Choć Riwiera Francuska zdaje się wymarzonym miejscem na luksusową emeryturę, to przed niektórymi wspomnieniami nie uchroni. Przekonuje się o tym John D., enigmatyczny bohater nowego filmu Hélène Cattet i Bruna Forzaniego. Wpatrujący się w horyzont, elegancki senior w białym garniturze przywołuje na myśl bohaterów Luchina Viscontiego czy Alberta Serry. Podobnie jak oni John D. musi zmierzyć się z widmem tego, co bezpowrotnie utracone. Wystarczy spojrzenie na skąpane w morskiej pianie ciało młodej piękności, by mężczyzna powrócił pamięcią do czasów, gdy spełniał się w roli szpiega.
Reżyserski duet, odmieniając nostalgię przez wszystkie przypadki, prezentuje kolejny postmodernistyczny hołd dla kina, jakiego już nie ma. W Błysku diamentu śmierci agent 007 spotyka femme fatale odzianą w lateks niczym pulpowy Diabolik, a z fabularnego labiryntu stworzonego przez twórców zakochanych w filmach z lat 50. i 60. mógłby być dumny i Alain Resnais. Nie brakuje tu błyskotliwie użytego splitscreenu, krzykliwych kolorów czy diamentowych kadrów – stali współpracownicy, operator Manuel Dacosse i montażysta Bernard Beets, dostarczają wrażeń krzykliwymi audiowizualnymi zabawami. Oto epitafium dla ról, z którymi trudno się rozstać, dla kina, którego nie da się zapomnieć…