Modowe początki
Zainteresowanie modą przyszło kiedy przygotowywałam się na Architekturę Wnętrz na ASP w Krakowie. Teczkę przygotowywałam trzy razy, jednocześnie cały czas studiując w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru. Zdecydowałam się na ten kierunek przede wszystkim ze względu na możliwość podszkolenia się z malarstwa i rysunku – przy okazji uczyłam się też projektowania ubioru, kroju i szycia. Kiedy po raz trzeci składałam teczkę na Architekturę, pomyślałam: „do trzech razy sztuka” i postanowiłam, że jeśli nie dostanę się teraz, nie będę więcej próbować. Jednocześnie koleżanka powiedziała mi o nowo otwartej Katedrze Mody na warszawskim wydziale wzornictwa ASP. Dałam się przekonać i w tajemnicy przed rodzicami pojechałam do Warszawy i złożyłam teczkę. Ostatecznie do Krakowa się nie dostałam, a na warszawskiej ASP przeszłam pomyślnie wszystkie etapy i dostałam się z pierwszego miejsca. To oznaczało wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Przeprowadziłam się do Warszawy i tak zaczęłam moją przygodę, a teraz już sposób na życie, z modą.
Teoria vs. praktyka
Po pierwszym roku postanowiłam iść na staż, najpierw do Katarzyny Szczotarskiej, która w tym momencie była w Polsce i rozkręcała polską markę La Mania. Na początku spędziłam tam półtora miesiąca w dziale produkcji, następnie pracowałam w dziale projektowym. Rok później odbyłam staż u ZUO Corp. Bartka Michalca (projektanta marki, przyp. red.) znałam jeszcze z egzaminów wstępnych i kiedyś spontanicznie zgadaliśmy się, że może odbyłabym staż podczas przygotowywania jego kolekcji. Zostałam tam kilka miesięcy. Po trzecim roku studiów, podczas wakacji, wystąpiłam w programie „Projektanci na start”, gdzie zajęłam trzecie miejsce. Była to z pewnością fajna przygoda, zmierzenie się z czasem i samym sobą, poznałam wielu ciekawych ludzi. Obecnie od ponad roku pracuję w polsko-islandzkiej marce „Reykjavik district”, gdzie projektuję i kieruję produkcją.
Styl projektowania
Trudno go określić jednym słowem. To trochę francuskiej elegancji, ale w połączeniu z antwerpskim podejściem do tkanin, eksperymentowaniem z formą, bardziej z krojem niż samym kształtem ubrań. W projektowaniu przede wszystkim stawiam na proste kształty, ale z ciekawą konstrukcją. Dużą wagę przywiązuję także do tkanin – eksperymentuję z różnymi fakturami i strukturami.
Moda jako rzemiosło, biznes czy sztuka?
Modę traktuję jako połączenie sztuki, rzemiosła i biznesu. Te trzy czynniki w moim odczuciu bez siebie nie istnieją. Rzemiosło to podstawa, bez tego nie jesteś w stanie przekazać krawcowej tego, czego oczekujesz. Kiedy masz tę wiedzę, możesz sam od początku do końca wykonać projekt. Sztuka w moim przypadku jest obecna zarówno w szukaniu inspiracji jak i pojęciu samej mody. Moda jest sztuką. Sztuką jest stworzenie ubrania, które będzie trendy, dobrze wykonane i będzie się dobrze sprzedawać. Jeśli chodzi o biznes, to oczywiście, fajnie jest tworzyć rzeczy, które inni chcą kupować i przede wszystkim z dumą nosić.
Inspiracje
Przede wszystkim strona Pinterest – jest tam wszystko! Potrafię przesiadywać na niej godzinami i od jednego obrazka przechodzić do dziesięciu innych z nim związanych, do momentu, w którym wyszukuję rzeczy, obrazy, postaci składające się w jedną całość. Kiedy wpadam przypadkowo na fajnego artystę, od razu go „googluję”, czytam o jego twórczości, epoce, latach kiedy tworzy/ł i łączę to z daną dekadą, panującym w niej stylem ubierania i tak dalej.
Kolekcja dyplomowa w Katedrze Mody warszawskiej ASP
Głównym motywem przy tworzeniu mojej kolekcji dyplomowej były filmy Davida Lyncha. W moich projektach chciałam przedstawić klimat jaki w nich panuje – przepełniony symboliką, tajemniczością i niedopowiedzeniami. Głównymi jednak były „Mulholland drive” oraz „Blue Velvet”. Całość osadziłam w ciemnej kolorystyce, ale z mocno nasyconymi akcentami, które stanowią odpowiednik neonów z filmów Lyncha. Postawiłam na proste kroje, płaszcze, formy zaczerpnięte z lat 60-tych, ale z przeskalowanymi detalami typu klapy, kołnierz, kieszenie. Wydłużyłam optycznie sylwetkę kobiety poprzez zastosowane długości w pół łydki, przedłużone kurtki, płaszcze. Najbardziej skupiłam się na tkaninie. Techniki, jakie wykorzystałam do stworzenia unikatowych efektów, zaczerpnęłam z obrazów francuskiego malarza Pierre’a Soulages, w których nakładał on grube warstwy farby na płótno, tworząc namacalną fakturę obrazu. Ten sam efekt postanowiłam przełożyć na moją kolekcję. Tkaniny i wzory pokryte flockiem oraz silikonem mają skojarzenie erotyczne, a erotyka to nieodzowny motyw w filmach Lyncha. Cała kolekcja jest pełna ukrytych symboli, których widz często sam musi się doszukiwać. Ukryte są one przeważnie w formach 3D, występujących jako część ubrania, aplikacja czy rodzaj biżuterii.
Formy 3D
Formy 3D, które na potrzeby mojej kolekcji dyplomowej wydrukowała drukarnia UniForge, wzięły się z neonów występujących w filmach Lyncha oraz z biżuterii lat 60-tych. Podobnie jak neony zbudowane z cienkich rurek, moje formy 3D zbudowane zostały z cieniutkich pasków. Zaczęłam od form abstrakcyjnych i powoli przechodziłam do konkretnych kształtów, typu róże, pistolet, czy napisy umieszczone na przykład na bransoletkach. Formy 3D stają się coraz bardziej popularne, ale mało wykorzystywane jako część ubrania. Iris van Herpen stosuje je bardziej jako całość, z form 3D buduje całe ubranie, ja poszłam w detal, który połączyłam z tkaniną i flockiem.
Grupa docelowa
Kiedy już będę projektowała pod własną marką, chciałabym dotrzeć przede wszystkim do kobiet. Wiek nie gra roli, najważniejsze aby czuły, że mają na sobie coś wyjątkowego. Chciałabym także produkować nieduże ilości sztuk z każdego rozmiaru, tak aby daną rzecz miało tylko kilka kobiet. Będą to ubrania przeznaczone dla tych, którzy cenią sobie zarówno rzemiosło, jak i krój, stawiają na tkaninę, detale i unikatowość.
Marzenia i plany na przyszłość
Na razie przede wszystkim myślę o zdobyciu doświadczenia gdzieś za granicą, chciałabym także otworzyć coś swojego, niekoniecznie w Polsce.