zagranicznym mediom nie udało się na razie dotrzeć do Bakera-Rhetta, nie trudno odnieść wrażenie, że ma on w swoich oskarżeniach trochę racji. Tym bardziej, jeśli spojrzy się na fakt, iż Tidal należy do Jaya-Z – męża Beyonce i jednego z najbliższych przyjaciół oraz współpracowników Kanyego. Auć.