MODA, STYL ŻYCIA
Hillary Clinton założyła płaszcz za 12 tysięcy dolarów i wywołała burzę w sieci. Jak powinni ubierać się politycy?
08.06.2016 Redakcja Fashion Magazine
Choć zdaje się, że Hillary Clinton ma w kieszeni nominację Demokratów w wyborach na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, jej osoba i kampania budzą duże kontrowersje. Krytycy argumentują, że Clinton żyjąc przez dekady na szczycie amerykańskiej władzy nie ma pojęcia o problemach zwykłych mieszkańców USA. Teraz dostali nowy argument – niedawno wyszło na jaw, że żona byłego prezydenta na jednym z kwietniowych spotkań z wyborcami pojawiła się w płaszczu od Armaniego, który kosztuje niemal 12,5 tysiąca dolarów. Mówiła w nim o… nierównościach społecznych i pracy dla bezrobotnych.
W sieci szybko pojawiło się wiele niepochlebnych komentarzy na temat tej stylizacji. Niektórzy pisali, że kandydatka „odpłynęła”, a inni donosili, że jej płaszcz jest wart tyle, co niemal dwa ich auta. Clinton tym samym nie przysporzyła sobie kolejnych fanów, raczej utwierdziła wizerunek chłodnej urzędniczki.
– Czy etyczne jest publiczne wystąpienie Hilary Clinton w ramach kampanii prezydenckiej w żakietach od Armaniego za ponad 12 tysięcy dolarów? Zdecydowanie nie. I nie chodzi o to by robiła zakupy w H&M lub w Zarze, ale wybór jej stroju powinien być ładny, odpowiedni do pory dnia i przede wszystkim adekwatny do tego, o czym będzie mówiła. Czy zapomniała po co i do kogo przemawia? Patrząc na jej ostentacyjnie kolorowe i drogie żakiety trudno uwierzyć w szczerość jej deklaracji o poprawie bytu najuboższym obywatelom Ameryki. Pewnie nie zrobiła tego celowo, w takim razie ma złych doradców od wizerunku, co może zaszkodzić jej kampanii – mówi w rozmowie z Fashion Post Krzysztof Łoszewski, specjalista od dress code’u i kostiumograf.
Jak więc powinien wyglądać polityk? Sprawa nie jest prosta, gdyż źle prezentujące się kostiumy i garnitury świadczą o niedbałości, a ubrania marek high fashion – jak w przypadku Clinton – mogą sprawiać wrażenie braku kontaktu z szarym obywatelem.
Specjaliści od politycznego wizerunku dawno już wysnuli tezę, że najlepiej sprawdza się strój będący o szczebel wyżej od grupy społecznej, do której polityk chce kierować swoje deklaracje. – Ubranie polityka, podobnie jak każdej innej osoby, niesie za sobą pewien kod, który ma trafić do wyborców – mówi w rozmowie z Fashion Post Agnieszka Martyna, specjalistka od dress code’u. Przytacza tu sytuację z polskiego podwórka, gdy Andrzej Lepper pojawiał się na spotkaniach z rolnikami w idealnie skrojonych, drogich garniturach. – Lepper nie budził tym zaufania swojego elektoratu, był kimś spoza ich świata – tłumaczy.
Martyna wskazuje też przykłady, które powinny być wzorem dla Clinton. – Modelowymi kobietami w polityce są Michelle Obama czy Kate Middleton, które stawiają na ubrania rodzimych projektantów przełamywane dodatkami ze sklepów sieciowych – tłumaczy nam specjalistka.
Wydaje się więc, że Hillary ma nadzwyczaj nieporadnych doradców, którzy źle wyczuwają nastroje społeczne. – Poprawna stylizacja polityków to także sztuka zdobywania głosów i reagowania na bieżącą sytuację – potwierdza Agnieszka Martyna. Tego tutaj najwyraźniej zabrakło…
Pieniądze na stylizacje Clinton pochodzą – zgodnie z amerykańską polityką – z jej prywatnych środków, na których brak Hillary nie może przecież narzekać. Jej rywal ze strony Republikanów – Donald Trump – jest z kolei multimiliarderem. Ta mieszanka wpływów, pieniędzy i emocji jest niebezpieczna, tak jak całe wybory prezydenckie w USA anno Domini 2016. Kto wie, czym nas jeszcze zaskoczą kandydaci. Może nawet Trump zrezygnuje ze swojego tupeciku?