brak kategorii
Hubert Kołodziejski: dzięki moim ubraniom ludzie poczują się lepiej
11.07.2016 Justyna Majka
Już jako dziecko malował i rysował, jednak szybko zdał sobie sprawę, że nie chce aby jego twórczość wisiała na muzealnych ścianach i lepszym miejscem dla niej będzie ulica. Niespecjalnie jednak wierzył w swoje umiejętności, do tego stopnia, że nie próbował zdawać na ASP w Warszawie. Jako alternatywę wybrał stołeczną Międzynarodową Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubioru. Tam poznał wiele ciekawych ludzi, a dyplom przygotowywał pod okiem Michała Szulca. Wcześniej jednak wygrał warsztaty ilustracji podczas Art & Fashion Forum, zbierając pochwały od samej Barbary Hulanicki oraz prezentował swoje pracę podczas wystawy „Art Next to Fashion”, która miała miejsce w tym roku w Toruniu. Jego grafiki chwaliła i publikowała na swoim blogu oraz w mediach społecznościowych także Diane Pernet.
Ilustracja inspirowana Rickiem Owensem
Kolekcja, którą obecnie zachwycamy się powstawała prawie rok, ponieważ Hubert dokładnie wiedział jak ma wyglądać i nie chciał poddawać się zbyt wielu kompromisom. „Ewoluowała, ponieważ była dosyć trudna konstrukcyjnie, dlatego wspomagałem się doświadczeniem krawcowych w jej odszyciu” – zdradził projektant. Gdy zaczynamy rozmawiać o inspiracjach, Hubert zaczyna się uśmiechać. „Bardzo lubię stare horrory i to z nich czerpałem. Przede wszystkim inspiruję się ludźmi i własnymi doświadczeniami. Przez to, niektóre rzeczy są przeskalowane, na przykład moje płaszcze. To mają też być ubrania, dzięki którym ludzie czują się lepiej, dają pozytywne wibracje i robią wrażenie” – tłumaczył Hubert.
Kolekcja dyplomowa Huberta Kołodziejskiego
Kolekcja składa się z 14. sylwetek, ale tylko 7. z nich została zaprezentowana. Uszyta jest z wełny z kaszmirami, często wspomaganych membraną, co zapewnia ciekawe formy. Gdzieniegdzie wykorzystane zostały naturalne bawełny z domieszką elastanu. Jej koszt pochłonął 10 tysięcy złotych. Hubert uważa, że jest mocnym atutem w jego portfolio, a koszule i płaszcze są dobrym punktem wyjścia do zaistnienia na rynku. Doceniła je także marka La Mania, a także magazyny „K Mag” oraz „Viva Moda”. Teraz jednak chciałby skupić się na zdobyciu stażu, najlepiej zagranicznego. Musiałam oczywiście spytać o miejsca, w których odnalazłby się najbardziej. Projektant bardzo podziwia prace Yohji’ego Yamamoto, Ann Demeulemeester, Vetements oraz Ricka Owensa i Michèle Lamy.
Sylwetka z konkursu FDA (Fot0: AKPA)
Po zdobyciu doświadczenia w profesjonalnym biurze projektowym, chciałby jednak spróbować stworzyć projekty autorskie, mimo, że jest to bardzo odważne posunięcie. W palcie kolorystycznej nie chce ograniczać się jedynie do czerni i bieli – tak samo jak w kolekcji na konkurs FDA, zamierza korzystać z ulubionego kobaltowego, chabrowego, ultramaryny, trawiastej zieleni oraz tkanin metalicznych. Będą to głownie odcienie niebieskiego – prosto z kałamarza. „Marzą mi się także koszule i t-shirty ręcznie obszywane szydełkiem, właśnie w kolorze kobaltowym. Nadruki byłby inspirowane cenionymi przeze mnie malarzami. Chciałbym zrobić serię grafik na własnej odzieży, bo chociaż robię ja znacznie dłużej jeszcze nie zdecydowałem się na połączenie obu dziedzin – być może byłby to proste białe t-shirty z niebieskimi nadrukami” – tak o swoich planach opowiada Hubert.
Bluzka Huberta wykorzystana w sesji dla „iMute Magazine” (Foto: Łukasz Żyłka i Paulina Wesołowska, Modelka: Ola Ziemińska, Stylizacja: Mateusz Kołtunowicz, Make-up i włosy: Agnieszka Brudny)
Jeżeli chodzi o konkursy, to planuje jeszcze wystartować w kolejnej Złotej Nitce. Hubert Kołodziejski twierdzi, że taka rywalizacja uczy pokory, dopasowania swojej wizji do obowiązującego tematu przewodniego oraz wytrwałości w dążeniu do celu. Mimo braku wygranej, daje możliwość prezentacji swojej wizji artystycznej, motywację do dalszej pracy oraz cenne doświadczenie. A to z pewnością przyda się projektantowi w odnoszeniu kolejnych sukcesów.