Gdy myślimy o „Modzie na sukces”, to rzadko kiedy mamy na myśli tę modę wybiegową. Prędzej przychodzi nam do głowy seria romansów i intryg, do których przez lata przyzwyczaili nas scenarzyści. I choć oryginalny tytuł to „Bold & Beautiful”, a więc dosłownie „Piękni i Bogaci”, to polski tłumacz w latach 90. postawił na grę słów z modą w tle. – Nie można mieć pretensji, w końcu tytułowa „moda” występuje tylko w Polsce. W Ameryce nikt nie oczekuje, że Forresterowie będą kreować nowe trendy, bo oryginalny tytuł to przecież „Piękni i Bogaci” i właśnie o nich, a nie o żadnej modzie, od niemal 30. lat opowiada ten serial – tłumaczą nam fani opery mydlanej zgromadzeni na polskiej stronie poświęconej produkcji.
Kiedyś jednak, zwłaszcza w pierwszych latach produkcji „Mody na sukces”, moda grała większą rolę. – Stałym wątkiem była rywalizacja dwóch domów mody – Forrester Creations i Spectra Fashion – przynajmniej raz do roku obie firmy musiały zaprezentować swoje kolekcje. A że były to kolekcje najróżniejsze, od klasycznych, przez męską, dla puszystych kobiet, aż po pamiętne „Sypialnie Brooke”, pokazy też zawsze musiały być oryginalne. Był więc jeden na luksusowym statku Queen Mary, kilka we Włoszech (Como, Wenecja, Portofino) i szereg w pomieszczeniach firmowych – opowiadają nam polscy fani. Zaznaczają jednak, że moda zawsze była tylko tłem do wydarzeń osobistych bohaterów. – Na większości doszło do przełomowych wydarzeń, skandalu lub oświadczyn. Dużo mówi się o projektach, przez lata szkice Forresterów były wykradane lub kopiowane przez konkurencję, co tylko napędzało akcję. Wszyscy zastanawiali się bowiem, kto był zdrajcą i jaka kara zostanie mu wymierzona. Raz poruszono nawet wątek pracowników szwalni. Można więc powiedzieć, że moda jest obecna w serialu, zarówno oficjalnie jak i od kuchni, ale zawsze była tylko tłem. Tłem do romansów pracowników domów mody – dowiadujemy się.
Podobnego zdania jest Bartosz Pańczyk, dziennikarz gazety „Fakt”, a prywatnie wielki fan serialu, który jako jeden z nielicznych zdołał odwiedzić plan opery mydlanej. – Wydawałoby się, że bohaterki jako znawczynie wszystkich trendów będą wyglądać jak z żurnala rażąc nas po oczach najdroższymi ciuchami światowych projektantów. Nic z tego. O ile jeszcze w latach 80. i 90. rzeczywiście ich stroje robiły wrażenie, o tyle teraz jeśli chcemy zobaczyć bogactwo i przepych to musimy odpalić stare odcinki na YouTube. Przykładowo taka Katherine Kelly Lang wygląda lepiej na prywatnych fotkach, które wrzuca na swoje media społecznościowe niż Brooke, która jest niby światowej sławy projektantką – mówi.
Tak, jak zmieniają się trendy w modzie, tak samo zmieniały się na przestrzeni dekad stroje obsady. – Niestety im dłużej serial trwa, tym mniejszą uwagę przywiązuje się do mody w nim przedstawianej. Wystarczy prześledzić, jak wyglądały pokazy w pierwszych latach, a jak wyglądają teraz. Jak ubierano postacie kiedyś, a jak ubiera się ich dziś. Dawniej każdy pokaz był wyjątkowy, różnił się od poprzedniego. Obecnie wszystkie odbywają się w tej samej sali, a kolejne modele sprawiają wrażenie ubrań z sieciówek. To samo tyczy się tych noszonych przez bohaterów – to już nie pełne przepychu stroje, tylko nudne i przeciętne ubrania. Nawet tak ważne okazje jak śluby czy przyjęcia nie są już pokazywane z taką pompą jak kiedyś. Brak krawata i jeansy to norma, o której w latach dziewięćdziesiątych żaden z Forresterów by nie pomyślał – pisze nam grupa fanów serialu.
Skąd wynika taka zmiana? – Związane jest to niestety z budżetem tej soap opery, który z roku na rok jest ograniczany przez „kryzys”. Produkcja woli inwestować w drogie sceny plenerowe czy zagraniczne wyjazdy aniżeli w trącącą myszką scenografię czy kostiumy. I tak sukces, że Moda utrzymała się już tyle lat i na razie nic nie zapowiada, że w najbliższym czasie się to zmieni – tłumaczy Pańczyk.
Wydaje się więc, że moda w „Modzie na sukces” jest tylko elementem tła – pełnego przepychu, zwrotów akcji i luksusu, o czym w końcu opowiada ten serial. Kultowa opera mydlana skupia się przecież nie na życiu zawodowym bohaterów (kto słyszał, by redaktor naczelny magazynu spędzał w pracy kilka minut, podobnie jak dyrektor domu mody?), a na osobistych relacjach. Tu liczy się romans, zdrada, skandal i intryga – moda jest jedynie ładnym i ciekawym dla przeciętnego widza tłem. I to chyba dobrze – wszak żadna kolekcja nie będzie ciekawsza od kolejnego spisku uknutego przez Stephanie Forrester!