„Kobietom z mojego pokolenia mówiło się, że nie powinny pracować, jeśli mają rodziny. Ale co w momencie, kiedy dzieci dorosną i wyfruną z gniazda – czy te same kobiety mają siedzieć w domu i liczyć uderzające o parapet krople deszczu?”. To jedno z wielu przełomowych zdań Pierwszej Damy Stanów Zjednoczonych, która dla żeńskiej części społeczeństwa w latach 60. była nie tylko niedoścignioną ikoną stylu, ale także autorytetem, dzięki któremu miały więcej siły i ambicji. Określanie „żona swojego męża” czy, nieco gorsze, „kura domowa” zmieniło swój charakter o 180 stopni. Za sprawą urodzonej w Nowym Jorku Jacquline, córki zamożnego brokera giełdowego i królowej hippiki, świetnie wykształconej i doskonale znającej dobre maniery ulubienicy elit, młode i te nieco starsze Amerykanki wreszcie miały prawdziwy autorytet, który był niczym drogowskaz „jak żyć”.
Dzięki zamiłowaniu do jazdy konnej, wpojonym przez matkę Janet, Jackie już jako jedenastolatka była juniorską mistrzynią kraju w hippice. Prócz tego świetnie tańczyła (od małego uczęszczała na lekcje baletu) i uczyła się kilku języków (co szło jej zaskakująco łatwo, w związku z talentem lingwistycznym). Znajomość języków przydawała jej się w małżeństwie z Johnem Kennedym, kiedy to tłumaczyła wiele rozmów, a nawet książek. Mówiła płynnie po hiszpańsku, francusku i włosku, dzięki liczny podróżom i rocznym studiom w Paryżu. Okres studiów zresztą wspominała z największą nostalgią, twierdząc, że Paryż dał jej prawdziwą wolność, jednocześnie zaspokajając głód wiedzy.
W związku z tym, że Jackie nie miała zamiaru zostać stojącą w cieniu męża domową gospodynią, tuż po zakończeniu nauki w George Washington University zaczęła robić reportaże dla „Washington Times-Herald”. Była etatowym fotografem dziennika, przemierzającym ulice w poszukiwaniu ciekawych tematów. Jednym z jej najsłynniejszych wywiadów był ten przeprowadzony z prezydentem Nixonem, którego w wyborach w latach 60. pokonał jej przyszły mąż John Kennedy.
Zanim poznała Johna, była krótko zaręczona z bankierem i weteranem z II wojny światowej, Johem Hustedem. Kilka miesięcy po odwołaniu ślubu, na jednym z wielu przyjęć wpadła w oko kongresmenowi, który zamierzał objąć fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. I, podobnie jak Jackie w prawie stu procentach przypadków, dopiął swego.
Jacquline Kennedy została Pierwszą Damą i z dnia na dzień ważną figurą w domach amerykańskich gospodyń. Na początku zabrała się za przerobienie wystroju Białego Domu – stworzyła Komitet Sztuki, wykorzystując, bagatela, 50 tysięcy dolarów budżetu i sprowadziła do wnętrz pałacu antyki z muzeów i prywatnych kolekcji. W 1962 roku pokazała swoje dzieło na łamach programu telewizyjnego Charles’a Collingwooda z CBS-TV i zaczęła wielką karierę narodowej gwiazdy (nic dziwnego, program obejrzało 56 milionów widzów!). Znała nie tylko ABC savoir-vivre’u, doskonale wyczuwała też trendy wnętrzarskie i modowe. Dla Jackie elegancja była wszystkim. Dzięki zgrabnym kostiumom, specjalnie dla niej szytym ubraniom z kolekcji Diora, Givenchy i Balenciaga oraz idealnie dobranym dodatkom wykreowała „Jackie look” – prosty w formie, ale idealnie wyważony, o nowoczesnym sznycie, dobry do naśladowania. Kupienie podobnej w formie sukienki w kształcie litery A, które uwielbiała pani prezydentowa, było zdecydowanie prostym zadaniem za małe pieniądze. Podobnie jak kopie jej dizajnerskich kapeluszy i pudełkowych żakietów. Początkowo jednak, w trakcie trwania kampanii prezydenckiej Kennedy’ego, Jackie bywała przez media krytykowana za kosztowne gusta i miłość do francuskiego couture. Aby zapobiec wizerunkowej katastrofie, ojciec męża, Joseph Kennedy przedstawił jej projektanta Olega Cassini, który został jej „nadwornym” stylistą i projektantem. Spod jego ręki wyszło ponad 300 stylizacji Pierwszej Damy.
Najbardziej znanym kostiumem był z pewnością ten w kolorze bladego różu, który miała na sobie w Dallas w 63′, w dniu zamachu na swojego męża. Splamiony krwią jest przechowywany do dziś w specjalnym archiwum i będzie dostępny dla szerokiej publiczności dopiero w 2103 roku. Ten strój był faworytem zarówno Jackie jak i jej męża. To on zresztą namówił ją do tego wyboru, twierdząc, że musi pokazać paniom z Dallas, w futrach i diamentach, na czym polega prawdziwa elegancja.
Ten różowy zestaw z widocznymi plamami po zbrodni Jackie zresztą nosiła przez dłuższy czas po śmierci Johna Kennedy’ego. Miała go również na sobie w dniu zaprzysiężenia nowego prezydenta, Lyndona Johnsona. Zapytana przez nową pierwszą damę o to, czy nie chciałaby zmienić ubrania, Jackie odparła, że „Nie, chcę żeby zobaczyli, co zrobili Johnowi”.
Po tragicznym odejściu prezydenta, Jacqueline, matka dwójki dzieci, ponownie wyszła za mąż, tym razem za greckiego magnata, Arystotelesa Onassisa. Towarzyszyła mu aż do ostatnich dni życia, a kiedy po raz drugi została wdową, wróciła do kariery, którą zawiesiła na czas pełnienia obowiązków wobec ojczyzny – została edytorką w wydawnictwie (na koncie ma m.in. autobiografię Michaela Jacksona „Moonwalk”).
Jackie Kennedy Onassis była dla Ameryki niczym powiew świeżości i elegancji po latach II wojny światowej. Podziwiano ją od stóp do głów, była kochana i naśladowana przez miliony. Mawiała, że „jest przede wszystkim kobietą krwi i kości, potem dopiero pierwszą damą i że jej jedyną rutyną jest brak rutyny.” Z pewnością zmieniła oblicze Ameryki, w sobie tylko znany, kobiecy sposób i do tej pory ją inspiruje. Już wkrótce zobaczymy kolejny film poświęcony jej postaci, z Natalie Portman w roli głównej.
Natalie Portman w filmie „Jackie”
Mit Jackie Kennedy nigdy się nie zestarzeje.