Wypowiedź Evangelisty odnosiła się oczywiście do zawodowych zleceń. Tymczasem dzisiaj, wartość modelki coraz rzadziej mierzona jest niestety w stawkach, jakie jest w stanie wynegocjować w przypadku kampanii, kontraktów czy sesji. Najpopularniejsze obecnie modelki to bowiem także (jeśli nie przede wszystkim) instagramowe „it-girls”, których liczba obserwatorów i zasięg stanowią dla potencjalnych reklamodawców naprawdę atrakcyjny kąsek. Kendall Jenner, Gigi Hadid, Cara Delevingne oraz, w mniejszym stopniu inne modelki Victoria’s Secret, nie ograniczają się jedynie do chodzenia po wybiegach i pozowania przed obiektywem największych fotografów. Na bieżąco relacjonują swoje życie, publikując zdjęcia i filmy na Snapchacie, powodując tym samym, że obserwatorzy nie tylko zazdroszczą im boskiego ciała, ale tego, z kim imprezują, jak spędzają wolny czas i gdzie spędzają wakacje.
Liczba obserwatorów, która w przypadku najpopularniejszych młodych modelek sięga nawet 44 (!) milionów naturalnie powoduje, że są one niezwykle atrakcyjnym kąskiem dla reklamodawców i marek, które w Instagramie upatrują marketingowej szansy dotarcia do jak najszerszego audytorium. Media społecznościowe raz na zawsze zmieniły więc branżę modelingu – nie tylko w kwestii odkrywania nowych twarzy, ale także tego, jak spieniężona zostaje ich praca.
Społecznościowy potencjał starszej siostry Hadid dostrzegł ostatnio Tommy Hillfiger. W tym przypadku nie chodzi jednak wyłącznie o zamieszczenie na Instagramie zdjęcia w najmodniejszym komplecie bielizny czy kultowej bluzie amerykańskiego projektanta. Marka nie tylko mianowała Gigi swoją ambasadorką, powierzyła jej także zaprojektowanie debiutanckiej, kapsułowej kolekcji, której końcowy efekt ujrzy światło dzienne jesienią przyszłego roku. Oprócz linii ubrań i akcesoriów, kolekcję uzupełni także nowy zapach, mający być docelowo połączeniem charyzmatycznej osobowości modelki i klasycznego, amerykańskiego „cool” reprezentowanego przez markę Tommy Hilfiger.
Nazywana „społecznościową modelką” Gigi Hadid zaprojektuje kapsułową kolekcję dla Tommy’ego Hilfigera i zostanie ambasadorką marki.
Okazuje się jednak, że w przypadku pojedynczych postów sponsorowanych, instagramowa przestrzeń najgorętszych nazwisk modelingu ma swoją cenę. Jak zdradza Frank Spadafora, były casting director i założyciel D’Marie Archive – organizacji, która bada, analizuje i wycenia portfolio internetowe osób z branży mody – najwyżej wyceniane modelki. Kendall Jenner, Gigi Hadid i Cara Delevingne mogą liczyć na stawki od 125 do nawet 300 (!) tysięcy dolarów za jeden sponsorowany post w mediach społecznościowych. To astronomiczne sumy, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że zazwyczaj dotyczą one wykonania jednego selfie lub udostępnienia zdjęcia dotyczącego konkretnego produktu lub marki. Inne, wysoko cenione modelki (Behati Prinsloo, Karlie Kloss i Mirandę Kerr) dzieli w tym przypadku od czołowej trójki finansowa przepaść. Za pojedynczy post na Facebooku, Instagramie czy Twitterze zarobić mogą one bowiem od 25 do 50 tysięcy dolarów.
Spadfora w rozmowie z „CR Fashion Book” dodaje: „Jeśli dziewczyna w 2016 roku nie będzie obrotna w mediach społecznościowych, nie zajdzie zbyt daleko. Czy sądzę, że możesz zostać gwiazdą bez dobrej prezencji w social media? Nie zachęcałbym do tego”, dodaje. Na tym tle wyłania się pewien rodzaj słynnego FOMO, czyli słynnego „fear of missing out”. Podczas gdy, w klasycznej wersji, boimy się, że przegapimy coś istotnego i obsesyjnie chcemy być ze wszystkim na bieżąco, modelki niewykorzystujące potęgi social media powinny zacząć obawiać się, że ominą ich propozycje, na których mogą zarobić tyle, ile prawdopodobnie nie są w stanie zapłacić im „Vogue” i Gucci razem wzięte. Pytanie tylko, gdzie w tym wszystkim miejsce na, będący przecież częścią pracy w modzie, prestiż.