Skąd zainteresowanie choreografią i reżyserią pokazów? To dość rzadko spotykana pasja…
Podświadome zainteresowanie reżyserią zaczęło się u mnie bardzo wcześnie. Od 10 roku życia uprawiałem taniec towarzyski, co wiązało się z mnóstwem turniejów i pokazów tańca. Już jako kilkunastolatek przywiązywałem wielką rolę do tego, jak będą wyglądały pokazy.
Od zawsze interesowałem się modą, a więc kiedy tylko w moim mieście – Łodzi powstał FashionPhilosophy Fashion Week Poland, zacząłem chodzić na pokazy. Przełomowym momentem był dla mnie pokaz MMC, w którym zabrzmiał Maanam „Szare miraże”. To było olśnienie. Przyzwyczajony do tzw. modowej muzyki, nagle słyszę utwór, który uwielbiam, który w wielkiej hali brzmi rewelacyjnie i ma przekaz, do tego dynamiczny pokaz, świetna kolekcja. Poczułem jakąś niebywałą adrenalinę, wręcz podniecenie widząc to. Wtedy pierwszy raz pojawiła się myśl – marzenie, żeby tworzyć pokazy.
Większość najbardziej znanych pokazów mody „robi” Kasia Sokołowska. Jest między wami rywalizacja?
To miłe, że pytasz czy jest między nami rywalizacja, bo jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, że kiedyś ktoś pomyśli, że mogę być rywalem Kasi. To prawda, Kasia reżyseruje pokazy najbardziej znanych nazwisk w Polsce. Zajmuje się tym od ponad 20 lat. Ja tak naprawdę dopiero od 5. Wychowywałem się na pokazach, które tworzyła Kasia. Fashion Week i ten przełomowy pokaz MMC to efekt jej pracy. Przez kilka lat chodziłem na pokazy i to była właśnie praca Kasi. To, że ja reżyseruję pokazy jest poniekąd zasługą Kasi. Oglądałem efekty jej pracy, później poznałem ją i okazała się świetną babką, silną, charakterną, wiedzącą czego chce. Długo była moją idolką!
Nie sądzę, że jest między nami rywalizacja. Rynek jest na tyle duży, że oboje mamy pracę. Cieszę się, że po tych pięciu latach pracy nie jestem już nazywany „młodym zdolnym reżyserem pokazów”, ale pojawiam się w świadomości ludzi jako reżyser. Mam projekty, które tworzę regularnie od kilku lat, klientów, którzy wracają, z roku na rok pojawia się coraz więcej i coraz ciekawszych propozycji pracy, pojawiają się też najbardziej topowe marki. Zdążyłem już wyreżyserować duży pokaz dla Muzeum Narodowego, do którego dziesięciu świetnych projektantów zaprojektowało specjalne suknie, jak co rok Galę Dyplomową MSKPU czy wyreżyserować, ale też wyprodukować, co było moim debiutem, pokaz Łukasza Jemioła. Pracuję już nad koncepcjami kolejnych pokazów. Więc robię swoje. To miłe słyszeć, że moje pojawienie się spowodowało, że nie ma już monopolu na zawód reżysera pokazów mody. Jednak absolutnie Kasia nie jest moją rywalką i nie sądzę by ona traktowała mnie jako rywala. Wykonujemy ten sam zawód, tyle.
Obserwujesz polski świat mody z bardzo ciekawej perspektywy. Jak go oceniasz?
Do świata mody wszedłem kiedy wyprowadziłem się z Łodzi, w której owszem, był Fashion Week, na który kilka lat temu zjeżdżała cała branża mody, jednak na co dzień nie miałem związku z tą branżą. Kiedy zostałem asystentem Joanny Horodyńskiej, nagle trafiłem do epicentrum tego świata. Pracowałem z nią przy sesjach, które stylizowała, pokazach, tworzyła wtedy też swoją kolekcję dla jednej z marek. To był maraton. Dodatkowo oczywiście wyjścia na pokazy, poznawanie nowych ludzi. Byłem w centrum polskiego świata mody. Każdy kolejny projekt, jak praca dla Fashion TV, praca z Malwiną Wędzikowską m.in. podczas jednej edycji „Top Model”, praca dla Mariusza Przybylskiego… to wszystko pozwalało mi poznać świat mody od podszewki. Spędzałem czas z Joanną, Malwiną czy Mariuszem nie w blasku fleszy, ale naprawdę pracując, podklejając buty do sesji, na kolanach, lub biegając po mieście z torbą Ikei. Bardziej pozwoliło mi to zrozumieć, że branża, która w mediach wygląda jak wielka kolorowa bańka mydlana, czerwone dywany, cekiny, bycie zawsze pięknym i w formie, to od backstage’u normalny, zwyczajny, często szary świat i ludzie, którzy mają gorsze dni, zły humor czy wyskoczył im pryszcz.
Mam szczęście, że ludzie, którzy od pięciu lat mnie otaczają są prawdziwi i szczerzy, wręcz mam wrażenie, że otaczają mnie pewną troską. Aśka, Ilona Majer i Rafał Michalak z MMC, producentka pokazów Asia Strzelecka, Krzysztof Łoszewski czy Andrzej Foder to takie osoby, z którymi nie mam codziennego kontaktu, ale za każdym razem kiedy z nimi rozmawiam mówią mi co myślą, potrafią opieprzyć, powiedzieć, że uważają, że coś nie było dobrym krokiem. Ale też gratulują tych dobrych, mówią co było w danym pokazie dobre i wiem, że szczerze dopingują. To osoby, które pracują, robią swoje, są świetni w tym co robią i są znani ze swojej pracy, nie z tego, że są celebrytami. Poza Joanną żadnego z nich nie znajdziesz na portalach plotkarskich. A Aśka i jej wizerunek medialny też jest świadomy, przemyślany. Mówi się o jej stylizacjach, nikt nie mówi o jej życiu prywatnym.
Co jest najtrudniejsze w twojej pracy?
Oczywiście mógłbym powiedzieć, że trudno jest wymyślić koncepcję, pogodzić ją z wizją projektanta, że trudne jest bycie w formie przez 12 godzin w dniu pokazu podczas prób, przygotowań i samego pokazu, ale… dla mnie to nie jest trudne. Taki jestem, że jeśli coś sprawia mi radość, nie widzę tam trudności.
Myślę, że w mojej pracy najtrudniejsze były początki. To żeby pokazać, że chłopak, którego nikt nie zna i który zamiast doświadczenia ma pomysły, może zrobić coś fajnego. Wzbudzenie zaufania, pokazanie, że mogą zaufać komuś nowemu. Jednak sama praca reżysera i od niedawna producenta pokazów to dla mnie spełnione kolejne marzenie wraz z kolejnym pokazem. Kiedy spełniasz marzenia, nie widzisz trudów! W końcu… przez trudy do gwiazd!
Jaka moda ciebie prywatnie inspiruje i porusza?
Oglądam pokazy swoich ulubionych marek, inspirują mnie i przemycam pewne elementy kolekcji do swojego stylu, jednak nie mogę chyba powiedzieć, że moda mnie porusza. Uwielbiam polskich projektantów. Mój absolutny top to MMC, Łukasz Jemioł, Wojtek Haratyk, Piotr Drzał. Z ich kolekcji mogę założyć wszystko! Inspiruje mnie każda kolejna kolekcja Lanvin. Coraz bardziej podobają mi się kolekcje Dries Van Noten. Natomiast bardziej niż same ubrania poruszają mnie pokazy. Staram się jednak nie czerpać z nich inspiracji. Miejscem, w którym pojawiają się pomysły na pokazy, które reżyseruję jest moja głowa i wyobraźnia, nie Internet i zdjęcia czy filmy z pokazów.