Tuż po zamknięciu linii Marc by Marc Jacobs, dyrektor kreatywny postanowił mocno postawić na swoją markę-gwiazdę sygnowaną własnym imieniem. I mamy tu na myśli naprawdę mocne wejście w sezon jesień-zima 2016. W tej kolekcji widać nostalgię za zabawą i żartem, który tak często sprzedawał się w Marc by Marc Jacobs, ale całość zerka w stronę wiktoriańskich wpływów niczym z filmów Tima Burtona. „Gnijąca Panna Młoda”, „Miasteczko Halowwen”, widzieliście te hity? Jeśli nie, po obejrzeniu pokazu Marca Jacobsa z pewnością po nie sięgniecie.
Muzyka na pokazie też nie była klasyczna, był to dość niepokojący, powtarzający się dźwięk dzwonków, inspirowany twórczością japońskiego, dość awangardowego artysty Keiji Haino. Dramatyczne cienie rzucane przez modelki na białą ścianę, mnóstwo go6vkih motywów, pajęczych sieci, wilków wyjących do księżyca, czarnych kotów… Brzmi strasznie przerażająco, ale oczywiście jest to raczej horror z kreskówki. I jest to efekt jak najbardziej przez Jacobsa zamierzony.
Na wybiegu, prócz totalnie nierozpoznawanej dzięki charakteryzacji Kendall Jenner, idealnie wpisującej się klimat gotycki Molly Blair (pamiętacie ją z kampanii Alexander Wang jako cyber gotkę, z włosami uczesanymi niczym bohaterka „The Ring”?), pojawiła się również przyjaciółka projektanta, Lady Gaga, której styl kolekcji bynajmniej nie był obcy. Od wielu lat bowiem lansuje na scenie i poza nią niebotycznie wysokie platformy (zwłaszcza ostatnio, kiedy niemalże codziennie oddaje hołd zmarłemu David’owi Bowie).
W kwestii detali Marc Jacobs zagrał iście mistrzowsko – ręcznie haftowane z cekinów wszelkiego rodzaju naszywki, wymagające wielu godzin pracy żaboty z błyszczących, czarnych piór, koronkowe wykończenia bluz i bluzek, które bynajmniej nie czerpały ze stylu baby doll oraz laserowo wycinane w skórze wzory zasługują na gorący aplauz. Podobnie zresztą jak przerażająco minimalistyczna, ale jednak nieco z przymrużeniem oka oprawa samego pokazu w Park Avenue Armory w Nowym Jorku.
To był z pewnością jeden z pokazów sezonu.