MODA, STYL ŻYCIA

Dior Couture jesień-zima 2016

05.07.2016 Justyna Majka

Dior Couture jesień-zima 2016

Ruffieux i Meyer, którzy do tej pory stworzyli trzy kolekcje dla Diora, przyzwyczaili nas już do tego, że grają bardzo bezpiecznymi kartami. Na początku zarzucano im zbyt wyraźne czerpanie z tego, co zostawił po sobie Simons, później skręcili bardziej w stronę historii i dziedzictwa legendarnego założyciela francuskiego domu mody. Nie inaczej było podczas wczorajszego pokazu haute couture, a sygnalizował to chociażby wybór lokalizacji – najnowszą kolekcję pokazano we wnętrzach atelier Diora przy Avenue Montaigne.

Jako największą i podstawową inspirację wymieniono więc kultową ”Bar jacket”, stworzoną przez Diora w 1947 roku. Idea „New Look” francuskiego projektanta pobrzmiewała jednak znacznie częściej, a widać ją było chociażby w zastosowanej na projektach objętości, fasonach poruszających się wraz z sylwetkami modelek, warstwowych tkaninach i skrupulatnym krawiectwie – w zastosowanych krojach bardzo dużo uwagi poświęcono dopracowanym detalom, między innymi plisom, bufkom, falbanom czy złotym haftom ozdabiającym monochromatyczne, czarno-białe stylizacje.

Widać, że Ruffieux i Meier postawili sobie za cel czerpanie z archiwum Mistrza, ale jednocześnie skierowanie swoich projektów do młodszej klienteli domu mody. W zaprezentowanej kolekcji nie było więc, charakterystycznych dla „wysokiego krawiectwa”, wysublimowanych i ekstrawagancko zdobionych butów. Zamiast tego modelki wyposażono w płaskie, czarne gladiatorki. Czy był to udany zabieg? Naszym zdaniem nie do końca i nie możemy oprzeć się wrażeniu, że duet wykorzystuje charakterystyczne dla marki motywy po to, aby uchronić się przed krytyką, a pod profilem młodej klientki ukrywa brak znajomości rynku „couture” i przede wszystkim zrozumienia kobiet, które do tej pory wydawały na kolekcję Diora najwięcej pieniędzy. Oczywiście, Serge’owi Ruffieux i Lucie Meier należy się trochę zrozumienia i nieco powściągliwości w finalnych osądach. Z miana członków wewnętrznego zespołu Diora, pracujących za kulisami marki, zostali rzuceni na ekstremalnie głęboką wodę, prosto w blask reflektorów, gdzie każda ich kolekcja, każdy projekt i sezonowa inspiracja będzie poddana osądowi milionów, a oni sami nie ukryją się już za fasadą dyrektora kreatywnego, bo tego po prostu nie ma. Biorąc pod uwagę te, niezbyt sprzyjające warunki pracy, duetowi temu należy się na pewno sporo szacunku i pochwał tego, jak poradził sobie z presją. Powiedzenie jednak o jego nowej kolekcji, że zachwyca, byłoby niestety nadużyciem.

Ruffieux i Meier swoją przygodę ze stanowiskiem głównych projektantów Diora zaczynali kolekcją couture i chyba dobrze by było, jeśli także na niej by skończyli. Francuski dom mody desperacko potrzebuje nowego dyrektora kreatywnego, który nie tyle zapewni marce powiew kreatywności, bo tej szwajcarskiemu duetowi z pewnością nie brakuje, ile zaoferuje jej jasno sprecyzowany plan i konkrety. Bo tych na razie niestety brakuje.