Butik: No Wódka
Polskiego turystę może zaskoczyć polska nazwa, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Jest to ekskluzywny concept store, a zarazem galeria z wyselekcjonowanymi ciuchami od polskich projektantów. W październiku minionego roku swoją wystawę miała tu fotografka Sonia Szóstak, na wernisaż przyszedł tłum szykowny i piękny.
Pappelallee 10, 10437 Berlin
więcej TU
Vintage store: Rag And Bone Man
Jeden z moich ulubionych vintage store’ów pod względem oferty. Poza tym jest bardzo przytulnie – można zasiąść przy kawce, napić się miętowo-malinowej lemoniady, po czym wskoczyć we wszystkie świetne ubrania, które sprzedają Szwedka Johanna i Maggie z Londynu. Od czasu do czasu dziewczyny organizują też wieczory kulinarne, zawsze gotowane są pyszności. Nam również Rag And Bone użyczył swojej gościnnosci, dzięki czemu udało nam się zorganizować tam kilka Obiadów Czwartkowych. Same plusy. Również cenowo.
Briesestr 9, Neukölln, Berlin
więcej TU
Dom handlowy: Galleries Lafayette
Każdy by powiedział: KADEWE. No i owszem, KaDeWe jest również warte zobaczenia, ale jak już się chce pójść na ekskluzywne zakupy i szampana w centrum berlińskiego blichtru, to nigdzie indziej niż do Galleries Lafayette na Friedrichstrasse. Francuski szyk, berlińska aura. Nie ma nic lepszego w zimowe popołudnie.
Friedrichstr. 76-78, 10117 Berlin
więcej TU
Targowisko: Neue Heimat
Moje odkrycie sezonu. Neue Heimat otworzono w sierpniu 2014 roku. Targowisko z jedzeniem z całego świata, muzyką na żywo i niesamowitym temperamentem wyłoniło się nagle z moich wszystkich fejsbukowych powiadomień. Jak się potem okazało, to wszystko znajomi znajomych, więc zaczęłam chodzić tam regularnie.
Świetna konkurencja dla Kreuzbergowej Markthalle 9 (którą również polecam odwiedzić). Niedziele w Neue Heimat to trwające przez cały dzień targowisko z jedzeniem (Village Market). W piątki odbywają się tam wieczory jazzowe z jam sessions (Jazzy Berlin), a w środy – wieczory filmowe. Czwartki to wieczory z designerskimi targami, gdzie swoje ciuchy, biżuterię i inne wyroby sprzedają lokalni projektanci. By nie zgłodnieć w tym całym szaleństwie, oferowane są wyśmienite street foody: burgery z Tajwanu, wyśmienite kanapki z pastrami i gryczane pierogi z tofu i orzeszkami ziemnymi od naszych rodaków z „Pan Kowalski”.
Revaler Str. 99, Berlin
więcej TU
Julia w Neue Heimat
Park: Körnerpark
Prawdziwa perełka. Pewnego dnia zaprowadził mnie tam znajomy. Przedzierasz się przez trochę obskurne uliczki gdzieś na samym końcu Neukolln i nagle znajdujesz się w Monte Carlo! Palmy, fontanny, wersalki, urocza kawiarenka i galeryjka sztuki. W weekendy jest bufet śniadaniowy z różnymi ciastami, choć ja na śniadanie na przykład lubię napić się martini, szczególnie jeśli już jestem w Monte Carlo. I tam to martini też podają. Bardzo romantyczne miejsce. Warto czasami wybrać się na Neukolln.
Schierker Straße 8, 12051 Berlin
więcej TU
Kawiarnia: Bekarei
Oh! Tu wszystko pasuje. Nieskończony wybór ciastek, ciasteczek, kanapek, wyśmienita kawa, i bardzo minimalistyczny retro styl. Prenzlauerberski szyk i swoboda. Perfekcyjne miejsce na śniadanie z kumplem, ale i na lunch z facetem, którego uwielbiasz.Trochę miłości zakrapianej świetną kawą i słodkościami. Niczego więcej nie potrzebujesz. No i warto dodać, że tu na pewno przychodzą lokalsi, a nie zblazowani turyści.
Dunckerstr. 23,Prenzlauer Berg, Berlin
więcej TU
Bar: Becketts Kopf Bar
Wiadomo, w Berlinie barów jest tyle, co gwiazd na niebie. Każdy ma swój ulubiony bar, ale są też bary, do których chodzą WSZYSCY, gdzie zawsze tłoczno, bo bar jest znany. Ale ja nigdy nie lubiłam mainstreamu, a popularność baru często nie jest wyznacznikiem jego jakości. Jeśli jesteście alkoholowymi snobami i tylko najbardziej wyrafinowane smaki cieszą wasze podniebienia, Becketts to najlepszy wybór na wieczór. Trzeba co prawda sypnąć trochę grosza za tę nonszalancję, ale gwarantuję, że się to opłaca. Nazwa baru po polsku oznacza „Głowa Becketta”, na cześć pisarza Samuela Becketta. Snobizm intelektualny. Ideolo.
Pappelallee 64, 10437 Berlin
więcej TU