URODA
Byliśmy na imprezie z Paris Hilton. Oto, co dowiedzieliśmy się o życiu
01.04.2017 Patryk Chilewicz
Negocjując tę przygodę byliśmy pewni, że uda nam się umówić z Paris na kawę czy spacer po słonecznej Ibizie, gdzie grała niedawno imprezy jako didżejka. Dziedziczka fortuny Hiltonów postawiła jednak jasny warunek: tylko w dniu imprezy i tylko w klubie. Gdzie indziej nie ma ani czasu, ani ochoty na takie spotkania.
Gdy przybyliśmy do klubu Paris właśnie kończyła drinka. U barmana dowiedzieliśmy się, że to już czwarty. Tymczasem była dopiero 23:00. Zapytaliśmy więc, jak radzi sobie z zatruciem alkoholowym – jako weteranka imprez z pewnością ma na to jakiś złoty sposób. – Rano jem dużo jadalnego srebra i popijam Martini. Zawsze działa – powiedziała od niechcenia.
Imprezowanie z Paris to jak lekcja dodawania ze Stephenem Hawkingiem – niby to umiemy, ale w wykonaniu mistrza nabiera to zupełnie nowej jakości. Celebrytka jest świetnie zorganizowana, ma całą ekipę, która dba, by w każdej sekundzie zabawy miała idealny makijaż, fryzurę i… zapach. Okazuje się bowiem, że Hilton ma nie tylko wielkie stopy, ale także niezbyt ładnie pachnące. – Kiedyś doprowadzało mnie to do furii, ale teraz mam osobę, która myje i odkaża mi stopy na zawołanie. To wygodne, musisz spróbować – powiedziała wyraźnie podchmielona gwiazda.
Postanowiliśmy zapytać, co naprawdę sądzi o karierze Kim Kardashian, która przecież zaczynała u jej boku, jako osobista asystentka Paris. – Momentami wku… mnie ta dziwka, bo ukradła mi publiczność, ale jak jej można nie kochać? – mówi, po czym wyjmuje telefon i długimi tipsami niezdarnie przerzuca zdjęcia w wysadzanym kryształami iPhonie. W końcu zatrzymuje się i pokazuje Kim K. w jednoznacznej scenerii z jej mężem, Kanye. Tych zdjęć świat nie widział. – Oferowali mi za nie pięć milionów, ale wolę mieć haka na tę sukę – mówi Hilton z tak promienistym uśmiechem, jakby opowiadała o swojej najlepszej przyjaciółce.
W końcu, gdy wszyscy już są dobrze wstawieni, postanawiamy zapytać Paris o sens istnienia. Gdy próbujemy sklecić zdanie po angielsku, Hilton jednym ruchem ręki nakazuje nam milczeć. – Wiem, o co chcesz zapytać. Tak, to ja wymyśliłam zwrot „That’s hot”. Za każdym razem, gdy go wypowiadasz, dostaję tantiemy – powiedziała, siorbiąc słomką po dnie szklanki. I wtedy zrozumieliśmy, że jesteśmy w raju.