W niedzielę świat obiegła informacja o śmierci Fredrica Brandta. 65-letni lekarz medycyny estetycznej rzekomo popełnił samobójstwo w swojej posiadłości w Miami. Ale o Brandcie – swoją drogą, żywej reklamie zabiegów, które wykonywał – nie pisalibyśmy, gdyby był tylko ekspertem od botoksowania drugoligowych gwiazdek z Florydy. Mowa o człowieku, który był absolutnym prekursorem wypełniaczy, w którego portfolio znaleźć można twarze Madonny i Stephanie Seymour i dzięki któremu tysiące kobiet (i mężczyzn?) zrezygnowało z operacji plastycznych na rzecz mniej inwazyjnych metod odmładzania. Frederic Brandt kolegował się z Markiem Jacobsem, regularnie bywał na nowojorskich tygodniach mody i wypuścił swoją linię kosmetyków, którą znajdziecie nawet w polskiej Sephorze.
Miał sławę, pieniądze i młodą twarz – czemu więc postanowił popełnić samobójstwo? Jak głoszą plotki, Brandt od dawna cierpiał na depresję, a do tragicznej decyzji miała przyczynić się postać Dr Franffa z amerykańskiego serialu „Unbreakable Kimmy Schmidt”. Dość oczywiste i bardzo karykaturalne nawiązanie do aparycji lekarza rzekomo okazało się być gwoździem do trumny. RIP.