MODA, STYL ŻYCIA

Luksus za cenę krwi

03.06.2016 Redakcja Fashion Magazine

Luksus za cenę krwi

Jesienią zeszłego roku przeprowadzono w RPA dziennikarskie śledztwo, którego wyniki były szokujące. Członkom organizacji PETA udało się dostać na farmę strusi i ujawnić, w jakich warunkach przebywają tam hodowlane zwierzęta, jak źle są traktowane (na wolności żyją około 40 lat, jednak wiek strusia hodowlanego nie przekracza zwykle roku…) i w jak bestialski sposób są zabijane po to, by mogła powstać delikatna i modna torebka, rękawiczki czy portfel. Świat dowiedział się, jakim kosztem powstaje elegancka torebka Prady ze strusia, PETA  wykupiła wtedy także pakiet akcji modowego giganta i będzie miała od tej pory głos w dyskusjach na temat jego rozwoju. Akcja była szeroko komentowana na świecie, a komentarze wskazywały na jedno: od manifestowania sprzeciwu wobec złego traktowania zwierząt hodowlanych PETA przechodzi powoli, ale jednak skutecznie, do czynów i giganci mody mogą zacząć się obawiać jej wpływu na strategię rozwoju marek.

Teraz kolejny news. Najpierw o nieprzyzwoicie drogiej torebce Birkin ze skóry rzadkiego, biało-szarego krokodyla żyjącego w Nilu, za którą zapłacono ponad 300 tysięcy dolarów. Mimo sprzeciwów PETA i wielkich nazwisk ze świata show-biznesu, nadal chęć posiadania torebki będącej świadectwem statusu społecznego jest silniejsza od zdrowego rozsądku czy współczucia dla zwierząt. Wszak to tylko torebka, przedmiot, którego wytworzenie jest jednak okupione wielkim cierpieniem niewinnej istoty, której jedynym grzechem jest to, że jest piękna… Nie jest to żaden wymysł, bowiem PETA już w czerwcu zeszłego roku pokazała drastyczne materiały pokazujące w jakich warunkach zabijane są zwierzęta, głównie krokodyle i aligatory, których skóra idzie na owe drogie i będące marzeniem każdej fashionistki, torebki Birkin. Firma Hermès nie zaprzeczyła wówczas tym skandalicznym doniesieniom, oświadczając jedynie, że było to „niedopatrzenie”. Jane Birkin zażądała wówczas nawet wycofania swego nazwiska z nazwy torebki, ale po tym, kiedy firma zapewniła ją, że warunki, w jakich powstawała torebka nazwana jej imieniem ulegną poprawie, wycofała się z tego pomysłu.

Mleko się jednak rozlało, świat dowiedział się, jakie cierpienie zwierząt stoi za jedną torebką. Teraz wiadomo, że tak jak w przypadku Prady, PETA nie tylko opublikowała drastyczne video w sieci, wywołując światowy skandal, ale wykupiła też pakiet akcji firmy Hermes, by mieć realny wpływ na politykę modowej marki. Przy okazji media obiegła informacja, że PETA ma udziały min. w McDonalds, 3M, DuPont czy Safeway, a wszystko po to, by kontrolować, w jaki sposób funkcjonuje owa firma i czy za jej sukcesem nie stoi pogwałcenie praw zwierząt i ludzi. Wielkim sukcesem PETA stało się uświadomienie konsumentom i firmom odzieżowym, jakim kosztem powstają eleganckie i miłe dla skóry sweterki z angory, z delikatnego włosia królika obdzieranego boleśnie do krwi tylko po to, aby ozdobić jakąś elegantkę. Dzisiaj w światowych sieciówkach nie ma praktycznie możliwości kupienia swetrów z angory, u Armaniego nie kupimy już także prawdziwego futra. Na szczęście.

To małe kroki w świecie wielkiej, pożądanej i bezwzględnej mody. Kroki z pozoru zwariowane i szokujące, ale jak widać, coraz bardziej skuteczne, bo wielu z nas buszując po sklepach zaczyna zastanawiać się, ile naprawdę kosztuje elegancka i droga torebka z delikatnej skóry strusia, krokodyla czy aligatora z logo Hermès czy Prada. Oby więcej takich akcji.