STYL ŻYCIA

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Sylwia Chutnik

24.04.2021 Katarzyna Montgomery

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Sylwia Chutnik
Fot. Emilia Oksentowicz

Kulturoznawczyni, feministka, działaczka społeczna, pisarka, laureatka Paszportu „Polityki” w kategorii Literatura za rok 2008, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike, założycielka Fundacji MaMa zajmującej się prawami matek. Prowadzi podcast Radio Sylwia, w którym opowiada o feministycznym spojrzeniu na świat. 

Wsparcie kobiet – co to dla pani znaczy?

Przez lata mojego społecznego zaangażowania przekonałam się, że pomagamy tym osobom, które tej pomocy chcą. Kiedyś wydawało mi się, że moje wskazówki są idealnymi rozwiązaniami dla kobiet, którym chciałam pomóc, i byłam zdziwiona, dlaczego z nich nie korzystają. Albo korzystają i idą sobie dalej, a ja nie słyszę ani żadnych fanfar, ani nikt nie wręcza mi za to medalu. Teraz wiem, że wsparcie to przede wszystkim wsłuchanie się w prawdziwe potrzeby drugiej osoby. To jest bardzo trudne, bo często te osoby nie wiedzą, którą ścieżką mają iść, a w wyniku wieloletnich doświadczeń nie tylko proszą o pomoc, ale wręcz ją odrzucają. Czasem myślą, że to i tak nic nie da, albo że w pomocy będzie jakieś zobowiązanie, haczyk. Uważają też, że na nią nie zasługują. Trzeba ogromnego wyczucia w takich sytuacjach.

To uczy pokory wobec tych, którym chcemy pomóc.

I dlatego w Fundacji Mama wielokrotnie weryfikowałyśmy to, co chcemy robić na rzecz innych kobiet. Rozszerzałyśmy pomoc o porady prawne, psychologiczne, organizowałyśmy kręgi kobiet, choć wcale tego nie planowałyśmy, bo uważałyśmy, że to nie jest takie potrzebne. Nauczyłyśmy się szybko, że pomoc powinna być odpowiedzią na oczekiwania tej grupy, na rzecz której się działa.

Wtedy wsparcie nie jest pustym słowem, a kobieca solidarność jest chyba w tym najważniejsza.

Kampania #metoo opierała się na takim poczuciu wspólnoty, związanym z doświadczaniem przemocy seksualnej albo molestowania przez tysiące, miliony kobiet na całym świecie. Mówienie o tym głośno sprawiało, że wszystkie byłyśmy w tym razem, a dzięki liczbie tych głosów ta zbiorowość stała się siłą, której nie można było uciszyć ani zbagatelizować. Hasło, które słyszymy na Strajku Kobiet: „Nigdy nie będziesz szła sama”, też jest kwintesencją takiego wsparcia. Uważam, że to bardzo ważne, aby kobieca solidarność, nazywana też siostrzeństwem, była wpisana w nasz mały codzienny dekalog, bo jeśli będziemy sobie dokopywały, nic nie zmieni się na lepsze. To nie oznacza, że teraz mamy się wszystkie pokochać, złapać za ręce i po ukwieconej łące pobiec razem do księżyca. Chodzi jedynie o to, aby czasem wznieść się ponad różnice i skupić się na tym, jak możemy sobie nawzajem pomóc.

Strajk kobiet pokazał siłę takiej wspólnoty ponad podziałami, bo w marszach kobiet brały przecież udział osoby wierzące.

Kiedy pod jednym z kościołów patrzyłam na stojące obok mnie starsze panie, których nigdy bym nie podejrzewała o radykalne postawy, a które tam wtedy demonstrowały, myślałam o tym, że właśnie w tej naszej różnorodności tkwi ogromna siła. Zawsze jej szukałam w swojej twórczości, nie chciałam zamykać się w iluzorycznych bańkach społecznych i patrzeć na świat tylko z mojej perspektywy albo z perspektywy moich znajomych. Jako osoba z Warszawy mam wręcz obowiązek jeżdżenia do małych miast w całej Polsce, bo tylko dzięki temu mam możliwość na- uczenia się czegoś od innych kobiet. I nawet jeśli z którąś z nas nie do końca się zgadzamy, trzeba czasem odpuścić, bo przecież łączy nas jedno.

No właśnie: co? Po prostu płeć?

Doświadczenie. Jako kulturoznawczyni zajmująca się antropologią codzienności widzę, że niezależnie od tego, w jakich rodzinach się urodziłyśmy, jesteśmy socjalizowane, czyli wychowywane do pewnych ról. I choć jest to wbrew nam, to jednak jest tak silnie w nas zakorzenione, że ulegamy im bezwiednie. Widzę to po sobie, choć jestem bardzo świadoma tych mechanizmów. Często nie chcę sprzątać, zajmować się czymś, opiekować kimś, ale zanim pomyślę, już to robię, bo tak zostałam wychowana. W życiu spotykałam wiele kobiet, mogłyśmy różnić się wyglądem i światopoglądem, ale kiedy rozmawiałyśmy na temat opieki nad dziećmi czy bliskimi, to zawsze okazywało się to łącznikiem ponad wszelkimi podziałami. I to jest to wspólne doświadczenie wszystkich kobiet, nawet jeśli sobie tego nie życzymy albo nie czujemy się z tym dobrze. 

A jakie wsparcie otrzymała pani od innych kobiet?

Tradycyjne przyjaciółkowe wylewanie łez żalu lub radości czy możliwość omawiania świata począwszy od analizy trudnych powieści, przez sytuację polityczną na Wschodzie, po doniesienia z plotkarskich portali. Często w kluczowych momentach okazywało się, że mogę liczyć na dalsze znajome, które potrafią zadzwonić i zapytać wprost: „Czego ode mnie chcesz? Czego potrzebujesz?”. Ta troska i gotowość okazania pomocy jest już tak dużym wsparciem, że natychmiast przechodzę w tryb działania. Potem tym wsparciem dzielę się z innymi, choć przecież nikt mnie do tego nie zmusza. W fundacji prowadziłyśmy bank czasu, w ramach którego kobiety dzieliły się umiejętnościami, usługami, ale wcale nie musiały się odwdzięczać tej samej osobie – w ten sposób wsparcie cały czas krążyło między nami. Teraz, kiedy tyle kobiet zmobilizowało się do zawalczenia o jedną sprawę, warto rozejrzeć się wokół i sprawdzić, gdzie są nasze kręgi, w których ta dobra energia może krążyć.

Co pani zdaniem poszło nie tak?

Za rządów PIS problemy naszego społeczeństwa tylko się zogniskowały, różne rzeki wpłynęły do jednego morza, które nas za- lało. Jednak zło nie zaczęło się pięć lat temu, tylko wcześniej dzięki niebywałemu mariażowi państwa i kościoła, co zostało podlane potwornym sosem dulszczyzny. W tym zakłamaniu osoby niewierzące chrzczą swoje dzieci, poddają się różnym rytuałom religijnym, które dla nich nic nie znaczą i powstaje dziwna figura „wierzący niepraktykujący”. Postrzegam to jako polską przypadłość: udam coś na wszelki wypadek. Na tej nieprzystawalności do rzeczywistości zbudowany jest patriarchat i odbierane są prawa kobietom. Wierzę jednak w siłę kobiet, wierzę, że uda się to odwrócić, bo inaczej nie robiłabym tego, co robię i nie wychodziłabym na ulice z innymi kobietami.

Wywiad pochodzi z wiosennego wydania Fashion Magazine (wyd. 73, 1/2021 >>)