Choć z manifestami pacyfistycznymi prędzej kojarzy się błękit, względnie rozbuchana paleta hippisowska, „Forces” spowijają maskujące zielenie i brązy, co sugerowałoby walkę o pokój w czasie konfliktu. Kroje i formy, jak u Jemioła. Miękkie linie, trochę oversize’u, casualowe marynarki. Słowem: niewymuszona miejska elegancja. Ale do tego połyskujące dzianiny, kuse złote topy i świetne, „metaliczne” wąskie szale rodem z Klubu 54 – istne disco epoki zagrożenia. Nowością są też tak popularne przed czterema dekadami zamszowe spodnie i sukienki, harcerskie spódniczki, bojówki, jak na armię przystało, zestawiane jednak z klasycznymi koszulami oraz bluzy z wytłaczanymi symbolami. Tej symboliki jest może nawet ciut za dużo i dosłowne paski imitujące pasy naboi, napisy na T-shirtach „No War!”, czy już sam finał w postaci przemarszu z flagami, mogą wydawać się cokolwiek naiwne. Ale czym innym, jeśli nie naiwnością, jest na naszym globie pragnienie pokoju? Oczywiście, nie przestawajmy w wysiłkach. Love and Peace.