Pokaz zorganizowano w tętniącej życiem artystycznej dzielnicy Covent Garden, w siedzibie głównej Loży Masońskiej, obecnie także muzeum. Jej gmach to wspaniały przykład architektury art deco, który przetrwał w niezmienionym stanie aż od powstania w 1927 roku. Nie można sobie wyobrazić chyba bardziej męskiego miejsca na całej mapie Londynu. Brytyjska Loża znana jest z przyjmowania do swoich szeregów jedynie mężczyzn, którzy oficjalnie zajmują się w niej działalnością charytatywną, ale tak naprawdę są jednymi z najbardziej wpływowych ludzi biznesu na wyspach.
Dlaczego Pugh postanowił zorganizować pokaz w tym miejscu? Otóż chciał zaznaczyć obecność kobiet w dotychczas niedozwolonym miejscu. Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić swoją wersję odpowiednio ubrał je na tę okazję. Stroje mocno podkreślają talię i sylwetkę (tak samo jak w poprzedniej wiosennej kolekcji), a ramiona zostały wyraźnie zarysowane. Całość ma kształt litery „T”. Pugh użył w nowej kolekcji wyrafinowanych tkanin: wysokiej jakości owczych oraz błyszczących skór. Skupił się na kilku kolorach – czerni, szarościach, beżach, królewskim błękicie oraz odcieniu koniaku. Postawił na długość spódnic i sukienek do kolan oraz opływające nogi spodnie. Idealnie skrojone okrycia wierzchnie będą sprzedawały się na pniu, czerń spełni oczekiwania największych fanek talentu Brytyjczyka, a królewski błękit mógłby z powodzeniem trafić na brytyjski dwór. Czy jednak te panie będą tak odważne?
To nie takie proste z kilku powodów. Pugh dodał do swojej wizji wpływowej kobiety dodatki w styli sado-maso. Maski Hanibala Lectera miały sugerować, że kobiety te mogą zjeść napotkanych na swojej drodze mężczyzn na śniadanie. To nie są informacje wyssane z palca. Na pokazie słyszeliśmy utwór Grace Jones „Corporate Canibal”, w którym acapella padają słowa „miło mi mieć Cię na talerzu”. Dłonie modelek były przykute kajdankami do szykownych walizek, co symbolizowało zniewolenie człowieka przez korporacje, także i szczególnie te modowe, zarządzane najczęściej przez mężczyzn. Włosy spleciono w wielkie precle na czubku głowy, a centralnym punktem makijażu były ciemne soczyste usta. Plastikowe opaski odciskały się na twarzy podkreślając jeszcze bardziej kości policzkowe. Stylizacja była dziełem Katie Shillingford, na stałe współpracującej z projektantem, dziennikarki magazynu „AnOther”. Pokaz uświetniła obecność słynnej francuskiej baletnicy Marie-Agnès Gillot, która w czasie pokazu siedziała na złotym tronie w towarzystwie dwóch przystojnych modeli. Na wybiegu pojawiły się także polskie modelki – Alicja Tubilewicz (New Stage Models), Ewa Władymiruk (Model Plus), Klementyna Dmowska (D’Vision), Ala Sekuła (Gaga Models) oraz Paula Gałecka (Mango Models).
Sylwetki były mieszanką power dressing lat 80., lookiem Sigourney Weaver z fotografii Helmuta Newtona, a także szykiem Joan Crawford rodem ze złotej ery Hollywood. Były idealnie uszyte, z wielką dbałością o szczegóły, nawet w kwestii kontrowersyjnych dodatków. Kobieta Pugh dopiero nabywa pewności siebie, widać, że projektant chce zostawić sobie jeszcze pole do wypowiedzi. Chcemy, aby następnym razem ta sama kobieta zrzuciła kajdany, maskę i z duma pokazała swoją silną osobowość.