Moda lubi rojalistyczne porównania. Kiedyś o Macieju Zieniu mówiło się, że jest królem polskiej mody. Właśnie abdykował i przebywa na obczyźnie. Znalezienie godnej królowej nie nastręcza żadnych problemów – jest nią bez wątpienia Gosia Baczyńska, dla której Polska to modowe przedszkole i dlatego szykuje się właśnie do kolejnego pokazu na paryskim tygodniu mody. W głównym oficjalnym programie, a nie jak Ewa Minge, prawdziwa dama dworu, uwielbiająca biznes i interesy, która w swoich komunikatach lubi nieco przeinaczyć rzeczywistość. Jak umiejscowić na tej drabinie hierarchii Dawida Wolińskiego? Bardzo łatwo – to typowy książę. I do tego z bajki. Wiecznie uśmiechnięty bon vivant, który nie wsławił się żadną głębszą myślą, czy refleksją, prezentując zdecydowanie radosną stronę „mody”, pełną blichtru, zabawy, beztroski, dbałości o autoprezentację i co ciekawe – bardzo otwartą na ludzi. Woliński w ekspresowo szybkim tempie, mimo kilku potknięć (Program „Woli i Tysio”, który niezbyt dobrze wpłynął na reputację osób homoseksualnych w naszym kraju, czy niesławne obmacywanie uczestniczki w programie Top Model, za które zresztą TVN musiał ostatnio zapłacić karę), podbił media, również społecznościowe. Jego konta na Facebooku czy Instagramie, już dawno przestały być „projektanckie”. To nic innego, jak celebrytyzm z windą, szafiarstwem i nieustannymi wakacjami w tle. Dolce vita!
Trudno mu jednak odmówić smykałki do pomysłów. Konsekwentnie robione w windzie zdjęcia, prezentujące całkiem przyjemną dla oka aparycję i nawet ciekawy styl Wolińskiego, porwały tysiące ludzi. Podobnie jak walka celebryty o lepsze jutro swojej fizyczności i rozbierane pocztówki płynące z siłowni, czy wprost sprzed lustra. Ciało Wolińskiego nie ma już dla nas tajemnic. Rozkosznie powierzchowna mentalność, nie oszukujmy się, również nie. Na pokazach częściej się mówi o tym, co i gdzie Dawid Woliński sobie domniemanie poprawił czy wstrzyknął, a nie o jego kolekcjach. Nie ma jednak powodu, żeby ubolewać nad tą sytuacją. To z pewnością świadoma decyzja i celowo obrany kierunek. Zastanawiające jest jednak, na ile świadome jest projektowanie Dawida Wolińskiego, który podczas Mercedes Benz Fashion Weekend Warsaw pokazał się z nowej, całkiem nieoczekiwanej strony.
Ta kolekcja nie wzbudziła entuzjazmu wśród dziennikarzy i publiczności. Przyznam, że było to spore zaskoczenie. W końcu Dawida Wolińskiego, za którym murem stoi stacja TVN, wypada lubić, niezależnie od tego, co pokaże. Jego projekty lansuje grono celebrytów, choć znajdziemy w nim również ludzi z branży, na przykład Agnieszkę Ścibior, redaktor naczelną magazynu Viva! Moda. Nowy Woliński proponuje równie radosny co jego uśmiech sezon, który stanowi swoiste podsumowanie najpopularniejszych trendów z ostatnich dwóch lat. Znajdziemy tu trochę sportu, bez żadnej oryginalności, trochę aspiracji do dekonstrukcji, raczej nieudanej, kilka efektownych sukienek, przywodzących na myśl sari, zdecydowanie największa atrakcja w tej kolekcji, parę przyjemnych dla oka kożuszków i dziurawych dżinsów, które nie wyróżniają się absolutnie niczym. Ot, tyle przygotował dla spragnionych mody bajkowy książę z Windolandii.
Wiele rzeczy zastanawia w tej kolekcji. Kto ją tak naprawdę zaprojektował i po co, bo nijak nie łączy się z kierunkiem estetycznym poprzednich sezonów. Brak wspólnego mianownika jest dotkliwie widoczny. Zastanawia też, jak zareagują hipotetyczne klientki, które Dawid Woliński czarował w poprzednich latach luksusowymi sukienkami z indyjskich bazarowych makatek. Zastanawia również nieustannie, dlaczego tak bezrefleksyjna osoba, jak Woliński, która jako inspirację do poprzedniego sezonu, bez najmniejszego cienia zażenowania, wymienia Imeldę Marcos („nie”sławną żonę filipińskiego dyktatora, powołując się na jej zamiłowanie do butów), jest ciągle tak mocno promowana w mediach jako wyznacznik projektanta mody. Ile ludzi zginęło, żeby ta inspirująca kolekcja obuwia została zbudowana? Ach, zapomniałem, takich pytań nikt w windach, a tym bardziej telewizji śniadaniowej, nie zadaje. Na koniec zastanawia jeszcze jeden fakt – dlaczego Dawid Woliński w żaden sposób nie ustosunkował się wobec zarzutu młodej polskiej marki Cleant, której motyw błyskawicy został przez niego powielony na koszulkach w sposób, który niektórzy mogą uznać za kompletnie nieprzypadkowy. Nie, akurat nad tym nie trzeba się zastanawiać. Tuż po po tej tytanicznej pracy, którą możecie zobaczyć na zdjęciach, Woliński wybył na wakacje. Nie pozostaje więc nic innego, jak napisać bon voyage.