Alice Rohrwacher stała się bez wątpienia jedną z najciekawszych współczesnych reżyserek kina europejskiego. Po nagrodzonych w Cannes Cudach oraz Szczęśliwym Lazzaro (filmy zamknięcia Nowych Horyzontów) Włoszka powraca cudownym La Chimera (nagroda FIPRESCI na ostatnim festiwalu w Cannes).
Osobliwa historia osadzona w latach 80. ubiegłego wieku w Toskanii opowiada o Brytyjczyku, który dołącza do bandy plądrującej groby w poszukiwaniu historycznych artefaktów. W filmie Rohrwacher pobrzmiewają echa dokonań największych mistrzów kina włoskiego, zwróconych ku mitom arcydzieł Pasoliniego, zanurzonych w folklorze dzieł braci Tavianich czy Felliniego – gang głównych bohaterów wygląda, jakby został wyjęty z zaginionego fragmentu Amarcordu. Niemniej włoska reżyserka nie idzie tylko tropami wielkich twórców, lecz kształtuje swój własny styl – piękny formalnie, rozpięty między neorealistyczną chropowatością a oniryczną zabawą, płynnie zmieniający konwencje. To kino uczuć i rozkosznej zabawy, w którym mniej liczy się historia, bardziej fantazja, filmowy karnawał, melancholia zapisana na taśmie filmowej. La Chimera to czysta miłość do X muzy.