Jest kilka powodów, dla których warto spędzić sobotni wieczór na czterogodzinnej operze. Po pierwsze muzyka – Gioachino Rossini skomponował ją z wielkim rozmachem, by w wieku zaledwie 36 lat zakończyć karierę wielkiego twórcy oper. Decyzję uzasadnił bezpretensjonalnie: „Wszyscy pracują dla trzech rzeczy: sławy, złota i przyjemności. Sławę już mam, złota mi nie trzeba, a przyjemności już dawno mnie znudziły…”. Jego ostatnie dzieło spotkało się jednak z bardzo entuzjastycznym przyjęciem. Podejrzewano nawet, że sam Bóg przyłożył rękę do kompozycji. I rzeczywiście, nie trzeba być koneserem muzyki klasycznej, by docenić piękno arii wykonywanych przez międzynarodowych śpiewaków. Największe owacje na warszawskiej premierze zebrał pochodzący z Korei Południowej tenor Yosep Kang w roli Arnolda.
Po drugie – pasjonująca historia Wilhelma Tella, legendarnego narodowego bohatera Szwajcarów. To właśnie on został zmuszony przez austriackiego zaborcę do strzelania z kuszy w jabłko postawione na głowie swojego jedynego syna. Jako strzelec wyborowy sprostał zadaniu. Jednocześnie wywołał bunt przeciwko władzy cesarskiej.
Oprócz muzyki i libretta interesują nas oczywiście kostiumy. Po klasycznej operze można by się spodziewać tradycyjnych ubrań z XIV wieku. Jednak zarówno minimalistyczna, industrialna scenografia, jak i praca rumuńskiej kostiumografki Marie-Jeanne Lecci zaskakują. Są widowiskową mieszanką tradycji, nowoczesności, futuryzmu i science fiction.
Uznany na świecie reżyser przedstawienia, Brytyjczyk David Pountney wyjaśnił również inny aspekt takich, a nie innych decyzji kostiumograficznych: „Rossini jest uważany za twórcę zabawnych oper, ale Wilhelm Tell to dzieło poważne i mroczne. Opowiada legendę, więc wszyscy spodziewają się odniesień do kultury folkowej. W kwestii kostiumów zainspirowałem się trochę historią Walii. Walijczycy długo nie mogli mówić we własnym języku ani ubierać się tradycyjnie, bo Anglicy im tego zakazywali. Chcieliśmy, aby Szwajcarzy również nosili ubrania, które przez niemal całą operę maskują ich narodowość lub tylko ją sugerują szwajcarskimi krzyżami. Wszelkie symbole narodowościowe są ukryte pod skromnymi szatami. Oni skrywają narastający bunt, dlatego nie obnoszą się ze swoją tradycją i kulturą. Dopiero w ostatnich minutach czwartego aktu, kiedy rebelia wybucha, widzimy ich w kolorowych, folkowych strojach. Są w nich zjednoczeni. Tym sposobem kostiumy stają się częścią opowieści”.
Zachęcamy do przekonania się o wartości kostiumów, scenografii, libretta i muzyki w operze „Wilhelm Tell” na własne oczy. Silne przeżycia gwarantowane! Sprawdzajcie bilety tutaj.