MODA, SHOPPING ONLINE, STYL ŻYCIA
TYLKO U NAS: Ewa Minge opowiada o swojej kolekcji na jesień / zimę 2017/2018
03.07.2017 Patryk Chilewicz
Moja najnowsza kolekcja na jesień i zimę 2017/18, którą pokazaliśmy na paryskim tygodniu mody, nazwa się „Bajka”. Tworząc ją inspirowałam się bogatą kulturą romską i wolnością, która jest z nią nierozerwalnie związana. Tradycyjnie już niosły ją po wybiegu przepiękne modelki z różnych kultur i zakątków świata. W tym roku wzbogaciliśmy pokaz o dwie piękne modelki plus size i – jak to w taborze cygańskim – dwie śliczne małe dziewczynki.
Francuscy, chińscy, japońscy i amerykańscy dziennikarze zasypywali nas po pokazie pytaniami i wspaniałymi, pozytywnymi recenzjami. Już kilka godzin po pokazie ukazały się pierwsze relacje w europejskich serwisach Elle i Harper’s Bazaar. Wszyscy, obok barwności kolekcji, podkreślali różnorodność kulturową i wiekową modelek. Na backstage’u gościliśmy dziennikarzy i fotoreporterów z amerykańskiego „Vogue”. Francuska „Marie Claire” szykuje obszerną relację do papierowego wydania podsumowującego tydzień haute couture w Paryżu. Dziennikarz amerykańskiego „Vouge” zamówił po pokazie cztery sylwetki do sesji zdjęciowej.
Największą zaletą kultury romskiej jest przesłanie wolności. I tę wolność pokazałam w świecie zarezerwowanym dla szablonowych sylwetek modelek o rozmiarze XS. Tydzień haute couture w Paryżu to czas, w którym można – a nawet trzeba – modę potraktować jak sztukę i barwne widowisko. Ten przekaz pomógł nam wystylizować Vincent McDoom, najlepszy francuski stylista.
W finale jak w taborze cygańskim 20 pięknych modelek i dwie małe dziewczynki doprowadziły mnie tradycyjnie do wielkiego wzruszenia i łez. Jednak najbardziej wartościowym dla mnie elementem tej kolekcji były dziesiątki barwnych motyli, które zdobiły prawie każda sylwetkę. Obłędne torby (wszystkie zostały zamówione już na pokazie) wyszywane drobniutkimi koralikami oraz bajeczne motyle były rękodziełem podopiecznych mojej fundacji Black Butterflies i wynikiem wielomiesięcznej art terapii, którą prowadzę osobiście w naszym zielonogórskim Domu Życie. Twórczynie ozdób, które zrobiły furorę na wybiegu, osobiście oglądały swoje dzieła siedząc w pierwszym rzędzie. Była to dla nich nagroda za wspaniałą pracę i rozwój artystyczny, a przede wszystkim ciężką wielomiesięczną walkę z rakiem. Dla niektórych z podopiecznych była to wycieczka w przerwie miedzy jedną, a drugą chemią. Zawsze powtarzamy, w dzisiejszych czasach już chyba pusty frazes, że nie szata zdobi człowieka. Dwa lata temu, zakładając fundację, postanowiłam udowodnić, że moja moda musi nieść przede wszystkim głębokie piękno duchowe.
Jestem bardzo szczęśliwa, że po raz kolejny udało mi się zgromadzić tak liczną i wspaniałą francuską i międzynarodową publiczność. Jedyny stres jaki nam towarzyszył to brak miejsc siedzących. Tuż przed pokazem, nawet stojących. Po raz kolejny Paryż sprawił mi ogromną przyjemność zapełniając salę hotelu Shangri-La.