Żyjemy w globalnej wiosce. Media, podróże samolotem sprawiają, że blisko nam do każdego zakątka ziemi. Każda z nas, nie ruszając się z domu, dzięki internetowym przekazom na żywo, może uczestniczyć w pokazach mody najbardziej znanych projektantów i zwiedzać odległe muzea. Szczególnie w dużych miastach, żyjemy tym samym rytmem, który wyznacza nam praca, podobne zainteresowania i możliwości. Prawda jednak jest taka, że chociaż tak wiele nas łączy, pewien sposób bycia jest charakterystyczny dla miasta w którym się żyje.
Nuta głowy wibruje w Nowym Jorku
Szybki Wall Street. Mnóstwo świateł i las drapaczy chmur. Miasto wielkich sukcesów i równie wielkich klęsk, które, podobno, nigdy nie zasypia. Tutaj brakuje czasu na relaks i refleksję nad życiem. Dziewczyny z Nowego Jorku szukają szybkich, ale doskonałych rozwiązań w modzie. Nie mają wolnej chwili na wielogodzinne zakupy, więc chodzą na nie do sprawdzonych, ulubionych butików. W pracy zazwyczaj obowiązuje je dress code, szczególnie jeśli zajmują wysokie stanowiska. Dlatego ich garderoba pełna jest eleganckich garsonek i drogich torebek. Żeby w tym obowiązkowym umundurowaniu nie zgubić kobiecości, noszą niebotycznie wysokie szpilki Louboutin’a i spryskują się dobrymi perfumami. Pachną owocowo ale dosyć zdecydowanie, bergamotką, morelą i różowym pieprzem. Widzimy je eleganckie, kiedy biegną na poranne spotkanie, i kiedy idą do nowoczesnej, przeszklonej restauracji na kolację, w obowiązkowej czerni (taki dress code czasu wolnego). Ich domy to raczej luksusowe sypialnie, urządzone z prostotą i wygodą. Żadnych zbędnych bibelotów, jedyna ozdoba to nowoczesny flakon perfum na toaletce.
Nuta serca bije w Paryżu
Kiedy myślisz „Paryż” w pierwszej kolejności widzisz budynki – wieża Eiffla, szklana piramida w Luwrze. Potem – urocze małe kawiarenki i śliczne stragany pełne kwiatów – tych egzotycznych i tych zupełnie zwykłych. Mieszkanki francuskiej stolicy do pracy jeżdżą na rowerach lub metrem. Ich styl to klasyka połączona z odrobiną kontynentalnej nonszalancji. Dobry smak i wyrafinowanie mają we krwi i w sercu. Widać i czuć to niemal na każdym kroku. Niewymuszony wdzięk i nieodłączna czerwona pomadka, od rana do wieczora. Tylko dobre gatunkowo, świetnie uszyte ubrania – ołówkowa spódnica, szpilki, beżowy trencz. Koszulkę w paski, tenisówki i spodnie rurki ma w szafie chyba każda paryżanka. W designie liczy się wszystko co ma proste, wyrafinowane formy, często inspirowane architekturą – metal i szkło. Kiedy wybierają zapachy, stawiają raczej na kwiatowe kompozycje z odrobiną ostrości – śnieżne orchidee, peonie i irysy z drzewem sandałowym i ciepłem wanilii. Pachną więc romantycznie i kobieco, ale też wielkomiejsko.
Nuta głębi pachnie jak miejski krajobraz
Obojętnie z którego dużego miasta pochodzimy, jedno jest pewne – jego energia ma na nas wpływ. To przez nie dokonujemy takich a nie innych wyborów, ubieramy się lub pachniemy w konkretny sposób. Chociaż od paryżanki i dziewczyny z Nowego Yorku, różni nas szerokość geograficzna, zwyczaje i historia, jesteśmy pewne, że w pewnym sensie wszystkie jesteśmy podobne. Śledzimy światowe trendy w modzie i urodzie, i stosujemy je zgodnie z możliwościami. Pachniemy tymi samymi perfumami, które w podobnym czasie wprowadzane są na globalne rynki. W tym roku zapachem Cityscape, kompozycją marki Mary Kay, która zdobyła serca wielu working girls na całym świecie. Nic dziwnego – te ponadczasowe i nowoczesne perfumy, w których początkowo brzmią owoce (nuta głowy), potem kwiaty (nuta serca), kończą się w nucie głębi zapachem drzewa sandałowego, słodkiej mirabelki i bursztynu. Zamknięte w prostym, eleganckim flakonie ze szkła i metalu, zainspirowane architekturą nowoczesnej metropolii, którą każda z nas mija w drodze do pracy. Jako mieszkanki dużego, polskiego miasta również i my widzimy Cityscape na swoich toaletkach.
Partnerem publikacji jest Mary Kay.