MODA, STYL ŻYCIA
Co Alexander Wang zostawił po sobie w domu mody Balenciaga?
12.01.2016 Redakcja Fashion Magazine
Alexander Wang to bez wątpienia jeden z najzdolniejszych projektantów młodego pokolenia, który już kilka lat temu wypracował sobie mocną i znaczącą pozycję w branży. Nazywany „cudownym dzieckiem świata mody” ulubieniec Anny Wintour rzucił naukę w prestiżowym Parsons, aby rozwijać własny biznes, a w ciągu kilku lat uczynić street wear synonimem luksusu i pożądania. Organizowane w ramach nowojorskiego tygodnia mody pokazy autorskiej marki Wanga cieszyły się od tej pory olbrzymim zainteresowaniem ze strony mediów, gwiazd oraz rosnącego z sezonu na sezon grona fanów. Branża była w tym miejscu zgodna z klientami – rok po debiucie, w 2008 roku, CFDA i Vogue uhonorowali Wanga nagrodą pieniężną na rozwinięcie własnego biznesu. W 2009 otrzymał tytuł projektanta roku CFDA, a w 2010 i 2011 triumfował w kategorii akcesoriów.
Alexander Wang i Iris Apfel po rozdaniu nagród CFDA
Wiadomość o tym, że niespełna 29-letni amerykański projektant ma stanąć na czele domu mody Balenciaga, dla wielu była ogromnym zaskoczeniem, a liczba osób podekscytowanych tą współpracą była porównywalna z ilością sceptyków nie do końca widzących czerpiącego z estetyki ulicy Wanga w domu mody kształtującym przez lata tradycję couture. Był rok 2012, a Nicolas Ghesquière po 15 latach odszedł do Louis Vuitton, aby zastąpić Marca Jacobsa.
Przejęcie pałeczki po Francuzie, jednym z największych modowych innowatorów naszych czasów, wydawało się jednym z najtrudniejszych zadań, jakie branża mogła postawić przed Wangiem. Nie ukrywał zresztą tego ani projektant, ani branża, ani kierownictwo spółki Kering – właściciela domu mody Balenciaga. Debiutancki pokaz Wanga na jesień-zimę 2013 odbył się w miejscu, związanym z Balenciagą chyba najbardziej – legendarnej siedzibie marki przy Avenue George V. Jednak wszyscy ci, którzy przewidywali, że na tym powiązania z przeszłością się skończą, byli w błędzie. Wang, jeszcze przed rozpoczęciem pokazu zapowiedział bowiem, że kolekcja „odnosić będzie się do korzeni marki, odzwierciedlać kody, jakimi posługiwała się przez lata i adaptować je do funkcjonalnej i kompletnej garderoby”. Christian Dior nazywał Cristobala Balenciagę „mistrzem nas wszystkich” – co więc do zaoferowania mógł mieć 29-latek, wielki fan nowojorskiego rapu i zagorzały zwolennik streetwearu? Czego oczekiwać mogła od niego spółka Kering? Unowocześnienia marki? Świeżego spojrzenia? A może otwarcia na młodsze grupy docelowe?
Debiutancki pokaz na jesień-zimę 2013 pokazał jedno: Wang skrupulatnie odrobił lekcję z historii i zapoznał się z archiwum marki. Z poszanowaniem i pewną dozą nieśmiałości odniósł się do dzieł samego Cristobala proponując płaszcze o fasonie kokonów, objętościowe kurtki, zakładane spódnice z baskinką i drapowania. Krytycy uznali kolekcję za dobrą, zauważyli jednak, że zabrakło w niej samego Wanga – projektant, słynący z radosnego skakania po wybiegu, tym razem nawet ukłonił się inaczej – spokojnie, nieśmiało i nieco zachowawczo. Widać było po nim dużo pokory, ale czy właśnie tego od niego oczekiwaliśmy?
Balenciaga jesień-zima 2013
Kolejne sezony wyglądały podobnie. Wang nieśmiało i bardzo stopniowo adaptował swoje ulubione elementy i style do kolekcji francuskiego domu mody, cały czas jeszcze pierwszeństwo oddając dziedzictwu założonego w 1951 roku domu mody. Z jednej strony widać było chęć większej autorskiej ingerencji, z drugiej – strach przed popełnieniem błędu i być może wystawieniem marki na pośmiewisko i krytykę. Większą kreatywnością charakteryzowały się jednak kampanie reklamowe, jakie na przestrzeni tych trzech lat wypuściła Balenciaga. Wang angażował do nich swoje muzy i ulubione modelki, które mieliśmy okazję regularnie oglądać także w pokazach i kampaniach jego autorskiej marki. Gwiazdą sesji wizerunkowej na jesień-zimę 2013 została Kristen McMenamy, w kolejnych sezonach były to takie nazwiska jak Gisele Budchen, Daria Werbowy, Kate Moss i Lara Stone. W kampanii na sezon wiosna-lato 2016, która jest ostatnią w portfolio Wanga, wystąpiły dwie, niezwykle ważne dla niego osoby – przyjaciółka i aktorka Zoe Kravitz oraz muza, Anna Ewers. Zrealizowane na przestrzeni tych trzech lat kobiece kampanie łączy jeszcze jedno: Steven Klein, ulubiony fotograf Wanga, z którym projektant współpracuje nieprzerwanie od 2013 roku.
Zoe Kravitz i Anna Ewers w kampanii Balenciaga wiosna-lato 2016
Ciężko powiedzieć, czy Alexander Wang w jakiś sposób rozwinął się w Balenciadze albo nadał jej innego charakteru. Ten nieoczywisty wybór niósł za sobą morze oczekiwań, którym Wang być może bał się sprostać. Tworzył dobre, niekiedy bardzo dobre kolekcje, jednak w dalszym ciągu w oczy rzucał się zbyt mały wkład własny i brak odwagi w oderwaniu od krawieckiej historii marki. Coś zaczęło zmieniać się rok temu, wraz z pokazem kolekcji na wiosnę-lato 2015. Jak zauważali redaktorzy i specjaliści, Wang, dotychczas niezwykle skupiony nie tylko na tym, co robił Cristobal, ale także Nicolas Ghesquière, zaczął wychodzić ze swojej kreatywnej skorupy, zaczynał rozwijać skrzydła. Pokryty szkłem wybieg, połączenie sportu i ulicy, futurystyczne dodatki, siateczkowe wstawki – nagle mogliśmy zauważyć mnóstwo elementów, z których nie tylko słynął Wang, ale które przywodziły na myśl jego pierwsze, nowojorskie projekty. Wang odważył się też tym razem urzeczywistnić i zrealizować swoje obserwacje – zainspirowany wyścigiem Tour de France i przylegającymi do ciała strojami kolarzy, stworzył obcisłe legginsy, opływowe sylwetki i sukienki, które okrywały ciała modelek niczym rękawice. To była zdecydowanie zapowiedź kierunku, w jakim Wang powinien podążać we francuskim domu mody.
Balenciaga wiosna-lato 2015
Ostatnia kolekcja na wiosnę-lato 2016, pokazana została w momencie, w którym wszyscy wiedzieli już, że drogi Wanga i spółki Kering się rozchodzą. Większość zgodnie uznała ją za najlepszą spośród wszystkich dotychczasowych – Wangowi udało połączyć się mistyczny klimat, romantyzm i anielskość z zachwycającą konstrukcją, kreatywną grą tkaninami oraz indywidualnymi motywami i inspiracjami, których zabrakło w poprzednich kolekcjach. Modelki, niczym upadłe anioły, kroczyły wokół mistycznych zbiorników z wodą, ubrane w bieliźniane satyny i gustowne kapcie, a przygrywały im dźwięki najbardziej „rasowego” hip-hopu, jaki można sobie wyobrazić – utwory 2Paca, Notoriousa B.I.G i Snoop Dogga. Wang nie ukrywał zresztą, że dzięki świadomości tego, że robi coś po raz ostatni, podjął stuprocentowe ryzyko i dał się całkowicie ponieść swojemu modowemu instynktowi. Lepiej późno, niż wcale.
Balenciaga wiosna-lato 2016
W innych okolicznościach, kolekcja ta mogłaby być zapowiedzią fantastycznego okresu Wanga w Balenciadze. A tak, stanowiła nic innego, jak osłodzenie pewnej goryczy związanej z pożegnaniem projektanta i niedosytu, jaki odczuwało spore grono osób. Dlaczego więc ten trzyletni amerykańsko-francuski romans musiał dobiec końca? Bez względu na to, jak wielkim szacunkiem i sympatią darzymy obie strony prawda jest niestety taka, że między Wangiem a Balenciagą nigdy nie było chemii. Mimo że sprzedaż francuskiego domu mody rosła w systematycznym i zadowalającym tempie, Wang, słynący przecież ze świetnych akcesoriów nie zaprojektował dla marki żadnej „it-bag”, która popularnością mogłaby dorównać stworzonej przez Ghesquière’a w 2001 roku „Motorcycle”. Komercyjny sukces torebki „Rockie” zaprojektowanej przez Wanga dla swojej autorskiej marki z pewnością był jedną z przyczyn, dla których Kering chciał współpracować z Amerykaninem. I pomimo że torebki jakie Wang tworzył dla Balenciagi były przepiękne, nigdy nie podążyły tropem słynnych PS1 od Proenzy Schouler czy kuferka „Phantom” od Celine oraz modeli, jakie chociażby w ostatnim czasie dla marki Loewe projektuje Jonathan Anderson.
„Motorcycle bag” stworzona przez Nicolasa Ghesquière’a w 2001 roku
Wang swoją decyzję o odejściu tłumaczył faktem skupienia się na swojej autorskiej marce, która w zeszłym roku obchodziła dziesiąte urodziny. Marce, która ma zarówno ustabilizowaną, wysoką pozycję w branży, jak i potencjał, aby deklasować pod względem komercyjnym konkurencję. Nie bez znaczenia pozostaje także w tym miejscu kwestia stylu życia, o które głośno było w ostatnim czasie przy okazji odejścia Rafa Simonsa i Albera Elbaza i na który zwróciła uwagę dziennikarka „New York Times” w artykule poświęconym amerykańskiemu projektantowi: „W ostatnich latach światem mody wstrząsały samobójstwa Alexandra McQueena i L’Wren Scott”, pisała Vanessa Friedman. „I pomimo tego, że nigdy nie obwiniano za to wyłącznie branży, słychać było głosy dyskusji na temat presji i tempa, które od jednej marki wymagają przynajmniej czterech nowych kolekcji w roku”.
Trzyletnia kariera Wanga w Balenciadze nosiła bardziej znamiona modowego epizodu niż ery. Brakowało jej przełomu, odwagi we wprowadzaniu własnych pomysłów, pewna bojaźń, która wynikła prawdopodobnie ze zbyt dużego szacunku. Amerykanin traktował dziedzictwo Cristobala Balenciagi z namaszczeniem, pokorą i lekkim onieśmieleniem. Wprowadził świetne akcesoria, na koncie ma jeden zapach. Uniknął błędów, nie stworzył też jednak zwalających z nóg projektów, których można by oczekiwać. Po trzech latach jest wreszcie w stanie w dwustu procentach poświęcić się swojej ukochanej marce, estetyce, która jest mu najbliższa i w której odważnie i bezpardonowo daje ujście swoim największym inspiracjom. Z jakim efektem? O tym przekonamy się już wkrótce.