MODA, STYL ŻYCIA
Gdzie jest granica między rozmiarem zero a plus size? „Moda jest dla wszystkich!”
15.04.2016 Patryk Chilewicz
Niedawne zamieszanie wokół Amy Shumer, którą amerykańskie „Glamour” zaliczyło do osób „plus size” sprawiło, że dyskusja na temat rozmiarów w świecie mody rozgorzała na nowo. Przyjaciółka komediantki, Jennifer Lawrence, postanowiła na łamach „Harper’s Bazaar” podjąć ten temat. – Uważam, że powinniśmy stworzyć nowy archetyp normalnej sylwetki. Wszyscy mi mówią: „kochamy twoje normalne ciało!”, a ja na to odpowiadam: „nie czuję się, jakbym miała normalne ciało”. Codziennie ćwiczę pilates. Jem, ale trenuję więcej niż przeciętna osoba – powiedziała zdobywczyni Oscara.
Gdzie jest więc granica między „size” a „plus size”? – Patrząc na moje koleżanki o rozmiarze 38 bardzo brakuje wzorców w postaci katalogów bądź pokazów, na których prezentowano by podobne do ich rozmiaru „38 i więcej” modelki. Uważam, że moda jest dla każdej kobiety i każda z nas powinna odnaleźć w niej odzwierciedlenie siebie i swojej figury, rozmiaru, mieć na czym się wzorować – mówi nam Paula Perez, modelka w agencji Nobody’s Perfect, specjalizującej się w modelkach o pełniejszych kształtach.
To prawda. Magazyny poświęcone modzie skupiają się na odświeżonym wizerunku „heroin chic” lub pokazują nam „ciekawostki” w postaci modelek o innych kształtach. Co jednak z paniami, które nie mieszczą się ani w jednej, ani w drugiej kategorii? – Prawdę mówiąc wydaje mi się też, że bardzo duża część społeczeństwa znajduje się między rozmiarem 38-40 i właśnie dla tej licznej grupy kobiet brakuje modowych wzorców. Niestety patrząc na modelki XS najczęściej większość z nas tylko dostaje depresji i ma myśli typu „jestem gruba” czy „ja bym wyglądała w tym brzydko”. Jednocześnie patrząc na modelki „plus size”, czyli powyżej rozmiaru 42, nie utożsamiamy się z nimi i jednak nie są to często fasony, które są przez każdego pożądane – tłumaczy nam Perez.
Czy jest więc możliwe, by na pokazach największych tego świata pojawiały się kobiety, które najczęściej widujemy na ulicy, a więc nieco okrąglejsze, lecz o których trudno powiedzieć „puszyste”? – Dla mnie to zdecydowany świat skrajności, nieraz i hejterów którzy nie potrafią powstrzymać się przed wyzywaniem modelek zarówno XS, jak i XL. Dobrze by było go bronić poprzez pośrednie rozmiary: właśnie takie jak M czy L, bo takich kobiet wydaje mi się, że jest najwięcej – puentuje Paula Perez. Wszystko pozostaje w rękach projektantów i stylistów – ostatecznie to oni decydują o tym, jak wygląda kanon kobiecości.