„Nigdy nie chciałam być modelką. To nigdy nie było moje marzenie. Po prostu w to wpadłam”, wyznała Gia Carangi w jednym z jej niewielu uwiecznionych na filmie wywiadów. W wieku 17 lat urodzona i wychowana w Filadelfii dziewczyna za namową swojej mamy wystąpiła w sesji dla lokalnej gazety. Zdjęcie zainteresowało nowojorskiego fotografa Arthura Elgarta, za sprawą którego o Gii dowiedziała się Wilhemina Cooper. Założycielka kultowej agencji modelek przymknęła oko na niespełniający wybiegowych wymagań wzrost nastolatki i zaproponowała jej kontrakt.
Pod koniec lat 70. uroda Gii nie wpisywała się w obowiązujące na amerykańskim rynku standardy. A jednak, mimo że w kampaniach i sesjach zdjęciowych występowały wówczas niemal wyłącznie niebieskookie blondynki, ciemnowłosa chłopczyca przyciągnęła uwagę najważniejszych fotografów: Richarda Avedona, Denisa Piela i Francesca Scavullo’a. Sukces nadszedł niespodziewanie i był naprawdę spektakularny – na przełomie lat 70. i 80. Gia trafiła na okładki brytyjskiego, amerykańskiego i francuskiego „Vogue’a” oraz została twarzą Versace, Armaniego i Diora. Intuicja Wilheminy Cooper po raz kolejny okazała się niezawodna.
Błyskawicznie zdobyty status it-girl świeżo upieczonej supermodelki nie wynikał tylko z odpowiedniej aparycji. Gia jako nastolatka była zagorzałą fanką Davida Bowiego, ale po przeprowadzce do Nowego Jorku przerzuciła się na nonszalancki, androgyniczny styl. Otwarta na temat swojego homoseksualizmu modelka na co dzień nosiła trzewiki i męskie koszule, malując się tylko przed wejściem na plan. Gia bardzo wyróżniała się na tle modelek-klonów, a jej sposób bycia inspirował całą nowojorską śmietankę świata mody.
Jak można było się spodziewać, młoda gwiazdka korzystała ze wszystkich uroków bycia supermodelką. Gia była stałą bywalczynią Studio 54 i Mudd Clubu, nie stroniąc od kokainy, która jednak na początku lat 80. uznawana była za zupełnie nieszkodliwą używkę. Początkiem końca Gii było załamanie nerwowe związane ze śmiercią jej agentki i mentorki. Po zaledwie półtora roku w branży modelka zaczęła zażywać heroinę, która pogrzebała jej karierę, nim ta zdążyła w pełni rozkwitnąć.
Gia zaczęła znikać bez wieści. Modelka opuszczała pracę, a jak już stawiała się na planie, jej forma pozostawiała wiele do życzenia. Po sesjach zdjęciowych, w pełnym makijażu i w ubraniach od projektantów, Gia lądowała na ulicy. Jej współpraca z agencją Ford, nawiązana po śmierci Wilheminy Cooper, trwała zaledwie trzy tygodnie. Po kolejnym niepowodzeniu modelka wróciła do rodzinnej Filadelfii i wzięła udział w programie odwykowym.
Rok później nadszedł czas na powrót na szczyt – Gia ponownie trafiła na okładkę „Cosmopolitan” i wyjechała na kontrakt do Europy. Wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku, ale presja związana z odbudowywaniem kariery sprawiła, że modelka znów zwróciła się ku narkotykom. Gdy w 1983 roku Gia została przyłapana na wstrzykiwaniu heroiny w trakcie sesji zdjęciowej, wiadomo było, że jej przygoda z modelingiem się ostatecznie zakończyła.
Po opuszczeniu Nowego Jorku była supermodelka łapała się różnych zajęć – pracowała jako sprzedawczyni w sklepie z ubraniami, szatniarka i kasjerka w kafeterii w domu starców. Gia na zmianę próbowała rzucać heroinę i wracała do nałogu, aż w czerwcu 1986 roku trafiła do szpitala z objawami przypominającymi zapalenie płuc. Wyniki badań potwierdziły krążące po Nowym Jorku od kilku lat plotki: modelka chorowała na AIDS. Gia zmarła 18 listopada 1986 roku, w wieku 26 lat. Na jej pogrzebie nie pojawił się nikt ze świata mody, bo nikt o jej śmierci nie wiedział.
Okres szczytowej formy Gii trwał raptem dwa lata, ale fenomen pierwszej supermodelki odbijał się echem długo po jej śmierci. Zrealizowany przez HBO biograficzny film „Gia” zapewnił grającej tytułową rolę Angelinie Jolie Złotego Globa i przepustkę do Hollywoodzkiej pierwszej ligi. Wylansowany przez modelkę typ urody otworzył z kolei drzwi do kariery Cindy Crawford, która jako nowa twarz zyskała przydomek „Baby Gia”.