brak kategorii

Ikona (w) stylu vintage: Sophia Loren

27.05.2016 Redakcja Fashion Magazine

Ikona (w) stylu vintage: Sophia Loren

Sophia Loren (naprawdę Sofia Villani Scicolone) urodziła się w 1934 roku w Rzymie jako nieślubne dziecko niespełnionej aktorki Romildy Villani i Riccarda Scicolonego – inżyniera, który mógł podobno pochwalić się szlacheckim pochodzeniem (Loren zdradziła w swojej autobiografii, że jest upoważniona do tytułowania się Markizą di Licata Scicolone Murillo). Para, która nigdy się nie pobrała, doczekała się jeszcze jednej córki, Anny Marii. Loren, którą przez dość specyficzną relację jej rodziców często nazywano bękartem, wychowywała się w nędzy w Pozuuoli – małym miasteczku niedaleko Neapolu, znanym głównie ze slumsów, do którego jego matka uciekła gnębiona osądami konserwatywnego społeczeństwa włoskiego.

Sophia Loren z matką na pokazie Diora w 1974 roku

Matka Loren była kobietą na wskroś nieszczęśliwą – Scicolone, z którym miała dwie córki, nigdy się z nią nie ożenił, co więcej, porzucił ją i nigdy nie wspomagał finansowo. Romilda Villani od zawsze marzyła o karierze aktorskiej, jednak i w tej kwestii została szybko sprowadzona na ziemię przez brutalną rzeczywistość. Być może to właśnie dlatego, przelewając niejako swoje niespełnione ambicje na Sophię i węsząc okazję do zarobienia pieniędzy, włoska gwiazda kina już od wczesnych nastoletnich lat brała udział w rozmaitych konkursach piękności. Podczas jednego z nich poznała Carlo Pontiego, który był wtedy jurorem. Sophia miała 15 lat i zajęła drugie miejsce. Ponti –starszy o 22 lata – od razu zaprosił ją na spotkanie, podczas którego obiecał, że postara się pomóc jej w spełnieniu marzeń o karierze aktorskiej. To dzięki niemu, pomimo faktu, że podczas zdjęć próbnych wypadła bardzo słabo, zaczęła statystować w filmach, a później grywać epizody, jeszcze jako Sophia Scicolone. Zmiana nazwiska przyszła trochę później i, jak nie trudno się domyśleć, była pomysłem Pontiego, który zaczął mieć coraz większy wpływ na, nie tylko zawodowe, życie aktorki.

Pierwszym poważnym filmowym sukcesem okazała się produkcja „Złoto Neapolu” z 1954 roku, w reżyserii Vitorrio de Sicci. I to właśnie długoletnia współpraca z tym artystą okazała się przepustką do sukcesu aktorki. Za rolę Cesiry w filmie „Matka i córka” (towarzyszył jej w nim Jean-Paul Belmondo) otrzymała nagrodę aktorską na festiwalu w Cannes i, jako druga Włoszka w historii uhonorowana została Oscarem. Innym mężczyzną, bardzo ważnym w jej zawodowej karierze, okazał się Marcello Mastroianni, z którym na przestrzeni 40 lat zagrała aż w 13 filmach. Wśród nich, warto chociażby wymienić głośną produkcję „Małżeństwo po włosku” z 1964 roku czy legendarne już „Wczoraj, dziś jutro” z 1963 roku, w którym wcieliła się w role trzech różnych kobiet. Chemia pomiędzy tą dwójką za każdym razem podsycała plotki o rzekomym romansie. W rzeczywistości jednak Mastroianni i Loren byli po prostu bardzo dobrymi przyjaciółmi, a dla aktorki liczył się tak naprawdę tylko jeden mężczyzna.

słynna scena striptizu z „Wczoraj, dziś, jutro”

Był nim oczywiście Carlo Ponti – mentor i pra-ojciec jej sukcesu. Młodziutka aktorka i starszy o 22 lata producent szybko zapałali do siebie uczuciem, jednak ich związek od razu był skazany na niepowodzenie, wzbudzał kontrowersje i rodził zgorszenie bardzo konserwatywnych Włochów. Skąd ta niechęć do duetu Ponti-Loren? Podstawowym problemem był fakt, iż Ponti w momencie, gdy związał się z aktorką, był żonaty z Giulianą Fiastri – prawniczką, którą poślubił w 1946 roku (Loren miała wtedy 12 lat) i z którą miał dwoje dzieci, Guendalinę i Alexa. Żeby tego było mało, Ponti oświadczył się Loren w 1953 roku – w tym samym, w którym na świat przyszedł jego syn Alex – młodszy owoc związku z Fiastri. Ogromny pierścionek z brylantem był tylko jednak symbolem małżeństwa, które nigdy nie miało zostać zalegalizowane. Włochy, które w tamtym czasie należały do bardziej konserwatywnych pod tym względem krajów, nie pozwalały bowiem na przeprowadzanie rozwodów cywilnych. Para nie mogła oficjalnie pokazywać się w swoim towarzystwie, a (cały czas formalnie) żona producenta w każdej chwili mogła oskarżyć go o bigamię i cudzołóstwo. W 1957 roku parze udało się na chwilę „przechytrzyć system”. Ponti sfinalizował w Meksyku rozwód z Giulianą i wziął ślub z Sophią. No, może nie dosłownie, gdyż parę reprezentowali wtedy wynajęci przez Włocha prawnicy. Sielanka nie trwała jednak długo, a meksykański ślub wywołał skandal na całe Włochy. Watykan nazwał go nielegalnym, do nowożeńców przypięto łatkę publicznych grzeszników i zakazano przyjmowania sakramentów, a Pontiego oskarżono o bigamię. Dodajmy, że w latach 50 czyn ten był we Włoszech przestępstwem, za które groziła kara pozbawienia wolności nawet do pięciu lat. Po kilku latach udało się unieważnić małżeństwo, a para pobrała się ponownie we Francji, przyjmując wcześniej obywatelstwo tego kraju. (Ten genialny pomysł podrzuciła podobno Pontiemu jego była żona). Loren i Ponti doczekali się dwóch synów. Pierwszy, Carlo Junior przyszedł na świat w 1968 roku, drugi, Eduardo – cztery lata później. Małżeństwo przeżyło wspólnie wiele wspaniałych lat, a zakończyła je śmierć Pontiego w 2007 roku.

Sophia Loren i Carlo Ponti w 1965 roku

Loren zasłynęła nie tylko swoimi genialnymi i lekko krzykliwymi aktorskimi kreacjami, w których w niezwykle trafny sposób portretowała biedne dziewczyny pochodzące z włoskich przedmieść. Zawsze mówiła to, co myśli, była bezkompromisowa i nie bała się wzniecać skandali. Nie zrobiła sobie nic nawet z tego, że podczas uroczystości w Tivoli w Londynie pokazała się w koronie przed Elżbietą II, czego zakazuje dworska etykieta i co na całym świecie zostało odebrane jako gigantyczne, towarzyskie faux pas. Loren to także niezmiennie jedna z tych ikon, które wywarły największy wpływ na modę i trendy makijażowe XX wieku. Zasłynęła z niezwykle szykownego stylu, któremu towarzyszyła zawsze odpowiednia dawka wysmakowanego seksapilu. Od samego początku swojej aktorskiej kariery stawiała na kreacje, które podkreślały jej figurę klepsydry i bardzo wąską talię, a w makijażu zawsze bardziej kierowała się w stronę podkreślania pełnych ust. To ona wprowadziła na światowe salony szmizjerkę czy sukienki z krótkim rękawem zapinane na całej długości i ściskane w talii szerokim paskiem. Jej oszałamiającej urodzie i bijącemu z wewnątrz magnetyzmowi towarzyszyła (i nadal towarzyszy) jednak ogromna bezpretensjonalność i zawadiackie poczucie humoru – na pytanie o swoje urodowe triki odpowiedziała kiedyś: „Wszystko, co widzicie, zawdzięczam spaghetti”. I jak tu jej nie kochać?