Monika Kędziora i Bartek Korzeniowski tworzą Acephalę od 2014 roku. Zadebiutowali kolekcją „Attitudes Passionnelles” podczas październikowej edycji Łódzkiego Tygodnia Mody na scenie Off Out Of Schedule. Motywem przewodnim były szkice kobiet w histerii na podstawie dziewiętnastowiecznych rycin autorstwa Paula Richera. Zostały naniesione w graficznej formie na białą bawełnę, satynę i szyfon. Psychiatryczne wątki przewijały się także w detalach: kolorystyka szpitalnej bieli i błękitu, troczki niczym z pooperacyjnych kaftanów. A jednak większość z projektów świetnie funkcjonowała potem w życiu codziennym, nie napawając nikogo ani niepokojem, ani nie budząc skojarzeń ze szpitalnym korytarzem. Podobnie było w przypadku drugiej odsłony marki na jesień zimę 2015, „Don’t Kiss Me”. Dyskusyjny kontekst tożsamości płciowej, lawirowania pomiędzy męskością, kobiecością a dziecinnością nawet, odstawiony na boczny tor pozostawia awangardową, lecz nie przysparzającą większych trudności linię pret-a-porter. Tu autorskie nadruki przybrały postać czarno białych ujęć najróżniejszych przedmiotów ułożonych w marmurowej popielniczce: od spinaczy po szczotki czy… seler naciowy. Zostały naniesione na śliski jedwab. Co ciekawe, przed premierą kolekcji wszystkie zdjęcia ukazywały się po kolei na Instagramie marki.
Najnowsza kolekcja na wiosnę lato 2016 pod tytułem „Sculptor Undone” poświęcona jest twórczości polskiej rzeźbiarki, Aliny Szapocznikow. Pełen sprzeczności i kontrastów styl idealnie wpasował się w charakter marki. Tradycyjnie kobiecość przeplata się z męskością, a erotyzm z siłą zniszczenia. „Rzeźba to najmniej kobiecy wybór z zespołu sztuk plastycznych, jako że kojarzy się z siłą i ciężką fizyczną pracą. Ikonograficznie kojarzona jest z tężyzną fizyczną i robotniczym mundurem” – mówią projektanci. A jednak przewrotnie stworzyli szereg ubrań, które stanowią totalne zaprzeczenie takiej wizji. Miękkie różowe marszczenia, falbanki i drapowania, mieszanka bawełny i jedwabiu w dotyku przypominająca wykrochmalony papier, nieregularnie tkane fizelinowe paski czy wreszcie kolejne autorskie nadruki: modelinowe półnagie korpusy bez głowy (rzecz jasna) oraz kolorowe piersi z daleka przypominające bardziej jajko sadzone lub uproszczony kwiat. Jak zwykle kwestia interpretacji pozostaje otwarta, choć przed skojarzeniami z erotyzmem nie ma ucieczki.
„Sculptor Undone” mimo sugestii zawartej w tytule jest kolekcją totalnie skończoną. Nie ma w niej ani jednej rzeczy, której obecność nie byłaby uzasadniona. Elementy uniformu, jakby rzeźbiarskiego roboczego fartucha, przeplatają się ze zmysłowymi wypukłościami, motyw męskiej koszuli przetworzony na różne sposoby, spódnice i sukienki to garściami czerpane z przeszłości inspiracje (głównie z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, nieprzypadkowo zapewne przypadających na rozkwit twórczości Szapocznikow). Różnorodność faktur i tkanin, zdecydowana linia i przede wszystkim nadzwyczajna użytkowość tych projektów wróżą marce świetlaną przyszłość. Jednym ze znaków świadczących o powodzeniu niech będzie grudniowe otwarcie pierwszego butiku na warszawskim Powiślu.