Spotykamy się w majowy wieczór w warszawskiej pracowni Michała. Wokół nas projekty z różnych lat, w tym elementy najnowszej kolekcji. Utarło się, że nie lubi opowiadać o swoich pracach, dopóki oficjalnie ich nie zaprezentuje, ale tym razem chętnie uchyla rąbek tajemnicy. Niewykończony żakiet z czarnej wełny staje się pretekstem do rozmowy o jego własnej garderobie. Tu pozostaje minimalistą i to nie w kwestii samego stylu, a podejścia do konsumpcji. Zdecydowanie woli myśleć o ubraniach, które zaprojektuje, niż o tych, które sobie kupi.
Najciekawszym materiałem do pracy jest wełna, zarówno w wersji tkaninowej jak i dzianinowej – mówi Michał. – Dzianina jest o tyle niezwykła, że powstaje z jednej nitki. Możesz mieć z niej i t-shirt, i sweter, dresową bluzę, a nawet polar. Jest zróżnicowana jakościowo. Jeśli włókna są słabe, podczas użytkowania przerywają się i stąd efekt „pilingowania”. Im mocniejsze – czyli lepsze – włókno, tym większa trwałość. Najgorzej jest z akrylem. Kaszmir z kolei ma w sobie coś magicznego, choć trochę czasu mi zajęło, żeby się do niego przekonać.
„Przede wszystkim musi mi być wygodnie, muszę mieć swobodę w poruszaniu się, zwykle więc noszę podobny zestaw. Taki uniform: koszula, spodnie i trampki. Zimą dochodzi bluza z kapturem i kurtka. Od jakiegoś czasu doceniam też swetry. Kaszmir zaistniał niedawno w mojej szafie, i to wcale nie jako miękki, ekskluzywny sweter, a spodnie. Szare, z cienkiej, szlachetnej przędzy. Chodzę w nich po domu i traktuję jak piżamę. Są niezawodne; jak jest zimno, grzeją, a jak ciepło – chłodzą. Co więcej, wbrew powszechnej opinii, że kaszmir należy prać ręcznie, wkładam je do pralki i wciąż wyglądają tak samo dobrze. Swoją drogą, dzięki współpracy z Whirlpool przetestowałem już niejedną materię, która podobno styczności z pralką nie lubi. Jak dotąd wyniki testów są tylko pozytywne. Wystarczy spojrzeć na ubrania z różnych kolekcji, które wiszą w showroomie.”
Sam dość mocno eksploatuję swoje ubrania. Nie mam ich zbyt dużo, nie lubię gromadzić rzeczy. Do tej pory wydawało mi się, że na coś tak delikatnego jak kaszmir nie ma sensu wydawać zbyt dużo pieniędzy. Zainwestuję chętnie w porządne denimy Acne, ale sweter? To coś tak prostego do zniszczenia… Tu się odkształci, tam zmechaci, za moment będzie do niczego. Dlatego swetry najczęściej kupowałem na wyprzedaży. W dżinsach natomiast chodzę cztery, pięć lat, dopóki się nie spiorą albo nie przetrą.
Nie ma dla niego rzeczy niezastąpionych. Gdy jedno się zużyje, nadchodzi czas na kolejne. O przyszłości ubrań Michał Szulc rozmyśla w sensie totalnym: Czasem zastanawiam się, czy jakieś rzeczy, które powstają w naszych czasach, będą mogły posłużyć za eksponaty muzealne za sto lat. Czy wytrzymają próbę czasu, czy będą je oglądać kolejne pokolenia tak jak dzisiaj my oglądamy kostiumy sprzed kilku stuleci.
Michał Szulc, wraz z duetem Bizuu, modelką Kamilą Szczawińską i blogerem Kamilem Pawelskim jest ambasadorem akcji „6-ty Zmysł Projektanta” zorganizowanej przez markę Whirlpool. To ogólnopolska kampania, w której świat technologii łączy się ze światem mody i która prezentuje rozwiązania pomagające chronić tkaniny i wykonane z nich ulubione ubrania.