MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
Dziedzictwo i 70 lat historii w kolekcji Dior Couture jesień-zima 2017
04.07.2017 Michalina Murawska
Bianca Jagger, Patrick Demarchelier, Celine Dion, Jennifer Lawrence – to tylko nieliczni z gości, jacy zebrali się wczoraj w paryskim Pałacu Inwalidów, aby na własne oczy zobaczyć, co Maria Grazia Chiuri zaproponuje jako dyrektor kreatywna Diora w swojej drugiej kolekcji couture. Presja, jaka spoczywała na Włoszce była tym razem o tyle większa, że pokaz nie tylko markował 70-lecie istnienia domu mody, ale jednocześnie poprzedzał jego największą w historii retrospektywę, która otworzyła się wieczorem w Musée des Arts Décoratifs. To ważny kontekst, który warto wziąć pod uwagę zanim wyda się, najprawdopodobniej niezbyt pochlebne, opinie dotyczące tego, co tym razem wyszło spod ręki projektantki.
Oczywiście, sama Maria Grazi Chiuri nie ukrywa, że analiza archiwum była ważnym elementem poprzedzającym jej proces twórczy, jednak w tym sezonie, to nie same projekty Diora stanowiły dla niej największą inspirację. Tym razem było to jego zamiłowanie do podróżowania, z którym z pewnością wyjątkowo mocno się utożsamia – wszak jest Włoszką mieszkającą w Paryżu, a ze swoimi, nadal jeszcze niezbyt licznymi kolekcjami dla francuskiej marki, podróżowała już chociażby do Japonii i USA. Do stworzenia najnowszej odsłony haute couture zainspirowała ją konkretnie pochodząca z 1953 roku ilustracja autorstwa Alberta Decaris, przedstawiająca światowe podróże Christiana Diora. Nie bez znaczenia było dla niej też znalezione w jego autobiografii stwierdzenie, że „kompletna kolekcja powinna być skierowana do wszystkich rodzajów kobiet ze wszystkich krajów świata”. Czy jednak ten swoisty uniwersalizm można tak łatwo (a przede wszystkim skutecznie) odnieść do tak przesiąkniętej pochwałą indywidualizmu współczesnej, modowej rzeczywistości?
Według Marii Grazii Chiuri – tak. Wśród przepięknej scenografii stworzonej przez włoskiego artystę Pietra Ruffo, zaprezentowała kolekcję, która z całą pewnością stanowiła dość osobistą interpretację tego, co w powszechnym mniemaniu przyjęło się jako „haute couture”. W wielu zdominowanych przez szarości sylwetkach duch twórczości Diora pobrzmiewał bardzo wyraźnie. Nie były one bardzo uwspółcześnione, co wiele osób zapewne uzna za minus, ale jednocześnie nie stanowiły dosłownej kopii. Jeśli więc ktokolwiek myślał, że Chiuri szukając inspiracji w archiwach marki pójdzie na łatwiznę, a 70-lecie jej istnienia potraktuje jako świetne wytłumaczenie do zastosowania „kopiuj-wklej”, był w dużym błędzie. Włoska projektantka postawiła na bardzo kobiece sylwetki (ekstremalnie podkreślone talie, cięte z koła spódnice, dekolty typu 'serce’), których istotnym składnikiem były jednak motywy zaczerpnięte z mody męskiej – skórzany kombinezon lotnika, buty o fasonie Oxford, popielate garnitury czy tweedowe powłóczyste płaszcze. Z pewnością zaskakiwało wyjątkowo duże jak na haute couture użycie typowo dziennych materiałów – wiskozy, filcu i wełny. Jak się jednak okazuje, na zabieg ten Chiuri zdecydowała się również po odwiedzeniu archiwów marki: „To coś zupełnie innego zobaczyć prawdziwe archiwum twórczości Diora i zestawić je z wyobrażeniem, jakie mają o nim ludzie. Jest tam tyle mody dziennej!”, powiedziała w rozmowie z Vogue.com.
Maria Grazia Chiuri proponuje couture, którego klientka, nawet jeśli jest opływającą bogactwem księżniczką, jest przede wszystkim „cool” dziewczyną i ciekawą świata kosmopolitką, dla której luksus nie oznacza wcale tony tiulu, ciężkich cekinów czy niebotycznych obcasów – te ostatnie zresztą niezwykle chętnie zamienia na inspirowane męską szafą mokasyny i masywne pantofle. Pomimo tego, że sami mamy w związku z tą kolekcją mieszane uczucia, o jej komercyjny sukces możemy być chyba spokojni – dość zaskakująca wizja projektantki we francuskim domu mody zdaje się mieć sporo zagorzałych fanów, którzy na pewno zrobią wszystko, aby jej paryska przygoda tak szybko się nie skończyła.