A jak aktorstwo Rafała Maślaka
Czasem mam perwersyjne myśli i staram się sobie wyobrazić szołbiznes Polsce bez Maślaka. Ten miły dla oka chłopiec, niegdysiejszy Mister, urzeczywistnia najbardziej dzikie marzenia odbiorców szołbizu, bowiem jest w stanie powiedzieć wszystko, wszędzie i na dosłownie każdy temat. Nawet jeśli się na tym nie zna. Taka Beata Pawlikowska szołbiznesu. Nie znam się, ale się wypowiem, co mi tam. Co prawda jeszcze nie pisze on kilkudziesięciu książek rocznie o wszystkim, tak jak ona, ale to pewnie kwestia czasu. Teraz, jako początkujący „aktor”, wypowiedział się na temat aktorstwa. „Zagrał” ostatnio w serialu „Druga szansa” i „Na sygnale” i w związku z tym został medialnym ekspertem od grania. Mówi więc tak:” Aktorstwo to niełatwy zawód. Trzeba spamiętać tekst i jeszcze wyrazić to tak, żeby wyglądało naturalnie, a nie jak recytowanie tekstu, który się dostało. Fajna przygoda, bardzo mi się podobało. Jeżeli straż będzie występowała w serialu, to wtedy ja, jako dowódca jednostki, będę się tam pojawiał. Może jeszcze więcej zagram scen, tym bardziej że w tych dwóch scenach podrywałem jedną z dziewczyn, które są ratowniczkami, może będzie jakiś romans serialowy?”. Wiem jedno: Więckiewicz czy Gajos muszą jeszcze wiele przemyśleć.
B jak totalna Boczarska na okładce „Pani”
Magdalena Boczarska zachwyca podobno jako Michalina Wisłocka w filmie „Sztuka kochania”(o tym przekonam się za moment), ale na razie zachwyca i wkurza babki, podnieca facetów oraz motywuje obie płcie do diety na okładce „Pani”. Pozuje tam zakryta jedynie czerwonym fotelem. Wygląda więc jak żywa reklama seksualności oraz diety zmieniającej nie tylko rysy twarzy ale i libido. Nie wiem, co ona bierze, ale chcę to samo!
D jak Jamie Dornan
czyli bardzo ładny, bardzo lansowany, bardzo dobrze zbudowany i mocno drewniany aktor, zupełnie jak nasz Piotr Stramowski. Czego nie dogra, to z sukcesem dowygląda, a media i tak napiszą, że jest cudny. Dornan zagrał w trylogii o Greyu, żywym dowodzie na to, że dobry marketing sprzeda każdy szajs, byle z naciskiem na seks, sado maso oraz dobry soundtrack do filmu. W kinach za chwilę druga część tego porno dla dzieci, a Dorman odpowiada na pytania mediów o to, czy sam, jak jego bohater, lubi BDSM. Jaka to ulga, że nie tylko polscy dziennikarze to ignoranci. Otóż nie lubi, o czym mówi w magazynie „GQ”: „To nie moja bajka. Zawsze byłem otwarty i liberalny, nie oceniam niczyich preferencji seksualnych. Cokolwiek ludzie robią, zależy to tylko od nich, jest milion sposobów, by zadowolić się seksualnie”. Bądź piękny i milcz, bo okładka mega sexy. I niech tak zostanie.
F jak Fabijański
jako wieloletni abstynent- Sebastian Fabijański, odkrycie aktorskie ostatnich miesięcy, udzielił wywiadu, w którym na szczęście mówi z sensem i na temat, bo do tej pory, głównie zbierał hołdy zapatrzonych w niego dziennikarzy. To pewne zawodowe ryzyko, kiedy tak się wygląda, że odciąga to uwagę od meritum…W wywiadzie tym mówi, min. tak:” Jeżeli mam być szczery, to przez kilka ostatnich lat częściej odmawiałem grania niż przyjmowałem propozycje. Mógłbym dużo wcześniej być znany, tylko niekoniecznie z ról, z których bym chciał. Poszedłem swoją drogą i dostałem piękny prezent od losu za to, że nie zgadzałem się tańczyć, jak mi zagrają”. Dodaje też, że nie pije i nie chodzi na imprezy i wiele mentalnie łączy go Krzysztofem Majchrzakiem. Tak, będzie więc miał problem z wielką karierą w Polsce. Pracować tak na trzeźwo?
I jak Idol powraca
program, który wylansował Monikę Brodkę, Anię Dąbrowską, Tomka Makowieckiego czy Sławka Uniatowskiego, a wielu innym dał nadzieję albo jak kto woli jedynie złudzenie wielkiej muzycznej kariery i miłości fanów, powraca na dobre. 15 lutego zostanie wyemitowany pierwszy odcinek nowej edycji, w której młodzi piosenkarze będą publicznie marzyć o karierze, sławie i pieniądzach. Z jednej strony pojawi się trochę nowego, świeżego medialnego mięska, może nawet ktoś, mimo, że to tylko karaoke, będzie miał talent, ale z drugiej strony, czy w czasach, kiedy kariery robi się w internecie, zamieszczając tam piosenkę, telewizja jest w stanie naprawdę wypromować talent? A nie tylko kolejną przebraną postać ze ścianek, która nigdy nie sprzeda żadnego biletu na swój koncert? No chyba, że jakieś miasto zaprosi ją na coroczne Święto Świni? Zobaczymy. I cała zabawa bez Wojewódzkiego? Na szczęście zostawili Zapendowską w jury…Mam ogromny sentyment do „Idola”, a więc czekam…
W jak wyznanie Szyca o alkoholu w miesięczniku „Pani”
Szyc jaki jest każdy widzi. Zdolna to bestia, niepokorna, szalona i ostatnio trzeźwa. Po doniesieniach o jego dawnych wybrykach ani śladu, nie pije od roku, jest na terapii, mówi o tym z niezwykłym spokojem i mądrością, o jaką bym go nie podejrzewała, w miesięczniku „Pani”. „Sporo straconych godzin i parę szans na pewno. To podstępna choroba”, mówi i dodaje:” Albo jest się chorym albo nie. Potem są tylko etapy choroby. Jej przebieg wygląda jak sinusoida. Na dole jest dno, od którego się odbijesz lub umrzesz. Trzeba powiedzieć jasno i stanowczo, że to choroba śmiertelna. Bardzo trudna do leczenia”. Czytam i aż nie wierzę. Terapia i pewna mądrość życiowa czynią jednak cuda i to świetna wiadomość. Wypada teraz tylko czekać na nowe role Szyca, w tym na Kantora i role w najnowszym filmie Pawła Pawlikowskiego pt.„Zimna wojna”, gdzie gra u boku Kota, Kuleszy i Kulig. Czekam!
Y jak Yolocaust
czyli porażający projekt pewnego satyryka z Izraela, który nałożył kretyńskie selfie robione przez odwiedzających muzeum Holokaustu na zdjęcia prawdziwych ofiar obozów koncentracyjnych. Pisałam w Fashion Post o pewnym kretynie, a przy okazji modowym blogerze z Hiszpanii, który w zeszłym roku zrobił sobie „sesję” modową w Auschwitz. Pomnik Pomordowanych Żydów Europy znajduje się w Berlinie, składa się z 2711 betonowych bloków i upamiętnia zagładę Żydów podczas II wojny światowej. Autor projektu Yolocaust, Shahak Shapira, napisał, że miejsce pamięci w Berlinie odwiedza dziennie około 10 tysięcy osób, a duża część robi tam głupie zdjęcia, skacze po betonowych monumentach, jeździ po nich na deskorolce i rowerem. On sam wziął zdjęcia z serwisów społecznościowych jak Facebook, Twitter czy Tinder. Rzecz szokuje i poraża, ale może czasem trzeba nas ostro zszokować, żebyśmy zaczęli myśleć? Na pewno po tym, co pokazał izraelski artysta nie sposób długo zasnąć. I dobrze.
Ż jak żenada roku w wykonaniu Iwana Komarenki
Niejaki Iwan Komarenko, znany z tego, że ma dzikie spojrzenie, nawet śpiewa, rzucają w niego na scenie psami i potem wściekłe (podobno) psy go po koncercie gonią, o czym z fantazją zwykle opowiada na kanapach telewizji, pokazał się z nowej strony. Tym razem, tradycyjnie w śniadaniówce, zaprosił kamery na sauny, gdzie pewien efeb okładał go bitkami, a półnagi Iwan opowiadał w tym czasie spoconemu panu w białym szlafroczku o zaletach sauny. Słowo „żenada” zyskało tym samym nowy, śniadaniowy i mocno spocony wymiar. Generalnie w sumie jest nawet cudnie i można ten obraz podciągnąć pod propagowanie zdrowego stylu życia wśród suwerena, ale dlaczego musimy to oglądać? I to za pieniądze z abonamentu?