MODA, STYL ŻYCIA

Kampania Bohoboco jesień-zima 2015 

02.09.2015 Redakcja Fashion Magazine

Kampania Bohoboco jesień-zima 2015 

Helenę Norowicz mogliśmy już podziwiać w kampanii Bohoboco na sezon wiosna-lato 2015, w której towarzyszyła jej Magda Jasek. Zainteresowanie tymi zdjęciami i ich sukces były tak duże, że projektanci podjęli naturalną decyzję o dalszej współpracy z 80-letnią aktorką, która najwyraźniej polubiła modne zamieszanie i przy okazji awansowała do miana regularnej ambasadorki marki. Tuż po swojej pierwszej kampanii dla Bohoboco wzięła udział w pokazie marki na sezon jesień-zima 2015, przechadzając się po wybiegu z wprawą, jakby to była teatralna scena. To jednak nie koniec tego międzypokoleniowego romansu, bo Helena Norowicz wróciła właśnie w kolejnej sesji wizerunkowej, promującej aktualną kolekcję Bohoboco. Tym razem aktorka zgarnęła całą, jakże zasłużoną atencję, występując w kampanii solo.

Projektanci Michał Gilbert Lach i Kamil Owczarek odwrócili do góry nogami kierunek estetyczny poprzedniej sesji, utrzymanej w oszczędnej kolorystyce i surowej geometrycznej scenografii, korespondującej z ich interpretacją minimalizmu, na który lubią się tak bardzo powoływać w swoich kolekcjach. To zresztą nie tylko kwestia samego otoczenia, ale przede wszystkim wizerunku modelki. W poprzedniej odsłonie zaprezentowana została w pozbawionej makijażu, niemal „nagiej” wersji, a do tego wystylizowana w propozycje, które rzadko są uznawane za akuratne dla jej grupy wiekowej. Odsłonięte ramiona, przeźroczyste lampasy, rozkloszowane spódnice? Podobno kobietom w pewnym wieku „to nie wypada”, ale Bohoboco nie boi się walki ze stereotypami. Jednak najnowsza odsłona współpracy z Heleną Norowicz, którą uwiecznił fotograf Mateusz Stankiewicz, sprawia, że ta relacja nabrała jeszcze większych rumieńców, nie wspominając o zdecydowanie bardziej wyrafinowanym efekcie. Umiejscowienie aktorki w otoczeniu, które przywodzi na myśl słowo „retro”, być może jest bardziej oczywiste niż konceptualne i abstrakcyjne przestrzenie, ale ma w sobie również więcej zwykłej i przyziemnej logiki. Wyrazista charakteryzacja (te usta!), przygotowana przez Izę Wójcik, również była świetną zmianą.

Choć Helena Norowicz nie ukrywa swojego wieku, z którego projektanci Bohoboco uczynili prawdziwy atut, to nie zmienia to jednak faktu, że makijaż jest w jej przypadku prawdziwym sprzymierzeńcem, który świetnie kontrastuje z wyrazistą i surową urodą. Nie sposób też nie zauważyć, że same stylizacje zdecydowanie trafniej i gustowniej komplementują aktorkę, niż przedstawione w poprzednim sezonie. Owszem, te najbardziej awangardowe są nieco dyskusyjne, bo niewiele kobiet, młodszych o połowę, czy nawet więcej, udźwignie połączenie mechatego i krótko ciętego swetra, z połowicznie transparentną spódnicą i futrzanymi obcasami, ale blado-różowy komplet, czy zestawienie ażurowego swetra ze spodniami w kant i mankietem wyglądają już świetnie, bo są modne i naprawdę uniwersalne. Co ważne – skutecznie uciekają od estetyki „matrony”, ale nie tworzą również przeciwnego i komicznego efektu dzidzia-piernik, który sprawdza się w bardzo niewielu przypadkach i wymaga nie tylko awangardowego stylu, ale przede wszystkim awangardowego charakteru i jeszcze bardziej awangardowego podejścia do życia.

Bohoboco nie wymyśla w tym przypadku nowych kierunków, za to po raz kolejny efektownie wpisuje się w coraz bardziej popularny trend, który walczy z dyskryminacją w modzie. I nie dotyczy on tylko starszych ludzi, ale każdego, kto odstaje od aktualnego kanonu wyglądu, lansowanego w kampaniach reklamowych. Począwszy od figury i urody odbiegającej od wybiegowych standardów, przez wymykanie się stereotypom płci, aż po metrykę, czy nawet rozmaite upośledzenia fizyczne. Metryka jest szczególnie ważna, bo ubieranie kobiet w pewnym wieku, dyplomatycznie nazwijmy go „niekomercyjnym”, nie jest prostą sprawą – żadna inna grupa społeczna i wiekowa nie jest obostrzona tyloma zasadami i zakazami dotyczącymi wyglądu. W powszechnym mniemaniu kobieta w tym niekomercyjnym wieku ma do ukrycia właściwie wszystko co posiada, od stóp, przez kolana, uda, aż po dłonie, piersi, dekolt, ramiona i szyję, a co Helena Norowicz tak bezwstydnie i efektownie pokazała na zdjęciu z czarną, odważnie odsłaniającą ciało kreacją. Tyle lat na karku i taki erotyzm? To nic innego, jak przełamanie tabu i irracjonalnego strachu przed seksualnością, która ma prawo funkcjonować w życiu każdego człowieka, niezależnie od wieku. Nie wspominając o polemice z fałszywym przekonaniem, że w pewnym momencie swojego życia kobieta powinna świadomie zrezygnować ze swojego erotyzmu.

Oczywiście dywagacje na temat urody zmarszczek (lub jej braku) i zmian, które zachodzą w urodzie kobiety przez kolejne dekady życia są bezsensowne, bo każda z tych opcji znajdzie zarówno swoich przeciwników, jak i entuzjastów. Szczególnie w przypadku Heleny Norowicz, która oprócz zmarszczek posiada kluczowy dla tej sytuacji atut – doskonałą (i to nie tylko jak na „swoje lata”) figurę, nazywaną też przez niektórych świetną pulą genów. Jednak jak najbardziej sensowne jest udowadnianie, że moda to jeden z tych elementów życia, który nie powinien i nie może podlegać kategorycznemu ograniczaniu przez wzgląd na wiek, płeć czy rasę.

Czasy się zmieniają, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi. Wizja kobiety, która w drugiej połowie swojego życia jest skazana na niańczenie wnucząt, najlepiej ubrana w smutne, szare, emeryckie mundurki, całe szczęście oddala się od naszej rzeczywistości coraz bardziej. I nie chodzi tu o to, że niańczenie wnucząt to coś złego – wręcz przeciwnie, to fantastyczna sprawa. Jednak najlepiej jeśli odbywa się między innymi aktywnościami, które sprzyjają pielęgnowaniu własnego wizerunku i oryginalności, tak ważnych dla tożsamości kobiety. A najlepiej jeśli jest efektem własnych wyborów życiowych, a nie przymusu społeczeństwa i tradycji, które oprócz tego, że wpływają na zachowania, to równie mocno rzutują na nasz wygląd. Każda kobieta, jeśli ma tylko takie życzenie, ma prawo poczuć się seksowna, elegancka, awangardowa, ekstrawagancka czy drapieżna, niezależnie od ilości posiadanych potomków, czy numerku w dowodzie. Jak to powiedziała Carine Roitfeld: „Grandmother doesn’t mean that you have gray hair and you retire and stay home cooking cakes for your grandchildren”.

Bohoboco po raz kolejny daje ciekawą lekcję w postaci kampanii zdjęciowej – moda jak najbardziej idzie w parze z wiekiem. Czy doczekamy się jednak kolejnej, polemizującej już nie tylko z metryką, ale z samą sylwetką i proporcją ciała? W informacji prasowej towarzyszącej kampanii możemy przeczytać, że: „Moda powinna odpowiadać na potrzeby współczesnych, świadomych swojej wartości kobiet, niezależnie od ich wieku i stylu życia”. Taka deklaracja aż się prosi o pytanie – a co z rozmiarem?