Zaczęło się w 1962 roku od prostego pomysłu Eliego Fiorucciego na kalosze w intensywnych kolorach. Nowe podejście do gumiaków okazało się hitem, co skłoniło Włocha do rzucenia się na głęboką wodę. Pięć lat lat później w Mediolanie otworzył pierwszy sklep Fiorucci i to był wielki sukces. Włosi zasmakowali w nowoczesnej modzie inspirowanej trendami z Wielkiej Brytanii i USA. W połowie lat 70. marka podbijała świat, a nowe salony w Nowym Jorku i Londynie pokazywały to, co teraz nazywamy lifestylem: sprzedawano w nich nie tylko ubrania, ale też książki, płyty, elementy wyposażenia wnętrz i jedzenie. Wszystko podawano w campowej, popartowej estetyce, w której od pierwszego wejrzenia zakochał się Andy Warhol. Dzięki temu w 1976 roku właśnie w nowojorskim salonie Fiorucci odbył się launch magazynu „Interview”, a rok później ekipa sklepu zorganizowała wielkie otwarcie słynnego Studio 54. Ubrania Fiorucci nosili młody Marc Jacobs, Cher, Madonna i wielu innych ówczesnych trendsetterów. Elio Fiorucci otwierał salony w najbardziej prestiżowych miejscach na świecie. Stretchowe dżinsy z jego logo chcieli mieć wszyscy.
Po 30 latach istnieją już tylko dwa sklepy marki we Włoszech i jeden w Stambule. Co się stało? Jak to często bywa w takich przypadkach, poszło o pieniądze. Udziałowcy pokłócili się o strategię rozwoju i rozstali, wykluczając przy okazji z biznesu samego Fiorucciego. Zamknięto wszystkie sklepy w Stanach. Nowi właściciele zapowiadali wskrzeszenie marki w latach 90., ale seria niepowodzeń opóźniła otwarcie nowojorskiego salonu o 10 lat. A niestety, nieobecni nie mają racji. Przez ten czas powstały nowe imperia, zmieniły się mody. W 2003 zamknięto najważniejszy, mediolański salon Fiorucci.
Elio projektował trochę dla H&M i Agent Provocateur, po czym oświadczył, że stracił zainteresowanie modą.