brak kategorii

Bobrowiec

15.04.2015 Redakcja Fashion Magazine

Bobrowiec

1. Dlaczego Bobrowiec?
To bardzo proste. Pod koniec lat 90. moi rodzice zbudowali dom pod Warszawą. Przeprowadziliśmy się tam z Rakowca, na którym się wychowałem. Ta wieś (do której ku mojej niechęci się przenieśliśmy) położona 4 km na zachód od Piaseczna nazywa się Bobrowiec, więc jakoś tak wyszło, że nazwałem tak bloga. Potem znajomi zaczęli się do mnie zwracać Bobrowiec. Długo też przedstawiałem się jako Stanisław z Bobrowca.

2. Czy w Stanach pracuje ci się lepiej niż w Polsce?
Tak, pracuje mi się tu dużo lepiej. Jest sto tysięcy więcej możliwości i wszystko jest na najwyższym poziomie. To jest centrum całego tego świata mody, fotografii, chyba jeszcze sztuki (przez chwilę). Oprócz tego na każdym kroku jest coś inspirującego, a ludzie są raczej uśmiechnięci i bardzo otwarci. To mi totalnie odpowiada i bardzo pomaga w pracy.

Tutaj wszystkim się bardzo chce. Nie spóźniają się na sesje, nie przychodzą na kacu, nie wychodzą na szluga w trakcie itd. Każdy wie, że musi ZAPIE******, żeby dojść do czegokolwiek. A nawet gdy już dojdzie do czegoś dużego, bardzo łatwo może to stracić, więc każdy się stara.

3. Co cię inspiruje?
Wszystko. Dosłownie. Potrafię podsłuchać rozmowy ludzi w metrze i się tym zainspirować. Ostatnio wpadłem na pomysł na zdjęcia, mijając dziwny samochód na ulicy. Inspirują mnie ludzie, sztuka, przestrzenie. Uwielbiam wyjeżdżać i się przemieszczać, to też bardzo odświeża głowę. Czasami nawet wystarczy mi pojechać do innej dzielnicy, czy do innego miasta, i od razu jest lepiej. Chciałbym móc realizować pomysły dokładnie tak, jak je sobie projektuję. Ale teraz nie mam jak, więc często kombinuję i efekt jest różny od tego, co widziałem w głowie. Czasami jest to bardzo ciekawe, ale momentami męczy, bo chciałbym, żeby było tak, jak pierwotnie założyłem. Jeśli chodzi o proces, to głównie polega on na tym, że wymyślam jedno zdjęcie i od tego idę dalej, rozwijam.

4. Czy fakt, że wychowywałeś się w latach 90. w Polsce ma jakiś wpływ na to, co robisz?
Nie wiem czy fakt, że wychowałem się w Polsce w latach 90., czy po prostu to, jak zostałem wychowany. Bardzo się cieszę, że jestem już raczej ostatnim pokoleniem, które nie wychowywało się ze smartfonem i ipadem w ręku właściwie od urodzenia. To ciągłe „bycie online” jest strasznie nudne. Pamiętam, że kiedyś były rzeczy, które mnie zadziwiały. Że naprawdę potrafiłem nad czymś powiedzieć „wow”. C​zytałem gazety, magazyny itd. Nie oglądałem dużo telewizji, chociaż jako jedni z pierwszych na osiedlu mieliśmy satelitę. Z tego okresu pamiętam oglądanie MTV. Natomiast kiedy przyszła era komputerów domowych i internetu z modemu (bzzzzz piiii szzzzzyyyyyyy wwrrrrr piiiiii bzzzzzz) moi rodzice nie bardzo byli chętni, żeby mieć komputer w domu. Pamiętam, że dużo kolegów śmigało w gry i siedziało na IRC, a ja musiałem to wszystko robić w kawiarenkach internetowych. Jak coś mnie interesowało, potrafiłem zgłębiać temat do samego końca. Wyszukiwać informacje, jeździć nie wiadomo gdzie i zdobywać jakieś magazyny zagraniczne czy płyty z muzyką. Teraz, kiedy wszystko jest prosto dostępne, nie mam już takiej zajawki i nie sprawia mi przyjemności poszukiwanie i odkrywanie jakichś tam „tajemnic”. No bo co to za zajawka, jak wystarczy każde hasło wklepać w googla? ​Wszystko już widzieliśmy. To bardzo nudne i strasznie ogranicza wyobraźnię.

 5. Z których followersów na Instagramie jesteś najbardziej dumny?
A nie wiem. Musiałbym sprawdzić, ale chyba najbardziej z tych nieprawdziwych – duchów.