brak kategorii

Craig Green – projektant, który przyprawia o łzy

07.12.2015 Redakcja Fashion Magazine

Craig Green – projektant, który przyprawia o łzy

Kolejna kolekcja na jesień-zimę 2015 została sfotografowana przez legendarnego Nicka Knighta, założyciela platformy Show Studio oraz pokazana publicznie na Dover Street Market. „Ta kolekcja i jej zdjęcia wywołują w obserwujących pewne napięcie” – skomentował Knight. „Kolekcja jest prosta i czysta, przypomina typowy strój roboczy, który jest z jednej strony dynamiczny, a z drugiej bardzo teatralny” – powiedział o niej prezes Dover Street Market – Adrian Joffe.

Kampania Graiga Greena jesień-zima 2015 wykonana przez Nicka Knighta

Co takiego kryją projekty Greena? Dlaczego wzbudzają takie poruszenie? Jeszcze na studiach, Green zaczął eksperymentować z radykalnym podejściem do mody męskiej oraz zacieraniem płci. Jego pokaz na jesień-zimę 2013 roku wywołał falę dyskusji. Modele wystąpili w monochromatycznych strojach z przyszytymi pasami obezwładniającymi ciało. Przypominali pacjentów szpitala psychiatrycznego z twarzami zasłoniętymi zbitymi ze sobą i pomalowanymi deskami. Pojawiły się głosy rozpływające się w zachwycie nad pokazem, rozumiejące przesłanie projektanta na temat przyszłego oblicza świata mody, ale byli i tacy, którzy zarzucili mu brak talentu i tanią próbę szokowania.

Sylwetka z pokazu jesień-zima 2013

Faktem jest jednak to, że podczas pokazu na wiosnę-lato 2015 ludzie w pierwszym rzędzie płakali, co uważnie zanotowały brytyjskie media. Poetycka kolekcja zdobyła szturmem Londyn, który kocha niezależność oraz kreatywność. Dodatkowo, kolekcja była zadedykowana zmarłej profesor Louise Wilson, która często doradzała Greenowi. Krytyka nie była natomiast zachwycona pokazem na wiosnę-lato 2016 zarzucając projektantowi powtarzanie się i brak innowacji.

Jak już wiemy Graig Green ukończył Central Saint Martins w Londynie. W 2010 obronił studia pierwszego stopnia, a w 2012 roku z wyróżnieniem ukończył kurs magisterski. Opuszczając uczelnie już miał na koncie wygraną w konkursie L’Oreal Professionel Creative Award i nominację dla młodego obiecującego projektanta w konkursie organizowanym przez Design Museum (2013). Był dwa razy nominowany do nagrody koncernu LVMH, a w 2014 roku zgarnął nagrodę dla wschodzącego projektanta przyznawaną przez Bristish Fashion Awards. W tym roku mogliśmy podziwiać jego projekty w podczas słynnej wystawy Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, zatytułowanej „China: Through the Looking Glass”. To spore osiągnięcia jak na 29-latka.

Kolekcja wiosna-lato 2015 zadedykowana Louise Wilson

Green, który początkowo marzył o karierze malarza portrecisty uwierzył w swoją siłę rażenia i możliwości już po słynnym pokazie w 2013 roku, a całe zamieszanie skwitował jedynie stwierdzeniem, że dzięki niemu dojrzał chyba o 10 lat. Autorytetem są dla niego Walter van Beirendonck, belgijski projektant należący do antwerpskiej szóstki najbardziej cenionych artystów, u którego odbył staż jeszcze na studiach. Ceni także Henrika Vibskova oraz Bernarda Wilhelma, którzy odważnie eksperymentują z modą męską. Ciekawi go także to, co robią Louise Gray oraz Meadham Kirchoff. Jak na razie zamierza trzymać się wyznaczonej przez siebie stylistyki oraz zamiłowaniu do drewna.

Jego kolekcja na wiosnę-lato 2015 wprowadziła soczyste kolory do jego portfolio, ale także potwierdziła status nowatorskiego projektanta. Zdobyte nagrody przyniosły, natomiast, zastrzyk gotówki mający na celu rozwój jego pracowni projektowej. Projekty Craig Green można obecnie kupić nie tylko na Dover Street Market, ale także w tak prestiżowych miejscach jak 10 Corso Como w Mediolanie, Selfridges w Londynie, Barney’s w Nowym Jorku, Joyce w Szanghaju oraz Galeria Lafayettes w Paryżu. Ma także na koncie kolekcję butów stworzonych we współpracy ze szwajcarską marką Bally.

Logo marki Craiga Greena

Znawcy mody już zakwalifikowali Greena jako następcę Rafa Simonsa albo Ricka Owensa, który prezentuje pewien rodzaj buntu przeciwko brytyjskiemu mainstreamowi. Przeciwstawia się myśleniu, że moda męska w Londynie to tylko dżentelmeński szyk i garnitury szyte na miarę na Savile Row. Green z naturalnym uśmiechem mówi, że opuszcza strefę komfortu. Byleby łzy wylane w pierwszym rzędzie nie poszły na marne.