STYL ŻYCIA

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Agnieszka Holland

22.04.2021 Katarzyna Montgomery

Ich głos jest ważny: autorytety plebiscytu Wspieram Kobiety – Agnieszka Holland

Reżyserka filmowa i teatralna poruszająca w swojej twórczości istotne tematy, scenarzystka, prezydentka Europejskiej Akademii Filmowej, artystka, która nie boi się zabierać głosu w debacie społecznej, otwarcie i odważnie mówi o roli i prawach kobiet wobec obecnej rzeczywistości.

Gdyby miała pani wyreżyserować film o współcześnie żyjącej Polce, kim byłaby główna bohaterka?

„Kobieta samotna” – jeden z moich filmów, który w latach 80. XX wieku – wywarł duże wrażenie na publiczności, trochę ku mojemu zdumieniu wciąż funkcjonuje w pamięci ludzi i okazuje się być uniwersalny. Opowiedziałam w nim historię samotnej kobiety w czasach ruchu „Solidarności”, kobiety, której nikt nie dostrzega – niezależnie od systemu w jakim funkcjonuje. Przy okazji jednej z projekcji, jeszcze przed 2015 rokiem, zanim PIS doszedł do władzy, zastanawiałam się, kim byłaby ta samotna kobieta dziś i czy byłaby samotna. Doszłam do smutnego dla mnie wniosku, że owszem znalazłaby rodzaj wspólnoty, ale to byłyby rodziny Radia Maryja, którego zapewne by słuchała. Uświadomiłam sobie, że liberalna demokratyczna Polska niczego takim ludziom nie zaoferowała; przeciwnie: tacy ludzie jak moja bohaterka zostali jeszcze bardziej zmarginalizowani i otrzymali stempel nieudaczników. Zgodnie z przekonaniem, że każdemu, kto się postara, ma zdolności i jest zaradny, musi się udać. Taka była filozofia naszej transformacji.

Niedawno pod wpływem filmu „Nomands Land”, który opowiada o współczesnej amerykańskiej kobiecie samotnej, pojawiła się u mnie ochota, aby uczynić bohaterką filmu dzisiejszą polską aktywistkę w średnim wieku, która od 2016 roku wyciera trotuary, jest ciągana po sądach, ale nie poddaje się w walce o podstawowe konstytucyjne prawa. Chciałabym przy tej okazji opisać, jak buduje się dziwna, czasem toksyczna, ale też piękna wspólnota ludzi wykluczonych z wyboru, tych, którzy buntują się przeciw autorytarnym rządom i ponoszą konsekwencje życiowe i psychologiczne. Byłby to film o wyborze kobiety i obywatelki, o jej przebudzeniu do walki o podmiotowość.

Ta aktywistka nadal byłaby kobietą samotną?

Aktywizm bardzo często jest samotny. W ostatnich latach było to widać, kiedy w małych miastach pojedyncze kobiety protestowały pod lokalnymi sądami w obronie ich wolności – stały tam przez wiele godzin, trzymając tabliczki z hasłami. To był ogromny heroizm. W tym filmie, o którym rozmawiamy, chciałabym się skupić na kobiecie, która może liczyć na wspólnotę po- dobnie myślących, ale dającą ograniczone wsparcie z powodu poczucia bezsensu, wypalenia i zmęczenia. Najbardziej interesowałaby mnie samotna wilczyca, która nie do końca mieści się w organizacjach typu KOD, Obywatele RP czy Strajk Kobiet. W postaci takiej kobiety mogłoby skupić się dużo różnych wątków naszej współczesności, a ona mogłaby stać się archetypiczną bohaterką, inną jednak niż tamta moja kobieta samotna.

Co się stało?

Ten proces był widoczny od początku lat 90. Prawa kobiet padły ofiarą transformacji i w 1993 roku – w ramach tak zwanego kompromisu – zostały przehandlowane z kościołem w zamian za poparcie w różnych sprawach ważnych dla kraju i dla ówcześnie rządzących. A że rządzili w kraju mężczyźni, wydawało im się, że ta cena nie jest wygórowana. Żadna z nas nie mogła się temu wystarczająco przeciwstawić, bo kobiety były dopuszczane do władzy przez mężczyzn i żadna z premierek nie była samodzielnie dojrzewającą do swojej roli polityczką, świadomą praw kobiet. Nawet w czasach, kiedy Trybunał Konstytucyjny miał praworządne umocowania, wydawał wyroki, za które potem jego przewodniczący dostawali nagrody od Watykanu. Stawaliśmy się państwem wyznaniowym, a PIS doprowadził to do ekstremum. Z kolei kobiety przyzwyczajone kulturowo, że patriarchat trzeba jakoś karmić, oswajać i przeczekiwać, nie buntowały się dostatecznie. Aż doszło do przebudzenia, tylko
nie wiem, czy nie wydarzyło się to za późno z demograficznego punktu widzenia. Polska się zwija, bo kobiety są traktowane tak, a nie inaczej i boją się, że jeśli będzie im zagrażać niebezpieczeństwo, nie będą mogły o sobie decydować. Nie chcą mieć dzieci, chyba że wyemigrują – wtedy rodzą chętnie. Niedawno rozmawiałam z licealistkami, które są sfrustrowane, bo wychodziły na ulice i nic to nie zmieniło, a czują, jak pętla braku wolności zaciska się na ich szyjach. Wszystkie mówiły mi, że nie będą mieć dzieci, bo są przekonane, że gdyby były w ciąży, a płód byłby genetycznie uszkodzony, lekarz nie powiedziałby im prawdy.

Brak zaufania kobiet do władzy, kościoła i państwa jest w naszym społeczeństwie bardzo utrwalony, wystarczy spojrzeć na II Rzeczpospolitą, w której sytuacja związana z prawami kobiet była niemal identyczna jak dziś, po niemal stu latach, i taka sama była wtedy presja kościoła, środowisk prawicowych i organizacji fundamentalistycznych. Manifesty Ireny Krzywickiej z tamtego okresu są wciąż aktualne i brzmią, jakby je napisała Marta Lempart lub inna współczesna aktywistka. Piekło kobiet, o którym pisali Krzywicka i Tadeusz Boy-Żeleński, nie zmieniło się, a to, co najgorsze w II RP, zakodowało się w genach ludzi i stało się znowu obowiązującą polityczną i kulturową narracją.

Kiedy rozmawiała pani z tymi młodymi dziewczynami, czuła się pani na siłach, żeby je wesprzeć?

Starałam się, ale nigdy nie oferuję ludziom łatwego optymizmu. Mówiłam, że muszą walczyć, że wszystko jest w ich rękach i nikt za nich tego nie wywojuje. I że nie tylko one, ale też ich koledzy muszą się tym zająć, i nie chodzi tylko o prawa kobiet, ale też o katastrofę klimatyczną, która ich najbardziej dotyczy. Jadwiga Klata, młoda aktywistka Extinction Rebellion związanego ze strajkiem klimatycznym, mówi, że jest z pokolenia, któremu ukradziono przyszłość. Powiedziała też inną ważną rzecz: że te wyzwania, które przed nami stoją, są nie do rozwiązania przy obecnej logice zarządzania politycznego, ponieważ wymagają długofalowego i globalnego myślenia, a nie panującej obecnie „demokracji sondażowej”. Ta młodzież jest teraz traktowana jak nisza, ale zawsze tacy ludzie dokonują zmian, a za nimi idą tłumy.

Wywiad pochodzi z wiosennego wydania Fashion Magazine (wyd. 73, 1/2021 >>)