W poprzednim sezonie Karl Lagerfeld eksplorował motyw tweedowej garsonki, czerpiąc pełnymi garściami z archiwum Chanel. W kolekcji na wiosnę-lato 2017 zupełnie odcina się od historii marki, zdradzając w wywiadzie udzielonym Timowi Blanksowi, że tym razem „wszystko, czym się inspirował było w jego głowie, która jest jednocześnie jego najważniejszym komputerem, w którym przechowuje wszystkie pomysły”. Z tego zapewne powodu, prezentując nową kolekcję, zlecił zmianę aranżacji paryskiego Grand Palais w wielki procesor komputerowy z kolorowymi kablami, we wnętrzu którego ustawiono wybieg dla modelek.
Pokaz otworzyły modelki ubrane w klasyczny tweed (jakżeby inaczej), ale ich sylwetki były uzupełnione o białe, zabudowane kaski całkowicie maskujące głowy oraz kosmiczne buty. Przypominało to trochę styl muzyków z formacji Daft Punk wymieszanych z akcesoriami z najnowszej kolekcji polskiej marki UEG (tej stworzonej wraz z Pumą). Następnie pojawiła się modelka – Arizona Muse, która rozpoczęła serię mniej lub bardziej udanych strojów – były to już widziane wcześniej komplety marynarek i spódnic, zwiewnych sukienek przypominających kolekcję nawiązującą do francuskich linii lotniczych sprzed roku oraz luźniejszych spodni. Zastanawiamy się gdzie w tych strojach kryła się innowacja czy technologiczne nowinki, do których nawiązywał Lagerfeld? Czy objawiała się w sportowych czapkach z daszkiem, wiązanych na kostkach balerinach lub lekko zmienionych torebkach? Tego nie wiemy. Nie potrafimy też znaleźć bardzo futurystycznych tkanin. Nie ma w tej kolekcji punktu, na którym można zawiesić oko lub zachwycić się choćby na moment, nie licząc naszych polskich modelek – Ali Sekuły (Gaga Models) i Oli Rudnickiej (Model Plus) biorących udział w pokazie.
Jak zawsze w przypadku Chanel, pokaz zgromadził „znane twarze” w pierwszym rzędzie – była to Lily-Rose Depp, Usher, Pharell Williams, Courtney Love z córką Frances Bean Cobain, a także wierne przyjaciółki marki – Ines de la Fressange, Carlę Bruni oraz Caroline de Maigret. Z ich ust zawsze będą padały pochwały pod adresem Chanel, my jednak jesteśmy zawiedzeni i chętnie na miejscu Karla widzielibyśmy Haidera Ackermanna lub Hedi’ego Slimane’a.