STYL ŻYCIA

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Dorota Wellman

25.04.2021 Katarzyna Montgomery

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Dorota Wellman
Fot. Krzysztof Wellman

Dziennikarka, prezenterka, producentka programów radiowych i telewizyjnych. Od wielu lat konsekwentnie wspiera kobiety, zabiera głos w debacie publicznej w kwestii ich praw. Współtworzy z Martą Klepką projekt #byckobietaontour

Najważniejszą kobietą w twoim życiu była twoja mama. Czego nauczyła cię o kobiecości?

Wszystkiego, ale to była kobiecość w innym wydaniu, niż się powszechnie przyjęło. Pewnie dlatego nie noszę biżuterii, bo mama nie nosiła, nie maluję się, bo ona też tego raczej nie robiła. Przywiązywała uwagę do mody, ale przede wszystkim do wygody, tak jak ja. To w tej zewnętrznej sferze. Ale przede wszystkim moja mama była osobą niezwykle empatyczną. Myślała dużo o innych, a bardzo mało o sobie, niestety. Ta jej empatia, czułość na drugiego człowieka były wyjątkowe. W naszym domu zawsze była zupa dla każdego i pożyczka pieniędzy, jeśli ktoś tego potrzebował. Na- uczyła mnie otwartości na ludzi, a to bardzo kobieca cecha, podobnie jak tolerancyjność.

Wystarczył ci przykład?

Mama też rozbudzała we mnie ciekawość, mówiąc, że warto cze- goś posłuchać, bo to jest coś innego, niż znamy. Po mamie też mam odwagę cywilną. Była szczupła, drobna, ale dzielnie potrafiła postawić się tym, którzy byli niesprawiedliwi albo kłamali. Po niej mam odwagę cywilną i staram się też – tak jak ona – być spójną między tym, co mówię, a tym, co robię.

To były inne czasy, nie mówiło się wtedy o prawach kobiet.

Jednak mama na każdym kroku uczyła mnie, że kobiety są ważne. Powtarzała, że chłopcy nie są w niczym od nas lepsi. Kazała mi walczyć o swoje racje i nie siedzieć cicho w kącie. A że rozumiałam to wprost, miewałam kłopoty. O mało nie wyrzucili mnie z podstawówki, kiedy w głębokim PRL na lekcji historii powiedziałam o Katyniu. W takich i podobnych sytuacjach mama zawsze stała po mojej stronie. Mówiła: „Bądź sobą, nie poddawaj się i nie myśl o sobie, że jesteś gorsza od innych jako dziewczyna”.

Jak to na ciebie wpłynęło?

Już w harcerstwie zdobywałam te same stopnie i odznaki co chłopcy, doszłam do wysokiego stopnia, co rzadko udawało się dziewczynom. Przeważnie rządził drużynowy, rzadziej drużynowa, a o harcmistrzyni prawie nie było mowy. Tymczasem ja prowadziłam obozy, na których było dwieście osób i nie miałam cienia wątpliwości, że dam sobie radę.

Jesteśmy manipulowane od dziecka: wmawia się nam, że jesteśmy kruche, więc nie wierzymy, że mamy moc sprawczą.

Nigdy czegoś takiego nie usłyszałam od moich rodziców, choć poza domem próbowano mnie do tego przekonać. Uważam, że każda z nas jest jak Shrek, który mówił, że składa się z wielu warstw jak cebula. W środku może jesteśmy miękkie, ale na zewnątrz twarde i poradzimy sobie ze wszystkim. Badania pokazują, że w pandemii kobiety lepiej się zorganizowały w życiu domowym i zawodowym niż mężczyźni. Przypłaciły to pewnie stresami, przyszłymi depresjami, ale kiedy trzeba było się zmobilizować, nie zastanawiały się, co będzie dalej, bo tego nikt nie wie, ale działały i robiły zapasy, zdobywały środki higieny.

Przed pandemią jeździłaś po Polsce i spotykałaś mnóstwo kobiet w ramach #byckobieta on tour.

Kobiety szukają innych kobiet, forum, które je zrozumie, gdzie nie trzeba nikomu tłumaczyć tego samego trzy razy. Szukają siostrzanego, solidarnościowego wsparcia, które daje im poczucie, że jeśli zdecydują się na zmiany, to im się uda – tak, jak udało się innym. Szukają miejsca, gdzie mogą mówić otwarcie o swoich problemach.

Niby nic, a wiele znaczy?

Byłam gdzieś na wsi na końcu Polski. Na spotkanie do dawnego pałacyku przyszły sadowniczki, rolniczki, właścicielki małych biznesów, bardzo różne kobiety. Nagle wstała nauczycielka, a było to po strajku nauczycieli, i po- wiedziała: „My jesteśmy nic niewarte. Przegrałyśmy ten strajk, nic nie uzyskałyśmy, a jesteśmy przez wszystkich traktowane jak szmaty, które walczą o swoje pieniądze”. Nie zapomnę tego, co się potem wydarzyło – ogromne wsparcie, które uzyskało obecnych tam kilka nauczycielek, sprawiło, że wyszły stamtąd z zupełnie innym nastawieniem do życia. Innym razem na spotkanie daleko za Poznaniem przyjechała dziewczyna, która nie umiała odejść od męża oprawcy. Musiała usłyszeć od innych kobiet, które przeszły przez to samo, że nie może pozwalać tak się traktować, że da sobie radę. Pół roku później spotkałam ją gdzie indziej i choć nie było jej łatwo, była wolna.

Jakiego wsparcia ty doświadczyłaś od kobiet?

W moim zawodowym życiu najwięcej postawiły na mnie kobiety. Mam też bliskie przyjaciółki w różnym wieku i to jest terapeutyczna grupa wsparcia. Jesteśmy dla siebie albo wielkim uchem do wysłuchania, albo realną pomocą. Kiedy ciężko zachorowałam na COVID-19, poczułam ich ogromne wsparcie. Poza moim mężem i synem nikt mi tak nie pomógł jak moi przyjaciele. A najbliższa przyjaciółka przyjechała z Polski i krzyczała: „Wellman, dasz radę!”. Nie mogłam się ruszyć, wstać z łóżka, Krzysiek, mój mąż, otworzył okno i słyszałam, że jest. Mam dobre doświadczenie w relacjach z kobietami przez te 60 lat mojego życia.

Dorota, jesteśmy dziennikarkami, które zajmują się prawami kobiet nie od dziś. Wytłumacz mi, co poszło nie tak.

Do władzy doszli ludzie, którzy lubią kobietę cichą i pokorną, po- słuszną, rodzącą dzieci gospodynię domową. Pozbawiając nas praw, spełniają marzenie pana i władcy. Im niepotrzebna jest part- nerka, im potrzebna jest służąca jak księdzu zakonnica do stawiania kwiatów przed ołtarzem. Musimy wzmocnić nasze działania, bo inaczej przyjdzie nam walczyć o prawa podstawowe, choć ja zawsze przypominam, że prawa kobiet to są prawa człowieka. Je- śli będziemy milczeć jak owce, to pójdziemy na rzeź. A ja nie chcę iść na rzeź.

Mogłabyś już odpuścić.

Nie mogę, bo dotyczy to bliskich mi kobiet: mojej synowej, siostrzenic. Poza tym także mnie jako osoby dojrzałej, która powinna stać się niewidzialna, przestać pracować i zajmować się swoim mężczyzną. Te z nas, które mówią, że już ich to nie dotyczy, niech pomyślą o kolejnych pokoleniach, które przyjdą po nas.

W tej chwili stawanie po stronie kobiet wymaga odwagi, bo jest swego rodzaju polityczną deklaracją.

I to mnie zadziwia, że można we współczesnym świecie ponosić za to konsekwencje. Nie rozumiem, jak można komuś złamać rękę w trzech miejscach, bo protestował w obronie praw kobiet, albo jak może szef firmy wyrzucić kobietę z pracy, bo wzięła udział w strajku kobiet. To niewiarygodne, że dożyliśmy takich czasów. Jest mi wstyd. Przed światem. Przed Europą. Nie chcę w takim świecie żyć.

Myślisz, że damy radę?

Nie ma takiej siły, która by nas pokonała. Ani kościół, ani politycy, ani dziadersi. Bez kobiet nie ma tego świata. Damy radę, jeśli będziemy dobre dla siebie, między nami kobietami, bo to nam daje siłę i moc, której nikt nam nie odbierze.

Wywiad pochodzi z wiosennego wydania Fashion Magazine (wyd. 73, 1/2021 >>)