To już kolejny rok, kiedy polskie marki pokażą swoje kolekcje na międzynarodowych targach w ramach projektu HUSH Warsaw International. Skąd pomysł na taką inicjatywę?
HUSH Warsaw International powstał w 2015 roku by poszerzyć działanie i promocję polskiej mody. Naszym celem jest promocja polskich projektów wśród szerokiej, międzynarodowej publiczności. Pozwoli to wzmocnić wybrane marki, gotowe na ekspansję zagraniczną, jednocześnie reprezentując całą branżę na odpowiednim poziomie. HUSH Warsaw Intl. chce pokazywać, że moda autorska w Polsce zaczęła stanowić ważną część gospodarki w nasyzm kraju i odważnie spoglądać poza jego granice.
Projekt zakłada, że na międzynarodowych targach HUSH Warsaw International będzie prezentował się co roku, dobierając każdorazowo inne marki ze swojego portfolio. Projekt wystartował dzięki wsparciu Instytutu Polskiego w Dusseldorfie i Wydziału Promocji I Handlu w Kolonii i jest wspierany również przez miasto Warszawa.
Polskie marki potrzebują takich projektów, aby umożliwić sobie rozwój w skali międzynarodowej? Nie są w stanie wypromować się samodzielnie?
Oczywiście, że marki są w stanie same wyjeżdżać na targi i tak się dzieje, ale dzięki temu, że ponownie wyjeżdżamy większą grupą (tym razem 7 marek) możemy negocjować lepsze warunki promocji, dostajemy większą powierzchnię i o całym projekcie słychać więcej. Marki wyjeżdżając samodzielnie musiałyby pokryć dużo wyższe koszty, wykupić większą powierzchnię, przejść osobny proces weryfikacji i selekcji. Jeśli wyjeżdżasz sam po raz pierwszy, ponosisz też dużo większe ryzyko. Jako operator całego wyjazdu załatwiamy wszelkie formalności, zajmujemy się transportem, szkoleniami przygotowującymi do targów, umowami, tłumaczami, kontaktami na miejscu. Biorąc ze sobą całą grupę również tak duży partner jak profesjonalne międzynarodowe targi b2b traktują temat bardzo poważnie i dzięki temu każda, nawet bardzo niewielka, firma wyjeżdżająca z nami ma zupełnie inny start na nowym rynku. Jesteśmy z przedstawicielami marek przez całe targi i dbamy o to by, maksymalnie wykorzystały one ten czas na kontakty z kupcami, mediami, ale też na solidną obserwację rynku i konkurencji. Niektóre marki, które były z nami na targach rok temu, teraz wyjeżdżają same, bo już wiedzą z czym to się wiąże, a my możemy zaprosić do projektu kolejne, które nas potrzebują.
Jak przebiegała tegoroczna selekcja marek? Jak wyglądał proces rekrutacji?
Proces rekrutacji nie jest skomplikowany i zasady są bardzo proste. Marka musi gwarantować towar przy większym zamówieniu, musi być gotowa na kupców, którzy zamówią od kilkuset do kilku tysięcy sztuk. A co za tym idzie, musi mieć zakontraktowane tkaniny, z których wykona przyszłe zamówienie.
Trzeba pamiętać, że jedziemy z kolekcjami, które ukażą się na rynku dopiero w przyszłym roku. A to wymaga planu i naturalnie ogranicza nam grupę, którą możemy brać pod uwagę przy takim wyjeździe.
Inne zasady są również dość oczywiste i konieczne do spełnienia: aktualna sesja zdjęciowa, materiały dla prasy w dwóch językach, umowy i kontrakty przygotowane dla kupców (tym akurat zajmuje się HUSH Warsaw Intl.) Co więcej? Marka musi przede wszystkim wiedzieć, że interesują ją rynki zagraniczne, z naciskiem na rynek niemiecki. Jeśli bardzo musimy do tego przekonywać, to nie ma sensu. Jeżeli nie masz wizji, gdzie chcesz być za rok czy dwa, to nikt ci jej nie stworzy. Jakość i design to coś, co zawsze bierzemy pod uwagę również przy tragach HUSH Warsaw i w tym przypadku nie może być inaczej. A zatem, najprościej rzecz ujmując: przygotowanie merytoryczne i produktowe, trochę odwagi i jasny cel tej biznesowej podróży to klucze do sukcesu i również warunki udziału w projekcie.
Dlaczego akurat targi The Gallery?
Niemcy to nasz najważniejszy partner jeśli chodzi o eksport, nadal bardzo silny i bardzo stabilny. To też rynek (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) przewidywalny, na którym wiesz, że spotkasz swojego klienta, bo po prostu jest nam bliski również mentalnie. Relatywnie dodatkowe koszty nie są wielkie – przy podbijaniu dalekowschodnich, tak modnych teraz kierunków, skala kosztów jest tak ogromna, że właściwie nie do dźwignięcia dla niewielkich podmiotów i niesie za sobą równie wielkie ryzyko.
Dodatkowo znaczenie miało to, że The Gallery w Duesseldorfie ma nie mniejsze znaczenie. O Dusseldorfie mówi się, że jest niemiecką stolicą mody. To nad Renem odbywają się największe targi dodatków w Europie – „The Gallery” oraz „GDS – Global Destination Shoes”, w których braliśmy udział w zeszłym roku. W mieście znajduje się ponadto ok. 700 showroomów, a kupcy zjeżdżający się cyklicznie do Duesseldorfu decydują o tym, co znajdziemy na europejskich półkach sklepowych w kolejnych sezonach. To podczas tych wydarzeń targowych mają miejsca kontraktacje do lokalnych galerii handlowych, domów towarowych i butików. W Berlinie jest trendy i warto się tam pokazać, ale to w Duesseldorfie, dzięki jego długiej handlowej tradycji zawiera się kontakty. Poza tym z targami The Gallery łączy nas już dłuższa wspólna historia. I to ich organizatorzy od kilku lat bardzo interesują się polskimi markami, czując że mamy wspólne pole do popisu.
Co, z praktycznego punktu widzenia, marki mogą zyskać na udziale w tego typu projekcie?
Wszystko (śmiech). A tak naprawdę, to jeśli dobrze wiedzą po co tam jadą, to bardzo dużo. Nowe kontakty, kontrakty, doświadczenie, wiedzę o nowym rynku, wiedzę z pierwszej ręki od kupców, gości targów, prasy. Twarda wiedza z targów dotycząca kontraktów i przyjrzenie się rynkowi i konkurencji od środka jest nie do przecenienia, a jeśli dodamy do tego zamówienia dające płynność finansową na kolejny rok, to w zasadzie nie ma niepraktycznych stron takiego wyjazdu…