Jak trafnie podsumował „Vogue”, duetowi Dolce i Gabanna idealnie udało się połączyć na wybiegu przeszłość i przyszłość. Po ponad 40-minutowym opóźnieniu oczom gości ukazała się ogromna grupa nastoletnich, ulicznych tancerzy z Neapolu, którzy bez jakichkolwiek makijaży i wymyślnych stylizacji oddali się spontanicznym tańcom w rytm tradycyjnej włoskiej muzyki, której towarzyszyły niekiedy hip-hopowe ruchy. I to był tak naprawdę początek kontrastów, jakie w Mediolanie zaserwowali nam projektanci.
Po pierwsze, był to tradycyjny pokaz, w którym na warsztat wzięto południowo-włoską modę i elementy, do których Domenico Dolce i Stefano Gabbana zdążyli już nas przyzwyczaić. Nie brakowało zdobień, koronkowych sukienek, rozmaitych wariacji na temat nakryć głowy, piżamowych kompletów w kwiatowe wzory i kurtek wysadzanych kolorowymi, mieniącymi się na wybiegu kamieniami. Obok tego, zauważyć można było więcej niż w zeszłych sezonach elementów, nazwijmy to wprost, młodzieżowych. To nie tylko t-shirty z logiem D&G, w których modelki wystąpiły w finale pokazu. Także połączenia bazujące na koszulkach polo i krótkich spódniczkach, płaskie, zdobione klapki, bluzy z kapturem u dużo dżinsu. Czyżby włoski duet otwierał się na młodszego klienta? Prawdopodobnie tak, szczególnie jeśli spojrzy się na gości, którzy oglądali kolekcję z pierwszego rzędu – wśród nich znaleźli się między innymi Lucky Blue Smith z siostrami, nastoletnia kontrowersyjna modelka Thylane Blondeau, Sara Snyder, czyli dziewczyna Jadena Smitha, a także modele Lucas Sabbat i Cameron Dallas.
Czy to dobry ruch ze strony włoskiej marki? Czas pokaże. A tymczasem – ciao Milano!
