Safripsti
Chciałoby się rzec, stary wyjadacz, bo obecny już od paru dobrych lat. Z początku funkcjonował tylko stacjonarnie, w Warszawie przy ulicy Oleandrów, obecnie świetnie sobie radzi w sieci. Był jednym z pierwszych punktów, które wprowadziły nieco życia i koloru w tej nieco zapomnianej okolicy w samym centrum. Zainspirowany francuskimi butikami vintage również nazwę bierze z Francji, mieszając słynne przekleństwo Tintina („Sapristi!”) oraz słowo „frip”, oznaczające rzecz używaną. Podobnie jak tamtejsze sklepy z używaną odzieżą, dzieli ubrania na nie do końca typowe kategorie. Znajdziemy tu np. cały szereg „marinieres”, czyli bluzek w paski, „chanelek”, czyli tweedowych pudełkowych żakietów, ciuchy grupowane są też pod kątem użytego materiału (kaszmir, jedwab, flanela). Jeśli w Zarze wykupią nam wyczekany model „bomberki” czy szerokie dżinsy, śmiało możemy uderzać do Safripsti. One czekają tam na nas od miesięcy.
Volupte
Najmłodszy z prezentowanych sklep, ruszył kilka miesięcy temu, natychmiast zaznaczając wybraną przez siebie estetykę. Prowadzi go Marianna Grzywaczewska, założycielka i właścicielka Cloudmine – kameralnego butiku online słynącego z wysmakowanych wyborów. Każdy dostępny ciuch znajduje sama, na perełki vintage poluje w różnych sekretnych miejscach, zaskakując zdobyczami. Wełniany garnitur Kenzo, bluzka z falbaną Miu Miu, skórzany worek Bottega Veneta, ale też rzeczy bez znanych metek, wykonane ze szlachetnych materiałów i wspaniale uszyte – tak się zaczęło. Liczy się jakość, nie ilość, więc klientki Volupte nigdy nie zostaną zarzucone byle czym, a strona zapełniona dla zasady. Od miesiąca Volupte działa również stacjonarnie, dzieląc przestrzeń z Cloudmine na warszawskiej Saskiej Kępie (Paryska 17).
Zdjęcia exclusive dla FashionPost
Pyskaty zamsz
Tu poczujemy się jak w samym centrum tygodnia mody. Na świetnie przygotowanej stronie znajdziemy starannie wybrane produkty wystawiane za pośrednictwem sklepu na zasadzie komisu. Torebki Saint Laurent, buty Celine, marynarki Ralph Lauren, dżinsy All Saints – klasyki ostatnich lat pojawiają się i równie szybko znikają – bo platforma ma swoje stałe wielbicielki, które nawet przez moment nie ociągają się z decyzją o zakupach. Każdy nadesłany przedmiot przechodzi weryfikację autentyczności oraz jakości. Nie ma więc ryzyka, że trafimy na rzecz zniszczoną lub niezgodną ze zdjęciem. Pyskaty Zamsz korzysta z pomocy wykwalifikowanych specjalistów, a jeśli nie jest w stanie potwierdzić rzeczywistego pochodzenia ubrania czy dodatku, po prostu nie wstawia go na stronę. Uczciwie i z sensem.