W 1959 roku, kiedy była na progu swojej kariery modelki, a wieczorami chodziła na kursy wizażu, za pierwsze zarobione na zdjęciach pieniądze kupiła w jednym ze sklepów ze starociami perfumy Floris Red Rose, które kojarzyły jej się z zapachem różanych krzewów z ogrodu matki. „Moja mama miała przepiękny różany ogród i nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby pachnieć inaczej niż różą”, mówi Coddington w „Vogue”.
W latach 80. Z kolei kiedy pracowała w domu mody Calvin Klein, dostawała od marki zapach Calvin Klein Orignal Eau de Toillete. W samej końcówce 80. w królestwie zapachów Grace dominowało Chanel No. 19, a całkiem niedawno, w 2004 chodziła w oparach perfum Hermès, oczywiście różanych. Efektem tych zapachowych poszukiwań są dostępne w sprzedaży już za chwilę perfumy we współpracy z Comme des Garcons. Z nutami brzoskwini, bursztynu, z marokańską różą i białym piżmem.
Z pewnością będzie to hit sprzedaży, podobnie jak dwie książki, które rudowłosa stylistka wydała pod swoim nazwiskiem.