Za lokalizację pokazu najnowszej kolekcji Agnieszki Maciejak posłużył dach parkingu przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie i był to strzał w dziesiątkę, co na każdym kroku zaznaczali zachwyceni goście. Dawno nie było bowiem w Polsce pokazu, o którym można by powiedzieć, że reprezentuje światowy poziom.
Agnieszka Maciejak to jedna z największych buntowniczek (oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa) w polskiej branży mody. Słynie z bardzo konkretnej i czasami wręcz niepokornej wizji, która przekłada się zarówno na całokształt jej twórczości, jak i na poszczególne produkty, śmiało pretendujące do miana bestsellerów. Nic więc dziwnego, że rzadko pokazujące się na salonach gwiazdy tym razem zrobiły wyjątek, aby na żywo podziwiać jej najnowszą kolekcję. Tak było chociażby w przypadku Ewy Chodakowskiej, Aleksandry Żebrowskiej czy naprawdę dawno niewidzianej Kasi Kowalskiej, która w charakterystycznych legginsach autorstwa projektantki prezentowała się absolutnie obłędnie.
Zachwyt gonił zachwyt zanim pokaz tak naprawdę na dobre się zaczął. I słusznie. Tak dobrze zorganizowanego i przemyślanego pokazu nie było w Polsce już dawno – tu szczególne chapeau bas należy się Michałowi Rejowi, producentowi pokazu Maciejak, który wziął na swoje barki dopilnowanie absolutnie każdego, najmniejszego szczegółu wczorajszej imprezy. Na pochwałę zasługuje także choreografia, konstrukcja wybiegu i ustawienie krzeseł – na pokazie Maciejak panował w tej kwestii względny egalitaryzm, dzięki czemu udało się uniknąć przepychanek i kłótni tych, dla których oglądanie kolekcji ma sens wyłącznie z perspektywy pierwszego rzędu.
Przejdźmy zatem do samej kolekcji. Po pierwsze, w odróżnieniu od swoich kolegów po fachu, Maciejak nie ujęła jej w żadne sezonowe ramy – większość projektantów w ostatnim czasie pokazywała kolekcję na nadchodzącą jesień, lub, tak jak w przypadku Roberta Kupisza, na przyszłoroczne lato. Jeżeli jednak chcielibyśmy w jakiś sposób zaklasyfikować to, co na wybiegu pokazała projektantka, najbliżej byłoby temu chyba do kolekcji typu Resort. Widać było w niej bowiem dużo przejściowości, pewnej uniwersalności i kontrastów „ciężkie-lekkie” tak charakterystycznych przecież dla tego typu linii. Nie to jednak było w tej kolekcji najważniejsze. Znacznie bardziej istotny był motyw przewodni, który ciekawość wzbudzał jeszcze zanim przekroczyliśmy próg dachu na Nowogrodzkiej.
Wszystko z powodu nazwy, jaką Maciejak postanowiła nadać swojej kolekcji. „Flammarion”, bo tak ona brzmi, wzbudzała wiele pytań, ale, jak wynika z naszych obserwacji, jedynie kilku gości zadało sobie trud, aby poszukać wcześniej odpowiedzi na własną rękę. Za nazwą tą kryje się bowiem postać żyjącego na przełomie XIX i XX wieku francuskiego astronoma Camille Flammariona, co potwierdza zresztą grafika wykorzystana na zaproszeniu. Ten Francuz, specjalizujący się w badaniu Księżyca, gwiazd podwójnych oraz Marsa, przez wielu uważany jest za jednego z największych popularyzatorów astronomii i jednego z pierwszych, który zaczął popularyzować ideę istnienia cywilizacji pozaziemskich. Czyżby tym samym Agnieszka Maciejak chciała, aby goście podziwiając jej kolekcję sięgnęli gwiazd?
Zaprezentowana na wybiegu kolekcja Maciejak stanowiła niezwykle wyważony miks dosłownych nawiązań do motywu przewodniego, elementów już na dobre kojarzonych z projektantką i miejscami zaskakujących zestawień. Były więc satynowe bomberki z wyszytymi gwiazdami, wycinanki w tym samym kształcie obecne na patchworkowych sukienkach, gwieździste wstawki z siateczki, podobny motyw zastosowano także na skórzanych spódnicach. Z drugiej jednak strony można było zauważyć zwiewne, falbaniaste sukienki odcinane pod biustem, welurowe komplety, pastelowe baskinki i wiązane pod szyją, szyfonowe kokardy. Nie mogło oczywiście zabraknąć elementów już chyba na stale wpisanych w DNA marki Agnieszki Maciejak – fanki patchworkowych legginsów, sukienek z wstawkami i (naturalnych) mięsistych futer z pewnością wyszły z pokazu usatysfakcjonowane. O włosy modelek zadbała marka Kerastase, a przepiękną biżuterię zapewniła firma Yes.
Nie trudno nie pokusić się o stwierdzenie, że polska moda byłaby znacznie ciekawsza, gdyby wszystkie pokazy organizowano w podobny sposób. I tego zarówno wam, jak i sobie życzymy.