brak kategorii

Cracow Fashion Week

24.03.2015 Redakcja Fashion Magazine

Cracow Fashion Week

Krakowski Tydzień Mody? Dlaczego by nie? To już część naszego lokalnego folkloru, że każde większe miasto aspiruje do pewnej formy festiwalu, z modą w roli głównej. Zdanie, które zacytuję, powraca z coraz bardziej pustym i natrętnym echem. Ale przytoczę je jeszcze raz – „moda jest modna”. Czy taka ilość imprez fashion jest w naszym kraju naprawdę potrzebna? Szczerze w to wątpię. Można nawet pomyśleć, że nieustannie rozmieniamy tę modę na drobne. Bo wyobraźmy sobie, że gdyby z tego morza wydarzeń wybrać poszczególne perły, to gwarantuję – uzbierałby się nam naprawdę porządny materiał na jeden, ale za to absolutnie porządny tydzień mody. Tyle w kwestii marzeń, przejdźmy jednak do konkretów. Krakowski tydzień mody to przedsięwzięcie, które ambitnie planuje i organizuje placówka edukacyjna, znana jako Krakowskie Szkoły Artystyczne. A jednym z jej podmiotów jest SAPU, czyli Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru. Sama inicjatywa Fashion Week służy przede wszystkim jako platforma do zaprezentowania świeżo upieczonych debiutów, czyli aktualnych absolwentów szkoły. Jednak na tym program się nie kończy, bo oprócz pokazów i konkursu Cracow Fashion Awards, wydarzenie prezentuje spektrum warsztatów, prelekcji i spotkań ze specjalistami w rozmaitych dziedzinach związanych z modą.

Podczas Cracow Fashion Week z pewnością warto wpaść do Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie, na wyśmienitą wystawę poświęconą awangardowym butom. Poziom tej kameralnej ekspozycji chyba najlepiej opisze słowo: „światowy”. To miłe i inspirujące, móc zobaczyć polskich i zagranicznych twórców mody, potraktowanych tak równorzędnie, a nawet partnersko. Polskę świetnie reprezentowała Anka Walicka (intrygujące rzeźbione koturny) Izabela Felińska (klasyka skonfrontowana z nowoczesnością), Domi Grzybek (pełna artystyczna swoboda) i Michał Wójciak (platformy w udanym miksie pop i vintage). Z gościnnych twórców, na pewno na listę obserwowanych warto dodać węgierską projektantkę Sarę Gulayas, która przedstawiła buty PikkPack Shoes. A raczej zestaw, bo wpisując się w nurt DIY, buty PikkPack dostajecie w formie półproduktów i musicie sobie je zszyć sami. W przeciwieństwie do większości podobnych wynalazków, te wyróżniają się ciekawym projektem i całkiem wdzięcznym fasonem. Tyle o butach.

Pierwszy dzień należał całkowicie do tegorocznych absolwentów. Jedna z sal Muzeum Inżynierii Miejskiej, wypełniona po brzegi archiwalnymi samochodami i tramwajami, zmieniła się w debiutancki wybieg. Zaprezentowano na nim 38 kolekcji. Mówi się, że moda jest Kobietą. W Krakowie miałem okazję przekonać się o tym na żywo, bo wyżej wspomniane 38 kolekcji zostało zaprojektowane przesz 38 pań. Kto by się spodziewał, że zawód projektanta aż tak się sfeminizuje? I gdzie szukać przyczyny takiego stanu? Obawiam się jednak, że autentyczne powołanie do zawodu, to raczej luksus nielicznych dyplomantek, bo wiele z nich prezentuje poziom niefrasobliwości tak duży, że każe się zastanawiać nad ich przyszłością. No ale cóż, kto nie gra, ten nie wygrywa, a niektórym udało się zaciekawić skład trzech pokaźnych komisji, które głosowały na najlepsze kolekcje. Były to kolejno MediaWysocy Krawcy i Absolwenci SAPU. Miałem przyjemność być zaproszony do pierwszej, więc na własne oczy przekonałem się, jakie ryzyko niesie obejrzenie i próba analizy 38 debiutanckich kolekcji, widzianych w dwóch blokach z pięciominutową przerwą. Powiedzmy, że jest to prawdziwy rollercoaster emocji, w którym zaciekawieniu równie często towarzyszy autentyczne zdumienie. Niemniej, wśród tegorocznych absolwentów SAPU możemy spokojnie znaleźć kilka dobrze rokujących na przyszłość nazwisk.

Anna Tronowska, „Partytura Spojrzeń”
Do tej grupy z pewnością należy Anna Tronowska, której kolekcja zyskała uznanie i nagrodę Rady Mediów. Jej dyplom zaskakuje tym bardziej, że po tytule „Partytura Spojrzeń” można się spodziewać wielu, niekoniecznie miłych niespodzianek. Tu jednak miały miejsce same pozytywne zaskoczenia. Dyplom Anny, zainspirowany został malarstwem Jeana Debuffeta, francuskiego artysty, którego twórczość trudno jest jednoznacznie zaszufladkować. Projektantka wykorzystała w swojej kolekcji wiele pracochłonnych technik, miedzy innymi efektowny haft. Pojawił się również sitodruk i druk sublimacyjny. Kolekcja wdzięczna, przyjemna w odbiorze, doskonała zarówno do komercyjnego rozwinięcia, jak i sesji fotograficznych. Na punkcie przeskalowanego swetra z motywem czaszki wielu zwariowało. Ja również. Widać, że projektantka dobrze czuje wybieg i potrafi myśleć nowocześnie, coś w rodzaju „Instagram Moments”. Jestem przekonany, że o Annie Tworowskiej jeszcze nie raz usłyszymy.

Kolejną intrygującą projektantką jest Aneta Dziadkowiec, która zaprezentowała kolekcję „Urban Legend”. W myśl piosenki Marii Peszek „Ludzie Psy”, która stanowiła zresztą źródło inspiracji, na wybiegu pojawili się beztroscy kloszardzi, wystrojeni w „śmieci”, niczym „odmieńcy, wariaci, obywatele degeneraci”. To jest prawdziwa śmietnikowa nonszalancja. Glamour z wysypiska! Tu w dobrym tonie (niczym Birkin Bag,) jest nieść pokraczny worek zszyty z kultowych reklamówek BOSS, na kark zarzucić patchwork z dżinsów sięgających korzeniami do trzech pokoleń wstecz i generalnie mieć wszystko głęboko gdzieś. Ciekawa wizja, niemal manifestacja; i jakby nie patrzeć – celna kontra dla plastikowych i wymuskanych czasów. Czy taki brud jest potrzebny w modzie? Jak najbardziej. Dodatkowy plus za użytkowość – usuńmy wybiegowy klimat narzucony przez projektantkę – nagle mamy tu mnóstwo efektownych ciuchów, które aż się proszą o rozmaite, również nieoczywiste eksperymenty stylizacyjne.

Na uznanie z pewnością zasługuje Waleria Tokarzewska, która z niesamowitą precyzją operuje techniką haftu. Jej bogato zdobione kreacje prezentują dość kontrowersyjny kierunek estetyczny, który z pewnością wymaga kilku szlifów, ale nakład pracy włożony w kunsztowne hafty wymaga cierpliwości świętego i z pewnością zasługuje na uznanie. „Mes petites perles de verre” to ciekawa próba złapania namiastki wysokiego krawiectwa. O krok od sukcesu była również Paula Fiuk z kolekcją „Oblivion”. Projektantka sama w sobie już niezwykle oryginalna, na wybiegu zupełnie popuściła wodze swojej fantazji, niestety pędząc w kierunku brawury. Punktem wyjścia stały się bańki mydlane, wata cukrowa i twórczość niezwykłej wokalistki FKA Twigs. Inspiracje bardzo wdzięczne, utrzymane w rytmie Instagrama i Tumblera. Efekt jest niezwykle edytorialowy, ale niestety w trakcie pokazu zabiła go jakość wykonania, która skutecznie uziemiła koncepcję. To doskonały przykład, że sama fantazja nie wystarczy – świadomość materiału i kroju, choć niewdzięczne w nauce, zwracają się na wybiegu.

Swoimi kolekcjami zaciekawiły również Monika Wierzchowska („Wendy’s Candy” – ciekawe wykorzystanie deseni/zdobień z pleksiglasu), Marta Kapala („Metamorfozy” – porządna komercyjna kolekcja), Magdalena Orzeł („Sisterhood – Braterstwo Wilczyc” – niepokojący tytuł, ciekawe i mocne nadruki), Anna Pietrowicz („Nikt ci nie uwierzy” – mocno japonizująca, wpisująca się w filozofię szukania piękna w niedoskonałości, znaną jako „wabi-sabi”, zwyciężczyni tytułu Kolekcji Roku decyzją Rady Wysokich Krawców) i Joanna Organiściak-Płachta („Identity” – sterylna kolekcja stanowiąca ciekawą próbę zdekonstruowania podstawowych form ubioru, doceniona przez organizatorki targów Hush Warsaw), których prace możecie zobaczyć w naszej galerii. Niestety, nie wszyscy studenci zasłużyli na komplementy. Przyznam, że archaiczność niektórych kolekcji i pomysłów, nie wspominając o kompletnym braku świadomości na temat aktualnych trendów, bywała zatrważająca. Podobnego zdania był, jak zawsze czarujący i dowcipny, Pan Jerzy Antkowiak, z którym miałem przyjemność wracać do Warszawy. Siedząc w Warsie zastanawialiśmy się nad aspiracjami i przyszłością niektórych debiutantów. Wnioski, raczej dowcipne, zachowam dla siebie.

W Krakowie moda ma się całkiem nieźle. Wydarzenie samo w sobie było urokliwe, kameralne, bez niepotrzebnego zadęcia. Zgromadzeni goście wydawali się być na swoim miejscu, i przyznam, że pojawiło się kilka bardzo ciekawych i inspirujących osobowości – choćby Carol Morgan z Central Saint Martins London, która projektuje również męską linię Reserved, piekielnie zdolna Karolina Pięch pracująca dla domu mody Balenciaga, czy Liza Snook z Virtual Shoe Museum – wyśmienita strona i wspaniały pożeracz czasu, polecam fanom hashtaga #bolubieobuwie! Warto dodać, że sam Cracow Fashion Week ciągle trwa, a jego program jest wypełniony po brzegi, również atrakcjami z „wstępem wolnym”. Czytelników zachęcam do sprawdzenia pozostałych wydarzeń, projektantkom serdecznie gratuluję, mam nadzieję, że jeszcze nie raz i nie dwa zagoszczą na łamach Fashion Post, a SAPU, które obchodzi również swoje 20-lecie, życzę mnóstwa doskonałych absolwentów. Do zobaczenia za rok!