Zawsze pociągał mnie zapach strychów i starych garderób, czyli skarbów: klasycznych żakietów trącących myszką (od Chanel i tych no name), ale zawsze z bogatych, mięsistych materii; wesołych kapeluszy tak dużych, że starcza za cały strój; trzewików sznurowanych; fruwających sukienek z wzorzystych materiałów takichż rajstop. A jeśli ktoś odważnie włoży to wszystko naraz, to mamy gotową bombonierkę…. Złapani? Jeśli ktoś planuje prywatne łowy – polecam butiki vintageowe w okolicach Brick Lane i Cheshire str, a jeśli wam mało, to poliżcie przez papierek wystawę Aleksandra McQueena w Victoria & Albert Museum