Brzmi okropnie? Nic z tych rzeczy. Choć nie zastanawiacie się nad tym, kupując krem czy odżywkę, każdy kosmetyk musiał przejść szereg testów, zanim trafił na półki drogerii. Producenci do tej pory wykorzystywali w tym celu zwierzęta lub wyhodowaną w specjalnych warunkach ludzką skórę – pierwsza opcja jest okrutna, a druga kosztowna i czasochłonna. Jak donosi The Business of Fashion, L’Oréal już od lat 80. prowadzi farmę tkanek pozyskiwanych przy pomocy próbek od osób poddających się operacjom plastycznym.
Od tego czasu technologia jednak na tyle posunęła się do przodu, że produkowanie ludzkiej skóry przy pomocy drukarki 3D wcale nie jest pomysłem rodem z książek science-fiction. Dowód? Francuski koncern planuje rozpocząć współpracę z Organovo, startupem, który ma już na koncie cyfrowe wytwarzanie tkanek wątrobowych i nerkowych. Dla kalifornijskiego przedsiębiorstwa będzie to pierwsza współpraca z firmą kosmetyczną. Biorąc pod uwagę fakt, że w Japonii do użytku trafiły roboty do mycia włosów, nie mamy wątpliwości: żyjemy w przyszłości.