KULTURA

Dzielić na czworo!

27.09.2023 Maja Handke

Dzielić na czworo!

Ponad 600 eksponatów zgromadzono na wystawie „Włosy i owłosienie ciała” w paryskim Musée des Arts Décoratifs. Jej twórcy zabierają nas w podróż w czasie. Z wieloma zaskakującymi przystankami.

Co się wam kojarzy z włosami? To słowo ma w sobie setki konotacji. Od tych najbardziej oczywistych urodowo-pielęgnacyjnych przez te związane ze sztuką po te najstraszliwsze – stosy obciętych włosów ofiar w muzeum w Auschwitz. Paryskie Musée des Arts Décoratifs po raz kolejny sięgnęło po temat związany z ludzką fizycznością i jej prezentowaniem (wcześniej pokazywano wystawy poświęcone ciału i bieliźnie, stopom i obuwiu). Włosy i owłosienie ciała w kulturze zachodniej okazały się kolejnym fascynującym, wielowątkowym tematem, a wystawę można zobaczyć do 17 września tego roku. Namawiamy do jej odwiedzenia, a dla tych, którzy nie dotrą do
Paryża, zdajemy z niej relację.
JAK SIĘ CZESZESZ, TAK CIĘ WIDZĄ
„Hair is everything!” – wykrzykuje w brytyjskim serialu „Wywłoka” główna bohaterka do fryzjera, który fatalnie obciął jej siostrę. Na ile włosy są wszystkim? Ich znaczenie ewoluuje w zależności od epok i te niuanse – ale także rozwój technik fryzjerskich oraz eksponowanie włosów w sztuce – można zobaczyć na wystawie. Okazuje się, że wygląd włosów może nie tylko świadczyć o stanie higieny, stopniu podkreślenia męskości i kobiecości, ale też podlegać ocenie moralnej – w końcu w średniowieczu kobiety były zobowiązane do zakrywania głów, by nie wodzić mężczyzn na pokuszenie, a bujne owłosienie na ciele utożsamiano z dzikością i grzechem. Zgodnie z zaleceniami św. Pawła kobiety musiały zakrywać włosy aż do XV wieku, ale kiedy w końcu przestano tego od nich
wymagać, rozpoczęła się era wymyślnych zdobień i panowania wyrazistych fryzjerskich mód. Na pewno nie chodziło o to, by było praktycznie – prym wiodły wymyślne i pracochłonne uczesania. W XVII wieku furorę zrobiła fryzura hurlubrious – wymagająca co prawda doczepów, ale niemal skromna w porównaniu z ogromnymi konstrukcjami (z okrętem włącznie), które pojawią się nieco później – przede wszystkim na francuskim dworze królewskim. Jedną z atrakcji wystawy jest film, na którym fryzjer Pascal Ferrero pokazuje, jak się te fryzury przygotowywało – łącznie z końcowym etapem polegającym na pudrowaniu.
Z BRODĄ ALBO BEZ
Wydzielona cześć ekspozycji poświęcona jest męskiemu zarostowi i fryzurom. W naszych czasach noszenie brody i wąsów, golenie głowy na zero lub zapuszczanie włosów są przede wszystkim wyrazem własnych preferencji, choć mogą być także manifestem przynależności od jakiejś subkultury. Kiedyś jednak miały o wiele silniejsze konotacje. I tak po czasach bezwłosego średniowiecza na początku XVI wieku broda i wąsy zaczęły być symbolem siły i męskiej witalności – tak nosili się trzej wielcy monarchowie Zachodu: król Francji Franciszek I, król Anglii Henryk VIII i król Hiszpanii Karol V. Niezłe towarzystwo swoją drogą, wchodzili sobie w drogę, ale i zawierali sojusze… Historia włosów lubi zwroty: od lat 30. XVI wieku do końca XVIII wieku twarz bez brody i peruka były znakami rozpoznawczymi dworzanina, a zarost pojawił się ponownie dopiero na początku XIX wieku, za to naprawdę wyraziście – bo nawet w postaci bokobrodów. Rozwinęła się wówczas produkcja przedmiotów do pielęgnowania tych wszystkich zarostów i zwiększył się rynek usług barberskich – który swój renesans (w dość uładzonej wersji) zaliczył współcześnie wraz z pojawieniem się hipsterów. W MAD można zresztą zobaczyć pokaźny zbiór sprzętów fryzjerskich z różnych okresów, a także tych do usuwania włosów z kobiecego
ciała. W tej części wystawy kuratorzy podkreślają, że obecnie zachowanie lub usuwanie włosów na ciele jest kwestią indywidualnych wyborów kobiety (mężczyzny zresztą również), a nie obowiązującym kanonem estetycznym.
IKONY KULTURY
Osobny kącik poświęcono austriackiej cesarzowej Sisi, czyli Elżbiecie Bawarskiej. To jedna z najbarwniejszych postaci, jakie kiedykolwiek pojawiły się na europejskich dworach. Za życia uważana była za najpiękniejszą kobietę swoich czasów, a dziś przy tym potencjale i zacięciu miałaby prawdopodobnie miliony followersów w mediach społecznościowych. Codziennie ćwiczyła, ważyła się i mierzyła, a niezwykle długie włosy były właściwie jej obsesją.

Mówiła o sobie: „Jestem niewolnicą moich włosów”. Ich codzienna pielęgnacja trwała podobno trzy godziny, a raz na dwa tygodnie odżywiała je miksturą z koniaku i żółtek. Na wystawie można zobaczyć modele bardzo skomplikowanych fryzur i portrety cesarzowej – ten autorstwa Franza-Xavera Winterhaltera z 1864 roku, na którym Sisi czesze swoje rozpuszczone włosy, był na tyle intymny, że znajdował się w komnatach jej męża – cesarza Franza-Josefa. Na drugim biegunie ikonicznych fryzur plasuje się Andy Warhol, który kompleksy z powodu łysienia ukrył pod charakterystyczną blond peruką. Stała się ona nieodłącznym elementem
jego wizerunku. A jeśli o perukach mowa – przewijają się one na różnych etapach wystawy i w różnych kontekstach. Nie zabrakło też refleksji na temat pochodzenia naturalnych włosów. Widzowie mogą zobaczyć krótkometrażowy film poświęcony szlakowi, jaki pokonują włosy skupowane w Indiach do luksusowego salonu w Stanach. To nie tylko dokumentacja wyjątkowo pracochłonnego procesu, ale też przypomnienie, w jakich warunkach ten luksusowy produkt powstaje. Staje mi w tym momencie przed oczami jedna z Kardashianek. Zapytana, czy jej bardzo długie włosy są jej, oświadczyła spokojnie, że są jej własne, bo przecież je
kupiła… Peruki są dziś (podobnie jak wcześniej) używane po to, by ukryć brak włosów, ale stanowią też element kreacji, jak choćby na pokazach mody. Włosy bywają materiałem dla artystów i twórców biżuterii,
co ma mocne historyczne korzenie – podarowanie pukla włosów (najczęściej w misternym puzderku, czasem pod szybką) było wyrazem miłości i oddania. Współcześni wykorzystują włosy do tworzenia ozdób, ale dziś mają one inny, nieneutralny ciężar gatunkowy, bo są one nie tylko czymś intymnym, ale też – dosłownie – niosą informacje o jednostce, w końcu zawierają kod DNA.
ZUPEŁNIE INACZEJ
Współczesny świat mody jest bohaterem większości ekspozycji w Musée des Arts Décoratifs. Nie mogło zatem zabraknąć elementów związanych z pokazami, szczególnie haute couture, sesjami modowymi eksponującymi fryzury, a także najsłynniejszych mistrzów fryzjerstwa, a wśród nich Polaka Antoniego Cierplikowskiego (och, jak kochamy polskie akcenty w takich miejscach!). Do udziału w wystawie ze swoimi pracami zostali zaproszeni także
współcześni mistrzowie: Sam McKnight, Nicolas Jurnjack i Charlie Le Mindu – wszyscy trzej mają na koncie nie tylko współpracę z największymi magazynami mody, fotografami i topowymi modelkami, ale przede wszystkim tworzenie z włosów dzieł sztuki wymykających się prawom fizyki, szczególnie na pokazach haute couture. To są fryzury, które potrafią przyćmić pokazywane kreacje. Włosy pojawiają się jako istotna składowa spektakularnych
strojów na pokazach najodważniejszych projektantów takich domów mody jak Alexander McQueen, Martin Margiela, Josephus Thimister i to też można prześledzić na wystawie. W MAD możemy też przypomnieć sobie dokładnie kultowe fryzury XX wieku – od koków i chłopczycy z jego początków po trwałe i tapiry z lat 80. Na te najbardziej sztuczne dziwnie się dziś patrzy, tym bardziej że obecne trendy opierają się na naturalności – sporo dzieje się głównie w koloryzacji. No właśnie – nie można zapominać o kwestii koloru włosów! Nasze pragnienia
zmian, walki z siwizną i kreowania wizerunkiem określonych skojarzeń są siłą napędową gigantycznej gałęzi przemysłu kosmetycznego. Twórcy wystawy pokazują, że blond jest pożądany jako atrybut kobiecości, ale też kojarzony z dzieciństwem, a rudy ma bardzo silne konotacje ze zmysłowością. Chyba najciekawsze są jednak prace fryzjera Alexisa Ferrera, który przenosi na włosy cyfrowe wydruki. Pracujący w Barcelonie stylista fryzur odwzoro wuje motywy z barokowych tkanin, co daje niespotykany efekt (warto podpatrzeć to na jego Intsagramie @alexisferrer01). Musée des Arts Décoratifs po raz kolejny udowadnia, żetemat związany z ciałem da się rozwinąć do opowieści o zjawiskach społecznych, rolach i rozumieniu piękna oraz oczywiście o modzie i tendencjach. Warto dać się tej opowieści ponieść, pamiętając, że włosy nadal mogą nieść silny przekaz polityczny i religijny, a ich odkrywanie w wielu miejscach na świecie bywa niebezpieczne. Ortodoksyjne żydówki wciąż noszą peruki, a większość muzułmanek zakrywa głowy. Czy drag queens byłyby tak wyraziste, gdyby nie wymyślne fryzury? Są równie ważne jak makijaż. Generacja Z traktuje włosy inaczej – nie tylko wychodzi ze schematów związanych z płcią, ale też chętnie sięga po efekty, które daje farbowanie. Bohaterka serialu „Euforia”, w którą wciela się Zendaya, ma naturalne włosy w kontrolowanym nieładzie. Z drugiej strony główna postać serialu „Tacy właśnie jesteśmy” (w tej roli fenomenalny Jack Dylan Grazer) jest ufarbowana na blond z widocznym odrostem. Jedna i druga fryzura mają wyraźny przekaz: robię z włosami, co mi się podoba. Po 600 latach we fryzjerskiej kulturze Zachodu jest miejsce na anarchię. I dobrze.